Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Sob 19:03, 29 Kwi 2006 Temat postu: Działa Memeito - Neimoidia (Hanharr) |
|
|
MG: Żbik
Gracz: Hanharr, Mace Windu
Hanharr patrzył jak jego mistrz oddala się, pozostawało mu miec nadzieje, że nic złego się Mistrzowi nie przytrafi. Nagle wyczuł pewną zmiane w powietrzu, pociągnął kilka razy nosem, teraz juz był pewien a nadchodzący Klon potwierdził to co wyczuł:
- Separatyści podpalili las - na ta wiadomosc porucznik Okham wyraził się nieregulaminowo o bitwie, separatystach i całym świecie, po czym zazgrzytał zębami i powiedział:
- Dobra koniec posiadówy na trawce, szczegóły misji specjalnej omówimy później, atakujemy, przynajmniej przetrzymamy przez kilka godzin działo i siły w Memeito. Reszta zgodnie z planem a i uruchomcie program "Fałszywa Kolumna" - gdy Wooki zaryczał pytająco wyjaśnił - do kilku naszych lekkich maszyn domontowaliśmy nadajniki radiowe, będą one poruszać sie wzdłuż lini lasu i nadawać za wczasu nagrane komunikaty. 10 AT-LP będzie udawać wielką kolumne. Nie wiem, czy Separatyści dadzą się nabrać, ale może zadziałać i dać nam cenne sekundy. - potem rzucił jeszcze do swoich ludzi - Cisza w eterze, nie ma co ułatwiać zadania blaszakom - po czym wsiadł do jakiegos rozbudowanego Speedera i odleciał.
Przez następne godziny trwał przemarsz, nie raczej ewakuacja z lasu. Siedem tysięcy żołnierzy oraz liczne maszyny kroczące ławą maszerowały w kierunku Memeito city, cały czas bardziej skręcając na północ. Jednak gdy tylko wyłonili się z lasu okazało sie, że znaleźli się między młotem a kowadłem, gdyż przywitał ich przeklęty ogień z super działą. Ale byli na to przgotowani, jeszcze bardziej rozrzedzili szyk i przy niewielkich stratach zajeli pozycje na północ od miasta.
Szturm, Hanharr był nieco zaskoczony, że przyszło mu go oglądać z pozycji obserwatora a nie uczestnika. Ale poruczni, uparł sie, ze nie powinnien on brac udziału w walkach. podobnie jak reszta oddziału do zadań specjalnych. Kolejne godziny spędzili na dopracowywaniu kolejnych elementów akcji sabotażowej. Ich pierwszym celem miała być stacja przesyłu energi. Oficerowie liczyli iż braki energetyczne mogą ograniczyć sprawność fabryk, jak i stanowisk laserowych. Wśród innych celów wymieniono wieże radiową, jej strata mogła ograniczyć zdolnośći sterowania droidami. Wreszcie, mogli spróbować zasabotować super działo jednak Okham ostrzegł, iż może być ono zbyt dobrze strzeżone. Został wyposażony w datapad zawierający wszelkie informacje, jakie udało im się zebrać o Memeito City, były to zarówno zdjęcia wykonane z torrentów jak i mapy sprzed wojny, oraz uwagi o technologi Neimoidian.
W końcu nadeszła wyczekiwana chwila, zostali poprowadzeni do czworonożnej maszyny określanej mianem AT-OP i poczłapali w kierunku zajętych już przedmieści. Humory były nie najlepsze, nikt nic nie mówił, Jedi nie uznał nawet za stosowne zapytać jakie są straty.
Gdy już staneli przy włazie do kanałów podjechał do nich porucznik na swym rydwanie i na pożegnanie rzucił:
- [i] Od momentu gdy zejdziecie do kanałów, nie próbujcie się z anmi skontaktować i tak nie będziemy w stanie wam pomóc. Niewiele wiemy o sytuacji w mieście, więc Komandorze Hanharr masz pełną swobode w obieraniu celów.
[Godmoding on, Hanharr wchodzisz do kanałów i idziesz przez miasto, a raczej pod miastem, mozesz ominąć jakiś patrol coś rozwalić itp, zatrzymujesz się w momencie w którym dojdziesz do terenu twego pierwszego celu, który już ja opisze...]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Żbik dnia Śro 20:31, 17 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Pon 13:14, 01 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Gdy Mistrz odleciał na poszukiwanie Halcyona Hanharr czekał. Czekał aż wyruszą, a czekał siedząc na skraju polany i medytując. W tym momencie i tak nie mógł zrobić nic lepszego. Jednak już po krótkiej chwili, jego medytacje zostały przerwane, wiatr wiał od strony lasu i niósł ze sobą miły, orzeźwiający podmuch...przynosił także smród dymu. Nie było wątpliwości, Separatyści podpalili las. Nie trzeba było długo czekać aby inni też to poczuli, ewakuacja rozpoczęła się błyskawicznie. Potem szturm, w którym Wookiemu, nie dane było brać udziału. Niestety...ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Te kilka godzin poświęcił wraz z reszta składu do zadań specjalny na dokładne opracowanie planu. Studiował mapy i wszelkie zapiski jakie otrzymał, wiedział, że nie mógł tego zawalić, musiał być przygotowany perfekcyjnie. Wreszcie nadszedł czas... na miejsce dotarli przy pomocy AT-OP. Wszyscy członkowie grupy uderzeniowej byli jacyś ponurzy, zresztą Jedi też, na dodatek odczuwał pewnego rodzaju zdenerwowanie, jak przed ważnym egzaminem. Postanowił nie dawać tego po sobie poznać, aby jeszcze bardziej nie przybijać podległych mu żołnierzy. Gdy wreszcie dotarli na miejsce przywitał ich porucznik. Hanharr wysłuchał tego co żołnierz miał do powiedzenia, kiwnął nieznacznie głową na znak zrozumienia, zasalutował i machnął ręką aby jego skład podążył za nim do kanałów. Gdy już znaleźli się na dole Jedi od razu wydał pierwsze rozkazy:
-Ja idę pierwszy, wy trzej osłaniacie tyły- wskazał trzech klonów-Reszta za mną, idziemy w zwartym szyku, niech nikt nie zostaje z tyłu, meldować o każdym podejrzanym ruchu czy dźwięku.-po chwili wahania dodał jeszcze-Bez obawy, nie powinno być najgorzej. Damy sobie rade!- zakończył i ruszył przed siebie wspomagając swoje zmysły Mocą. Wszyscy dobrze wiedzieli, że nie będzie to ani łatwa, ani przyjemna misja, ale wiedzieli również, że zależy od niej wiele, bardzo wiele i Wooki liczył, że żołnierze dadzą z siebie wszytko aby doprowadzić ich wyprawę szczęśliwie do końca. Wciąż pełen obaw i niepokoju prowadził swój mini-oddział do stacji przesyłu energii. Zdecydował ,że to będzie ich pierwszy cel. Moc czuwała nad nimi gdyż podczas swej drogi nie spotkali żadnego patrolu. Gdy dotarli już na miejsce Jedi-Komandor zebrał wokół siebie swoich żołnierzy i powiedział:
-Atakujemy stacje przesyłu energii. Ruszacie na mój znak.-to mówiąc użył Mocy aby sprawdzić czy nie ma w okolicy wrogich jednostek-Napsujmy trochę oleju tym blaszanym łbom! Niech Moc będzie z nami!-powiedział na zakończenie pełen nadzieje, że wszytko pójdzie zgodnie z planem.Oby Moc rzeczywiście była z nami bo to się nam przyda- pomyślał i ruszył pierwszy aby sprawdzić teren choć trochę dokładniej.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hanharr dnia Czw 17:38, 04 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Pon 15:22, 01 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Klapa od kanałów ze zgrzytem odsuneła się, Wooki wystawił łeb przez otwór i z ulgą odetchnął powietrzem. Chyba godzine spędzili w kanałach a dla wyczulonego węchu była to istna droga przez męke. Tym razem starając się nie powodować zbędnych hałasów zasunął pokrywe, była dość ciężka ale nie dla Jedi.
Znajdował sie w jakiejś bocznej uliczce koło dzielnicy przemysłowej, miejsce gdzie mała która istota organiczna zapuści sie z własnej woli. Kątem oka dojrzał jakąś podejrzanie wyglądającą postać w długim płaszczu i kapturze, jednak nie zwrócili na siebie uwagi. Każdy miał swoje mroczne interesy i niebezpiecznie było wtykać nos w nie swoje sprawy. Gdzieś z północy zabrzmiały strzały artyleri Republiki, odpowiedziały im w tym samym tonie wybuchy z południa
- Dobrze, nadciągneły posiłki - jednak nawet posiłki mogły okazać się niewystarczające, jeśli Separatyści będą produkować ciągle nowe droidy. Spojrzał jeszcze w stronie gdzie huczały wystrzały Pudzianazatora II
- Nie teraz - Jedi podszedł do wyjścia na większą ulice, rozejrzał się. Nikogo nie było, bo i czego mieli szukać mieszkańcy. Dostrzegł też ciągnące się od fabryk rząd słupów i trakcji energetycznych. Zachęcony spokojem poszedł dalej. Miał już doskonały widok na stacje.
Stacja była położona w pewnym oddaleniu od jakichkolwiek zabudowań, oddzielona rozległym polem pustej przestrzeni porośniętej jedynie krzakami i wysokimi trawami. Przez makrolornetke dojrzal unoszace sie nad stacja jednoosobowe platformy, a ogrodzenie stacji patrolowały droidy w niezbyt licznych i częstych patrolach.
Sama stacja składała się z pomieszczeń kontrolnych i pola transformatorów, to one były najłatwiejszym celem, choć i wysadzenie centrum kontroli mogło zwiększyć szanse na uzyskanie porządanego efektu.
[
Nie musisz powtarzać tego co ja napisałem, możesz prowadzić dokładnie od momentu w którym skończyłem, w tym wypadku jesteś na skraju pola i patrzysz an stacje. Musisz zaplanować akcje...
]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Pon 18:47, 01 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Hanharr stał z makrolornetką przy oczach jeszcze przez chwilę po czym zawrócił do miejsca ,z którego przybył. Przez całą drogę zastanawiał się jak też można zaatakować pierwszy cel. Jedyne co mu w tej chwili przychodziło do głowy to przedostanie się jak najbliżej ogrodzenia. Musieli to zrobić szybko i bezszelestnie. Na ich korzyść działały wysokie trawy i nieczęste patrole droidów. Plan powoli zaczynał powstawać w głowie Wookiego. Najpierw powinni przedostać się do zabudowań będących najbliżej stacji, potem, wysokie trawy i krzaki dadzą im doskonałą kryjówkę przed fotorcepetorami robotów. Ogrodzenie powinni postarać się pokonać bez niszczenie blaszaków, wybrać taki moment, w którym patrol będzie znajdował się jak najdalej, jeśli to się nie uda, doborowi strzelcy z jego oddziału powinni bez trudu ściągnąć oponentów za pomocą snajperek, zresztą dzięki tej broni powinni sobie także z innymi ewentualnymi przeciwnikami. Następnie jak najszybciej musieli dostać się do pomieszczeń kontrolnych, trzeba było bezzwłocznie wyłączyć wszytko co się dało, wszelkie zabezpieczenia i system alarmowy. Potem pozostawało już tylko... BUM! Plan nie był perfekcyjny, ale tez chyba nie całkiem do du...niczego. Zbliżywszy się do włazu dał znak klonom aby opuściły kanał. Gdy wszyscy byli już na powierzchni Hanharr zasunął właz, ale nie do końca aby później móc łatwiej go otworzyć. Zebrał wszystkich i przekazał im swoja koncepcje po czym dał znak do wymarszu. Serce biło mu jak młotem, ale starał się ze wszystkich sił skupić tylko i wyłącznie na misji. Nie spodziewał się żeby wszytko poszło jak po sznurku, był prawie pewien ,że jednak coś nie będzie tak jak trzeba, ale to w końcu wojna, a z nią nigdy nic nie wiadomo, choć podobno nigdy się nie zmienia jest zawsze inna... Oddział szedł w podobnym szyku jak przez kanały, przemieszczali się powoli, ale ostrożnie, wreszcie udało im się bez szwanku dotrzeć do linii budynków znajdującej się najbliżej celu. Wszyscy padli na ziemi i poczęli czołgać się mozolnie do granicy pola zieleni. Przy jego krańcu Hanharr zatrzymał towarzyszy i przyłożył łeb do ziemi aby sprawdzić gdzie znajduje się najbliższy oddział. Drgania, a właściwie ich brak, wskazywały jednoznacznie, że był daleko. Wszyscy błyskawicznie powstali i ruszyli biegiem do ogrodzenie przeskakując je po kolei. Szczęśliwie znaleźli się po drugiej stronie bez szwanku i natychmiast rozpoczęli marsz do stacji kontroli. Po drodze nie napotkali przeszkód, ale na miejscu spotkała ich pierwsza podczas misji - drzwi były zamknięte. Klony natychmiast wzięły się do pracy. Czas uciekał, a drzwi wciąż pozostawały zamknięte. Nagle, jakby z nicości, pojawił się oddział robotów. Wooki nie miał wyboru, dobył miecza i w powietrzu rozległo się charakterystyczne brzęczenie. Na szczęście w tym momencie drzwi zostały otwarte. Jedi krzyknął do klonów:
-Wy zajmijcie się zabezpieczeniami. Ja rozwalę tych tu i zaraz do was dołączę.- to powiedziawszy, wspomagając się Mocą skoczył w stronę blaszaków i jeszcze zanim wylądował głowa pierwszego z nich potoczyła się po ziemi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Śro 14:41, 03 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Zwykłe droidy nie były godnym przeciwnikiem, pięć z nich padło od ciosów świetlnego miecza nim padł jakikolwiek strzał, jednak te sekundy wystarczyły aby wysłać radiowy sygnał i na korytarzach rozbłysły alarmowe światła. Chwilowo nie mogli nic z tym zrobić.
Tymczasem klony sprawnie zajeły się przejęciem punktu kontroli. Pracujące tam roboty zostały zlikwidowane, a organiczni pracownicy wygonieni na korytarz i ciągle trzymani na muszce. Jednoczęśnie dwójka klonów zakładała łądunki na panelu kontrolnym. Jedi wyjrzał szybe za którą była widoczna olbrzymia hala gdzie buczały transformatory ich następny cel... w końcu klon komandos oznajmił:
- Gotowe mamy 5 minut - Trzymając Neimoidian na muszce wycofywali się drugim wyjściem w strone hali transformatorów. Ponownie przystąpili do montowania ładunków, gdy tymczasem do pomieszczenia wbiegały pierwsze grupy droidów. Hanharr dość sprawnie powstrzymywał napływające fale jednak było ich zbyt wiele, ze zbyt wielu stron. Podbiegł do niego klon by zameldowąć:
- Gotowe - i natychmiast padł trafiony mocniejszym strzałem. Do tego łądunek uprzednio zastawiony w kontrolce wybuchł uruchamiając systemy przeciwpożarowe. Hanharrowi przyszło do głowy, że na tej planecie nigdy nie wyschnie, ale to śmieszne spostrzeżenie musiało ustąpić oczywistości iż byli otoczeni w wielkiej hali, w której za kilka minut wybuchnie kilkadziesiąt łądunków wybuchowy. Zastanowił się nad drogami ucieczki, teoretycznie mogli spróbować przedrzeć się przez jedną z grup, mieli granaty. Spojrzał w góre, nad transformatorami rozciągnięta była sieć rur wentylacyjnych. Jakieś cztery metry nie stanowiły problemu dla Jedi, ale dla klonów...
___________
Zmowu możesz pogodmodzić, zostało 4 klony, w sali jest jakieś 50 droidów, w całym ośrodku następne 150, sa speedery, stapy, jakiś pojazd kołowy też się znajdzie. Możesz pozabijac troche klonów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Śro 18:51, 03 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Sytuacja nie przedstawiała się ciekawie: jeden z klonów nie żył, byli otoczeni, za kilka minut miały wybuchnąć podłożone ładunki. Hanharr zastanowił się chwilę na możliwymi wyjściami i tylko jedno przychodziło mu do głowy. Natychmiast wydał rozkazy. Dwa klony rzuciły swoje granaty( w tym dymny) w najmniejszą grupę droidów. Wooki odczekał i nim dym opadł cała grupa przebijała się prze pozostałości robotów. Idąc przodem Jedi torował drogę mieczem, a reszta zabijała to czego on nie dosięgną. Nim się spostrzegli byli już poza salą. Nie było czasu do straceni, rzucili się pędem przed siebie, biegnąc przodem Padawan odbijał laserowe bolty nadbiegających przeciwników, a z tyłu wspomagały go strzały komandosów. Niestety blaszani z sali transformatorowej ruszyli w pościg i znajdowali się coraz bliżej uciekających. Mimo to dowódca nie był zdenerwowany, jego oczom ukazały się szerokie drzwi prowadzące na zewnątrz, do ich ocalenia. Gdy dobiegli Wooki otworzył je pchnięciem Mocy, a zza niego posypał się grad strzałów niszcząc czekające na nich przed drzwiami roboty. Nie zwalniając biegu Jedi prowadził ich wprost do stojącego nieopodal speedera. Gdy dopadli maszyny i wskoczyli do środka Hanharr zauważył, że jest ich tylko czterech, jeden z żołnierzy...gdzieś się zapodział. Nie na długo jednak, leżał on na ziemi między nadbiegającymi z transformatorowni droidami a ich pojazdem, sprawiał wrażenie martwego jednak Moc podpowiadała co innego. Nie zastanawiając się wiele ruszył biegiem w przeciwną stronę aby ratować kompana. Dopadł go i zarzucił sobie na plecy, nie czuł zbytniego ciężaru jednak laserowe błyskawice śmigały coraz bliżej jego głowy. Wstawał już gdy jeden ze strzałów musnął go w ramię, nie było to nic poważnego, ale na chwile spowolniło jego ruchy, byłaby to ostania chwila w jego życiu gdyby nie trzej żołnierze ze speedera, którzy nadlecieli w ostatniej chwili zasłaniając swego dowódcę pojazdem. Nie myśląc nad tym do czego mogło dojść przed chwilą Jedi wrzucił ledwo żywego towarzysza do pojazdu i rzucił do kierowcy:
-Znikamy stąd! Szybko!- klon posłusznie ruszył z miejsca przyśpieszając raptownie. Na razie Jedi nie podał gdzie dokładnie mają się udać, najpierw musieli się stąd wydostać. Poza tym miał na głowie rannego żołnierza i musiał się nim zająć, pomóc mu na tyle, żeby ten nie zginął, bo tego ,że nie weźmie już udziału w misji był pewien. Skupiwszy się robił wszystko na co pozwalały mu jego umiejętności aby uzdrowić swojego "pacjenta" . Hanharr starał się ze wszystkich sił, a klony robiły wszytko żeby opuścili teren stacji w całości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Sob 22:42, 06 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Pojazd repursorowy mknął poprzez pola za nimi leciało kilkanaście platform droidów, które raziły sabotażystów ogniem blasterów, ale i klony używały swych karabinów zgodnie z przeznaczeniem. Co nie zmieniało faktu, iż ich szanse na przeżycie były nikłe. Nie trzeba było wyczulonego zmysłu by czuć wiszące nad nimi niebezpieczeństwo. W fetorze walki Hanharr starał sie uratować życie trafionego klona, jednak jego umiejętności były niewystarczające. Klon umierał a Jedi nic nie mógł zrobić, aby mu pomóc. Do tego ich pojazd został trafiony i choć kierowca robił robić wszystko by utrzymać maszyne w powietrzu nie dawało to oczekiwanych rezultatów:
- Przygotować sie do awaryjnego lądowania - w zadziwiający sposób zdołał zniżyć lot maszyny i skręcic w jakąś boczna uliczke.
- Skaczcie Pasażerom nie trzeba było powtarzać, wyskoczyli na chwilę przed tym jak pojazd powietrzny rozbił się o ziemie, pochłaniając życie kolejnego komandosa. Została ich tylko czwórka, a z obydwu końców ulicy nadciągały droidy.
- Kapitanie, doradzam procedure AlfaBetaGamma [lol] Ewakuacje najistotniejszej grupy korpusu, czyli Kapitana i próbe realizacji zadania lub ograniczania strat... - Jedi zastanowiał się czy powinnien opuszczać żołnierzy, w tym czasie kolejny klon zginął od jednego z dziesiątek strzałów. Nie było czasu na rozmyślania:
- Wykonać - rozkazał a sam porwał dwa chlebaki z ładunkami wybuchowymi i wskoczył do zawczasu przygotowanej studzienki kanałowej. Na powierzchni każdy z dwóch klonów chwycił dwa karabiny i zmasowanym ogniem razili nadciągające droidy.
W kanałach Hanharr biegł ile sił, woda i szlam pryskała na boki, w końcu dobiegł do kolejnego włazu. Najpiew niepewnie wyjrzał czy rejon jest czysty, wyszedł. Znajdował się kilka uliczek od poprzedniego miejsca, nagle coś za jego plecami zapiszczało, błyskawicznie uruchomił miecz i puścił go w ruch, gdy się odwrócił miecz wrócił do ręki a korpus droida spadł na ziemie razem z platformą. Pojazd.
Wzbogacony o środek transportu Jedi pomknął w strone swego przeznaczenia - Superdziałą. Jednak to zadanie było o wiele trudniejsze od eliminacji stacji. Działo znajdowało się w środku Fotru, dookoła którego było mnóstwo zasieków, stanowisk artyleryjskich oraz patroli, Jedi nie wiedział za bardzo jak tam dotrzeć. Poprzez szkłą makrolornetki dojrzał wijącą się droge, którą co jakiś czas przejeżdżały wozy z zopatrzeniem. Dojrzał też coś co wyglądało jak wyjście wentylacyjne...
***
Wybierz sobie którąś droge i wejdź do środka, na razie możesz być niezauważony chyba że zrobisz coś głośnego. Zawsze mozesz zawrócić w strone wojsk.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Czw 16:24, 11 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Hanharr patrzył przez szkła makrolornetki na drogę prowadzącą do celu jego wędrówki. Założenia wydawały się zupełnie proste, jednak w praktyce sytuacja nie wyglądała różowo. Jego podwładni zginęli, czuł z tego powodu poczucie winy, zostawił ich tam ratując własną skórę, nie wiedział co nim pokierowało, przeczuwał, że nigdy się tego nie dowie. Starał się nie myśleć o tym co miało miejsce jeszcze chwile temu. Odganiając od siebie ponure myśli próbował skupić się tylko i wyłącznie na wykonaniu powierzonego mu zadania. Zawiódł tą piątkę, którą prowadził, teraz nie mógł zawieść reszty armii. Zebrał się w sobie i przesuwając wzrok po potężnych umocnieniach otaczających działo. Zauważył dwie potencjalne drogi, które pozwoliłby mu przeniknąć na teren warowni. Początkowo planował dostać się tam za pomocą jednego z wozów transportowych, ale odrzucił ten pomysł po głębszym zastanowieniu. Separatyści mogli sprawdzać każdy ładunek, a jeśliby go złapali, byłoby po nim. Ostatecznie wybrał drogę wiodącą przez tunel wentylacyjny. Skradając się niczym cień dotarł do kratki i otworzył ja najdelikatniej i najciszej jak potrafił. na szczęści wejście okazało się odpowiedni szerokie nawet dal rosłego Wookiego. Wchodząc do środka umieścił kratownicę na swoim miejscu i rozpoczął mozolną wędrówkę ciemnymi "korytarzami". Teraz gdy był juz w jakimś sensie w środku fortu poczuł się lepiej, ponure myśli odeszły choć na chwilę, a Jedi całą uwagę skupił na celu. Teraz tylko to się liczyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Pon 19:51, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Jedi myślał, że zaraz zwariuje, te szyby były stworzone dla Yody a nie dla poteżnego Wooki, chociaż tak włąsciwie były stworzone do cyrkulacji powietrza, a nie dla jedi sabotażystów. Nie miało to jednak znaczenia, wkrótce dotarł do czegoś co wydawało się wyjściem do korytarza, błysk miecza i metalowa osłonka opadła z brzdękiem. Padawan zeskoczył w ciemność, zastanawiał się gdzie jest, nawet zapalił miecz by lepiej widzieć... tory, szyne zasilającą. Neimoidia miała najbardziej rozwiniętą sieć metra jaką widział, choć przyszło Jedi na myśl iż to nie jest zwykła kolejka podziemna.
Nagle usłyszał świst i stuk, a zza zakrzywienia błysneły światła, pociąg pędził z oszałamiająca prędkością i Jedi miał na prawde niewiele czasu by podskoczyć, chwycić się na chwile sufitu, a następnie opaść na pędzące wagony. Problem dotarcia do Fortu został rozwiązany, ale nie był to jedyny problem.
Jedi zastanawiał się w jaki sposób dotrze do miejsca gdzie będzie mógł wyrządzić największe szkody... Niestety nie miał czasu by zaplanować dobrze , przyszłe działania gdyż pociąg dojechał do celu. Hanharr nie miał pojęcia co to za miejsce, jedyne czego mógł być pewien, to że hala jest olbrzymia, do tego pełna droidów i Neimoidian. Próbując pozostać w ukryciu obserwował hale, jak i pociąg na dachu którego przyjechał. Pojazd posiadał tylko jeden wagon, a raczej ramke, na której był umieszczony podłużny kontener. Jedi zwrócił też uwagę na dźwig, który zaczał przemieszczać swoje ramie nad pakunek. Grupa droidów mocowała stalowe liny do uchwytów, zapewne celem przeładunku była druga rampa, która po szerokich torach miała przejechać wprost pod - Hanharr spojrzał w góre - coś na kształt wrót hangaru w suficie. Wrót, które zaczeły się nagle rozwierać.
Nagle usłyszał ciche piknięcie za głową, odwrócił się by ujrzeć obiektyw droida obserwatora. BYło już za późno, na całym peronie rozległ się przeciągły alarm, Neimoidianie i roboty porzucili swoje zajęcia oddalając sie w strone wyjść, jednocześnie w pojawiło się jeszcze więcej robotów bojowych, a nawet droidów zabójców. W powietrzu krążyły małe droidy obserwacyjne, zapewne szukając inncyh intruzów. Jednak to co zaskoczyło Jedi najbardziej to brak strzałów, ochrona zdawała się zabezpieczyć teren jednak z tajemniczych przyczyn nie strzelali. Nagle gdzieś z góry rozległo się głuche dudnienie. Super działo musiało być bardzo blisko... Jedi poczuł też coś mniej namacalnego, coś co mógł wyczuć tylko ktoś obeznany z Mocą... Jedi. Gdy Peron został dokładne otoczony przez liczne droidy do hali wkroczyła cicho odziana na czarno wysoka postać. Szata szczelnie okrywała jej ciało, jedynie kaptur był zdjęty ukazując ciemnawą i pomarszczoną twarz. Hanharr nie miał wątpliwości iż stoi przed obliczem wielkiego Jedi, upadłego, ale ciągle o wielkiej znajomości Mocy. Postac przemówiła a głos jej był niski:
- Podziwiam cię uczniu Windu, iż dotarłeś aż tutaj, jednak każda droga ma swój koniec, a może i początek - w głosie czaiła się sugestia - Opór jest bezcelowy, twa misja nie do zrealizowania, odrzuć miecz a zyskasz szanse na dalsze życie, unieś broń a na zawsze złączysz sie z Mocą - tym razem sugestia ustępowała pola jawnej groźbie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Wto 15:17, 16 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Hanharr zmierzył swojego...przeciwnika od stóp do głów. Wyczuwał w nim mrok...ale do tego niepotrzebna była znajomość Mocy, czuł, że każdego przeszedł by dreszcz na widok odzianej na czarno postaci. Wooki gorączkowo zastanawiał się nad wyjściem z tej, jakże niewygodnej sytuacji. Powiódł wzrokiem dookoła, nie napotykając ani jednej przerwy w szyku droidów, nie miałyby szans uciec gdyby blaszaki rozpoczęły ostrzał, było ich zbyt wiele, a na dodatek był otoczony. Walka z tajemniczym "Jedi" również nie wydawała się rozwiązaniem. Nawet gdyby wygrał droidy dokończyłyby dzieła zabijając go w mgnieniu oka. A poddać się nie mógł, o nie, to była ostateczna ostateczność. Wciąż rozważając zaistniała sytuację odezwał się głośno i wyraźnie, czystym głosem. Nie dobył miecza, stał wyprostowany, schowawszy łapy w rękawy szaty.
-Mówisz, że nie mam szans? Kimże jesteś aby tak twierdzić? Twierdzisz, że zginę, ale twierdzisz tak mając za sobą armię droidów.-Hanharr przerwał, coś podpowiadało mu, że nie skończy się tylko na gadaniu, a nie śpieszyło mu się do tej, wydawałoby się, z góry przegranej konfrontacji-A z kim mam do czynienia ? Przedstaw się!-Jedi pomyślał chwile i postanowił grać na zwłokę, nie liczył żeby ktoś przyszedł mu z pomocą, był zdany tylko i wyłącznie na siebie-Co masz na myśli mówiąc o początku drogi? Co oferujesz, oprócz darowania życia, jeśli się poddam?- mówił co mu ślina na język przyniosła, postanowił zyskać trochę czasu. Dokładnie wiedział co znaczy ów (...)początek drogi, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Stanął przed wyborem...najtrudniejszym wyborem w jego życiu...Gniew, strach...i to co teraz czuł...zwątpienie, te uczucia nie były mu obce, targały nim emocje...może jest złym Jedi? Może nie powinien był nigdy nim zostać? Nie znał odpowiedzi na te pytania...w tej chwili nie wiedział prawie nic. W głowie wciąż kołatał mu się ten początek nowej drogi, tak kuszącej, wołającej do niego z daleka, jak najlepszy przyjaciel ,którego nie widziało się od wielu lat. Padawan dokonał już wyboru...jedynego możliwego, jedynego jaki mógł podjąć w takiej sytuacji.Mocy, miej mnie w swojej opiece, jeśli robię źle- pomyślał i...nie zrobił nic. Czekał na ruch z drugiej strony barykady.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Wto 15:52, 16 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
- Nie Wiesz? - mroczny jedi zdawał się nie wirzyć w niewinność Hanharra. - Czyżby szkolenie na Corusant stało się tak ubogie, iż zapomina się tam o przeszłości. O dawnych Mistrzach, dawnych stronach konfliktu. Za moich czasów tak nie było! Tak, sam byłem kiedyś w Zakonie, widać jest to etap, który trzeba przejść! Jam jest Sora Bulq były Rycerz Jedi. - Wróg zliżył sie na tyle, że Hanharr mógł widzieć jego pomarszczoną twarz obcego wyraźnie, ale też na tyle by móc uderzyć nagle mieczem[/i] - Jednak Zakon to tylko etap, który trzeba zakończyć, by odkryć prawdziwą wiedze. Tą którą czerpie się zarówno z Zakonu, jak i z wnętrzna nas samych. - Najwyraźniej przeciwnik był w swoim żywiole. Gdyż kontynuował nawet gdy roboty manipulowały coś zładunkiem kolejki, Hanharr zaobserwował też jak Neimoidiianinwyszedł z kontrolki lokomotywy. - Teraz już nie jestem więźniem Mocy, nie robie tego co mi podpowiada, tylko to co sam chce, to ja kontroluje Moc. Jestem wolny! A czy ty jesteś wolny, czy masz poczucie, że sam wybierasz swoje ścieżki, czy możesz uczyć się tego czego chcesz? - były Jedi przymknął oczy - Czuje w tobie wiele emocji, emocji które mogły by z ciebei uczynić wielkiego Jedi, władce Mocy... Czy nie Vatapad jest twoją scieżką? Moją jest, kiedyś nie potrafiłem wykorzystać możliwości najlepszego ze stylów, jednak to już przeszłość, gdyż teraz jestem mistrzem. A ty? Chcesz być Mistrzem, chcesz poznać całą wiedze, a nie tylko to co Rada Jedi uzna za "odpowiednie" - ton jego był wyraźnie pogardliwy - Z pewnością uznajesz, że opanowała mnie Ciemna Strona, tak uczyli cię Mistrzowie. Jednak ja ci powiem, iż to fałsz. Nie ma Ciemnej Strony, jest jedynie prawda, przed którą was bronią. Dowód? - Jedi zamyslił sie, bardzo długo jakby starał się przemyśleć nie to co jest tylko co się stanie - Pytałeś o propozycje. Oczywiście pierwsza to przyłączenie się do mnie i do Mistrza Dooku. Myślisz, że jesteśmy po złej stronie, że używamy siły? Jednak czy republika jest inna, czy Jedi są inni? Sam widziałem jak na rozkaz swych dowódców krążownik Republiki staranował nasze jednostki. Nie liczył się tam nikt ze smiercia załogi. My używamy droidów, Republika ma za nic życie własnych dzieci. Mało... ? Gdy tylko Flota Wolnych Systemów zostanie pokonana sam będziesz mógł sie przekonać co zwyciężcy zrobią z przegranymi. O tak widziałem to w swych wizjach... - znowu się zamyślił
- Ale, my nawet gdy przegrywamy mamy zasady, oferuje ci więc z jednej strony możliwość rozwijanai twych umiejętności ponad wszelkie granice, z dugiej... wolność. Jeśli chcesz moge rozkazać, aby dano ci pojazd cywilny, którym dolecisz gdzie chcesz, tylkoz jednym warunkiem, nie będziesz juz walczył na Neimoidi, ani nie nigdy nie zabijasz żadnego Konfederata. Jest oczywiście trzecia droga.... możesz uruchomic swój miecz i przekonać się jak mało znacząca jest wiedza wyniesiona z Zakonu. Wybór naleźy do ciebie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Wto 19:53, 16 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Hanharr stał niewzruszenie jak skała, nawet gdy jego przeciwnik zbliżył się znacznie. Tkwił w miejscu i słuchał z wyraźnym zainteresowaniem wykładu...Sory Bulq`a. Słyszał o tym Jedi, o jego umiejętnościach w walce i o tym, że przeszedł na Ciemną Stronę. Odetchnął z ulgą, postąpił dobrze nie atakując od razu, teraz wiedział ,że jego szanse byłyby nikłe. Ale w tej chwili miał juz plan, kolejka była jego szansą! Pozostawiona bez opieki aż się prosiła żeby wskoczyć i odjechać. Ale Padawan nie schował łap w rękawy na darmo. Rozłączany miecz świetlny czasem był na wagę złota. Podczas gdy upadły Jedi snuł swój wywód, jego młodszy "kolega po fachu" gotował się do uderzenia. Aby nie budzić podejrzeń jedna z części miecza bezpiecznie spoczywała przy pasie, druga natomiast ,gotowa aby uderzyć w każdej chwili, w łapie. Gdy wreszcie mógł dojść do słowa, włochaty strażnik pokoju odezwał się:
-Wszystko to co mówisz...daje mi do myślenia. Skłania do refleksji. Twoja propozycja wydaje się być jak piękny sen. Tak wiele za tak niewiele.- Wooki przerwał dobierając odpowiednie słowa- Nie wiedziałem, że Republikanie potrafią być tacy okrutni...Ja...Ja nie zdawałem sobie z tego sprawy... żeby posłać statek pełen istnień na pewna śmierć...To tak nieludzkie, że ledwo mogę w to uwierzyć. Pytasz czy nie chce być Mistrzem? Mogę odpowiedzieć tylko: tak. Marze by być potężnym i niepokonanym.- wszytko co mówił było najszczersza prawdą, chciał być Mistrzem, było mu ciężko uwierzyć w to ,że republikańscy dowódcy byli zdolni do czegoś takiego...ale była woja, a ofiary były w nią wliczone. Wypluwał z siebie istny potok słów, aby maksymalnie odwrócić uwagę przeciwnika- Dzięki Tobie przejrzałem na oczy. Dziękuję, ale nie sadze żebym był gotów przejść na stronę prawdy, na to jest za wcześnie, nie jestem gotów. Nie zostanę tu, nie będę również walczył z Tobą. Zróbmy tak jak mówisz Mistrzu, rozkaż podstawić pojazd i już nigdy mnie nie zobaczycie wśród wojsk.- zakończył Hanharr i wyciągnął łapę w stronę Sory. Plan był prosty, gdy tamten poda mu dłoń, Wooki uderzy mieczem ukrytym w drugim rękawie. Padawan nie chciał zabić przeciwnika, planował uderzyć tak ,żeby go co najwyżej dość poważnie zranić, to dałoby mu również osłonę przed ogniem blaszaków, chyba nie są na tyle głupie żeby strzelać do dowódcy? Jeśli uda mu się pojmać upadłego Jedi, będzie mógł uciec z nim kolejką. Widział, że to trudna sztuka, i dlatego na wszelki wypadek gotów był w każdej chwili rzucić się do kontrolki kolejki, aby zabrać swój tyłek stąd jak najszybciej. Tymczasem, nie wybiegając w przyszłość, Wooki starał się kompletnie oczyścić swój umysł i nie myśleć wcale o broni ukrytej w rękawie, ani o niczym związanym z jego podstępem. Liczył ,że Moc go poprowadzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Wto 23:40, 16 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Sora spojrzał na wyciągniętą dłoń, jakby nad czymś się zastanawiał.
- Dobrze, widzę że już pierwszy krok wykonałeś, niestety jeszcze druga droga przed tobą - co mówiąc wyciągnął swą dłoń. Na to Padawan czekał, już zacisnął łape na ręce Mrocznego Jedi, by błyskawicznie wyszarpnąć swój miecz i uderzyć, gdy nagle nieznana dotąd siłą wstrząsneła jego ciałem, mimo swej ogromnej wagi odleciał na kilka metrów w tył, a z ręki Sory tryskały ciągle pojedyncze błekitne wstęgi, każde zetknięcie z tymi promieniami zdawało się sprawiać czysty ból, choć nie pozostawiało żadnego śladu na szacie. Hanharr skupił się by przezwycieżyć atak. Jednak szczęśliwie okazało się to niepotrzebne gdyż ten skończył tak samo nagle jak rozpoczął.
Tymczasemdroidy zakończyły proces zawieszania pakunku do dzwidu i cały wielki kontener zaczął przesuwać sie w strone drugiej platformy. Jednocześnie przez wielkie wrota w suficie zaczeły opadać kolejne stalowe liny.
Wróg sam wydobył swój miecz, jednak był opuszczony jekby nie zamierzał atakować.
- Podstęp, a więc i ciebie dopadło zwyrodnienie zakonu. Czy rzeczywiście poszanowanie zasad czystej gry musiało ustąpić pragnieniu zwycięstwa za wszelką cene? Jestem zawiedziony, liczyłęm że razem ze mną będziesz poznawał możliwości jakie oferuje Moc, dostrzegałem możliwość iż postanowisz powrócić do twych ciemiężycieli. Jednak wybrałeś trzecią opcje. Widać Moc tego chciała. - Jedi ruszył do ataku, jego ciosy były szybkie i precyzyjne, zawsze atakował z doskoku, zadając kilka ciosów pod rząd i wycofując się. Choć z trudem udawało się kolejne próby obronić... A gdzies w tle potężny pakunek dryfował w powietrzu w kierunku platformy na szynach.
___
Możesz:
A) walczyć, kontynuujemy pojedynek
B) uciec kolejką, tu masz większą swobode wsiadasz do kolejki i jedziesz.
C) cos innego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hanharr
Padawan
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kashyyyk
|
Wysłany: Śro 15:43, 17 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Wooki przekonał się boleśnie, że przecenił swoje możliwości nie doceniając jednocześnie umiejętności Sory. Teraz było już za późno na wszelki rozmyślania, Jedi skupił się całkowicie na parowaniu ciosów przeciwnika. Na razie jego zasłona pozostawała nieprzerwana, i planował utrzymać ją aż do od momentu w którym odjedzie kolejką...bo w tej chwili tylko to przychodziło mu do głowy. Kontynuowanie pojedynku byłoby jak samobójstwo, nie był na tyle doświadczony aby mierzyć się z upadłym Jedi. Hanharr parował kolejne ciosy, zbliżając się jednocześnie do pojazdu, który wydawał się być jego jedynym wybawieniem. Lekko zmęczony ciągłymi atakami Padawan zebrał się w sobie i precyzyjnym skokiem dopadł do kontrolki. Rozgorączkowany nacisnął przycisk opisany "Zapłon" i zwiększył prędkość do maksimum. Cholerne ustrojstwo!- pomyślał o ruszającym powoli sprzęcie. Wciąż nie był do końca pewien swojej ucieczki, Sith mógł przecież w każdej chwili dostać się na którąś z platform. Mimo tego był dobrej myśli, a jego pojazd nabierał szybkości i poruszał się coraz sprawniej. Wreszcie osiągnął pełną prędkość zostawiając niefortunną stację daleko za sobą. Po jakichś dwóch minutach pociąg wyraźnie zwolnił i zwalniał dopóki nie stanął w miejscu(Separatyści oczywiście wyłączyli prąd…znowu) ale do tego czasu Jedi juz w nim mnie było, wyskoczył wcześniej i ruszył pędem przed siebie, próbując jednocześnie skontaktować się ze swoim Mistrzem przez Moc. Nie ryzykował z komunikatorem, to byłoby zbyt niebezpieczne w tym miejscu. Teraz chciał tylko aby Windu odebrał jego widomość i przybył jak najszybciej po niego, Wooki wciąż nie miał pewności co do tego, że Sora Bulq nie ruszył za nim w pościg, droidami nie przejmował się aż tak bardzo, w porównaniu ze starym "Jedi" były niczym. Wciąż pędząc przed siebie, zaczął zastanawiać się poważnie nad użyciem komunikatora, postanowił jednak wstrzymać się z tym do momentu kiedy nie będzie się dało nic, ale to nic, juz wskórać Mocą. Tymczasem gnał przed siebie niezmordowany...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Czw 19:05, 18 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Gdzieś w pobliżu Memeito City Mistrz Windu swoim zwyczajem owtierał się na Moc. Wyczuwał, że gdzieś w fortecy jest jego Padawan, chwilami przed oczami ukazywał mu się obraz biegnącego ciemnym tunelem Wooki, wprost w strone miasta, które było już opanowane przez Republike. Nagle jego koncentracja zpstała przerwana przez sygnał komunikatora:
Wycofujemy sie, za 17 godzin będzie tu wielka flota Separatystów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Mace Windu
Mistrz Jedi
Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Haruun Kal
|
Wysłany: Pią 19:50, 19 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Mace wyczuł że jego uczeń ucieka.Gdzieś tam czuł jeszcze silniejszą istote.
Jedi wsiadł na speedera i ruszył w kierunku miasta.Jechał dość szybko i tak by go nie zauważono.Wjechał w kompleks budynków które nie były daleko od fortecy.Czuł że za jakiś czas jego uczeń wybiegnie w tym miejscu.
Nie musiał długo czekać.Jego uczeń właśnie obok niego przeleciał.Mece chwycił go za ramię i pociągnął do siebie.
-Wszystko dobrze ? Ktoś Cię gonił prawda ?! Kto to był ?- Byli za blisko miasta separatystów żeby kontynuować tą rozmowę.Obaj wsiedli do speedera i w tym czasie padawan opowiedział o wszystkim mistrzowi.
Mace już nie wyczuwał żadnego niebezpieczeństwa.
Zbliżali się do miejsca ewakułacji.To było teraz najważniesze.Zrobił narazie wszystko co miał zrobić i co mógł zrobić.A na Sore przyjdzie czas...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|