Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Sob 0:22, 13 Sty 2007 Temat postu: Misja na Corelli |
|
|
Rozpoczęcie misji przez gracza zatwierdzone przez MG, czyli mnie:)
Mistrz Gry: Faeton
Gracz: Timo Snyder
Snyder wychodząc z siedziby Wata Tambora, mógł odetchnąć z ulgą. Miał wielkie szczęście, że zastał akurat samego radnego w swoim biurze. "Tak, bo było prawdziwe przeznaczenie" Powiedział do siebie szmugler. Przypomniał sobie dzień, w którym zdecydował wstąpić w szeregi Separatystów. Był wtedy po raz pierwszy w odległych regionach, które od dawna nie należały do Republiki. Udał się wtedy swoim CEC YT-1210 w samo serce przestępczości, na rządzoną przez Huttów Tatooin. Miał tam do załatwienia kilka spraw. Między innymi musiał dokonać istotnych poprawek w systemie sterowania swojego transportowca. Poza miał towar do dostarczenia dla samego Jabby. Oczywiście z samych Huttem nigdy się nie spotkał, bo za gangstera drobnymi sprawami zajmowali się jego liczne sługusy. Natomiast miał okazję poznać sytuację na pustynnej planecie. I rzeczywistość z jaką się tam spotkał przerażała go. Dotąd był wychowanym w bogatej rodzinie snobem, zawsze elegancko ubranym, nigdy nic mu nie brakowało. Rodzice, gdy tylko chciał, spełniali każde z jego zachcianek. To nie znaczy, że go rozpieszczali, ale Timo nie był świadomy, że ludzie mogą żyć w takiej nędzy jak na Tatooin. Zresztą, czy to można było nazwać życiem? Ciągłe przestępstwa, niewolnictwo, hazard, wyścigi. Tym żywią się dzieci pustyni. Snyder nagle spoważnial i spóścił oczy, wpatrując się gdzieś w dal. To właśnie wtedy pilot przyrzekł sobie, że zemści się na Republice. Na Republice, która nawet w czasie największej prosperiity nie była wstanie zaprowadzić porządek na Tatooin. Na Republice, która pod hasełkami równości i braterskości zaprowadziła rządy oligarchiczne. Rządy bogatych nad biednymi. Snyder przygryzł wargę. Jak to dobrze, że odszukał go Mico i wskazał jedyną właściwą drogę - żołnierza Konfederacji Niezależnych Systemów. Mimo to upłynęło jeszcze dużo wody zanim młody pilot dotarł do Wata Tambora. Dobrze się jednak stało, że postanowił przystąpić do Separatystów. Czuł, że pomimo osobistej niechęci do Skakoaina, radny może pomóc mu wybić się.
Przez te rozmyślania Corellianin nawet nie zauważył jak szybko minęła mu droga powrotna do hangaru. Porozmawiał jeszcze chwilę z zarządcą placówki i po krótkiej odprawie zasiadł do sterów swojego statku. Myśliwiec był już gotowy do startu. Chwilę później Timo opuszczał już planetę i obrał nowy kurs - Corellia. "Dom" Mruknął szmugler. Tak dawno go tam nie było. Teraz będzie mógł przypomnieć sobie stare dzieje. Być może naprawić dawne błędy... Jednak priorytetem pozostawało przygotować rezydencję Snyderów na czas przybycia radnego Tambora. A także poczynić pewne kroki do rozwiązania problemu Coreliańskiego. Snyder po wskoczeniu w nadświetlną zaczął już studiować w Holonecie kolejne numery The New Corellian. "Czarne Słońce rozbite... fatalnie... Spęcia na linii Corellia - Republika..." Wiele się działo na Corelli i odcedzenie ważnych informacji od zwykłych plotek trochę zajmie Snyderowi. Timo wierzył jednak w swój zmysł i intuicję.
Do lądowania pozostało jeszcze dużo czasu, więc zmęczony pilot postanowił się trochę przespać, włączając autopilota. Przed snem wysłał jeszcze wiadomość do burmistrza Coronet City z prośbą o lądowanie na platformie koło pałacu Snyderów. Wygodnie rozsiadł się w fotelu i czekajac na odpowiedź zasnął, marząc o pięknych Twilleczkach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Faeton
Game Master
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:14, 13 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Najemnik spał kilka godzin i kiedy wybudził go brzęczyk systemu hipernapędu robił sobie wyrzuty, że zasnął na tak długo. Snyder przetarł zaspane oczy, przeganiając resztki snu i zaczął pobieżny przegląd systemów swojego niewielkiego pojazdu. Wskaźniki poinformowały go, że za kilka chwil opuszczą bezpieczną hiperprzestrzeń i wyjdą w okolicach rubieży systemu corelliańskiego. Jego ojczysta planeta była specyficznym światem, gdyż pomomi togo, że była jedną pośród milionów zdatnych do zamieszkania globów, to kumulowała bogactwo pokaźnej części Światów Środka, należąc do jego głównych ośrodków. Zgodnie z panującymi na Corelli zasadami bezpieczeństwa, wyjście z nadprzestrzeni odbywało się na granicy systemu, skąd podróżny mógł udać się na powierzchnie jednego z pięciu braci. Snyder zamierzał lecieć prosto na macierzysty świat, pomijając takie planety jak Talus, Tralus, Selonię, Dral jak i stację Centerpoint. Jakieś było jego zdziwienie, kiedy odpowiedź na komunikat wysłany do biura burmistrza stołecznego miasta Corelli - Coronet nie nadchodziła. Nie pozostawało mu nic poza lotem w stronę planety. Kontrola lotów systemu nie dała mu jednak długo czekać:
- Tutaj Kontrola Ruchu Systemu Corelliańskiego. Zdefiniuj cel podróży i czekaj na podanie parametrów toru podejścia.
Komunikat nie pozostawiał wiele pola do manewru. Pilot niewielkiego myśliwca posłusznie wykonał polecenie dużurnego ruchu i znowu niedługo czekał na reakcję. Poda mu dane wyraźnie wskazywały, że ma lądować na jednym z orbitalnych kosmoportów. Jak to?! Przecież żądał lądowania na powierzchni planety!
- Chyba czegoś nie zrozumieliście! Jestem Timo Snyder i żadam prawa lądowania w mojej posiadłości! Dzwoniłem w tej sprawie do samego burmistrza Coronet!
- Tak chłopcze, a ja jestem Freedon Nadd i w wolnych chwilach ucinam sobie pogawędki z kanclerzem Palpatinem...Ląduj tam gdzie Ci nakazano, albo znikaj nam z ekranów. Chyba długo Cię nie było na Corelli, bo tutaj już od dawna panuje zakaz lotów poza wyznaczonymi strefami, a ląduje się tylko w kosmoportach. Ty wylądujesz na orbicie, albo wracaj skąd przyleciałeś.
- Ale burmistrz
Nadzorca ruchu chyba miał dosyć natręta:
- Słuchaj, zaczynam tracić cierpliwość , albo lądujesz gdzie my chcemy, albo znikaj mi z ekranów! Bez odbioru!
Wściekły najemnik omal nie zdemolował zestawu komunikacyjnego! Przecież należał do sławnego rodu! Jak mogli go tak potraktować?! Najwyraźniej sprawy na Corelli nie miały się dobrze! Jak to nie można lądować gdzie się chce?! Z przykorścią jednak stwierdził, że lepiej nie ryzykować. Ewentualna interwencja CorSecu, wymuszona samowolnym zachowaniem intruza mogłaby wystawić jego misję na szwank. Snyder skirował nos myśliwca w kierunku widocznej już planety. Przed nim lądowanie na jednym z giantycznych orbitalnych kosmoportów, skąd promem pasażerskim uda się na powierzchnię do jednego z terminali w dowolnie wybranym mieście Corelli. On jednak cel podróży miał od dawna zdefuniowany, leci do Coronet.
Obsługa kosmoportu, noszącego numer SP-7, poinformowała Snydera o opłatach za postój jego myśliwca na lądowisku długoterminowym. Po prawdzie nie była to kwota niewielka, należałoby zastanowić się nad załatwieniem przetransportowania pojazdu na nieco tańsze miejsce postoju... Konieczność rozstania z myśliwcem nieprzyjemnie zaskoczyła Separatystę, przecież na powierzchni nie miał nawet grawimiobila. Jakoś nie wyobrażał sobie siebie kupującego bilet miesięczny na komunikację publiczną. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, po załatwieniu formalności poszedł do terminala promowego. Okazało się, że przewóz na powierzchnie planety nie należał do najtańszych. Te orbitalne kosmoporty to prawdziwe pijawki! Nie dość, że opłaty za garażowanie były skandaliczne, to jeszcze nie sposób było ich opuścić nie płacąc kolejnego hararczu firmie przewozowej obsługującej połączenia z powierzchnią. Snyder z odrazą spojrzał na logo kompanii: "Diagao Transportation" i pomyślał: Przeklęci zdziercy...pewnie nieźle posmarowali Zarządowi Ruchu, za kontrakt na przewóz pasażerów z kosmoportów". Zgrzytając zębami usiadł w jednym z foteli i patrząc przez iluminator przekilnał jeszcze kilka chwil nie zwracając uwagi na współpasażerów. Lot trwał kilkanaście minut, gdyż ruch nad Corellią był całkiem spory, a kapitan promu schodził w sposób eliminujący niedogosności wchodzenia w atmosferę planety. Taka nadmierna ostrożność denerwowała doświadczonego pilota jakim był Snyder. Gdyby tylko mógł wylądować na powierzchni już dawno byłby w domu! Te i tuzin innych myśli przewijało się przez jego głowę kiedy szybkim krokiem opuścił budynek terminala, który nieszczęśliwie był znacznie oddalony od samego Coronet. To jednak nie stanowiło większego problemu, bo przed terminalem stał sznur taksówek czekających na klientów. Pozostało wybrać którąś, podać adres i rozkoszować się przejażdzką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Wto 20:23, 16 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Timo Snyder wychodząc w swoim płaszczu z budynku terminala, odczuł na policzkach powiew wiatru. Pilot stanął i zaczął wdychać świeże, zupełnie różniące się od tego na Skako, powietrze. Przymknął na chwilę powieki i miarowo oddychał. "Tak dawno nie było go w domu" Snyder otworzył oczy. Prawie natychmiastowo skupił się na chwili teraźniejszej. Znajdował się na parkingu, otoczony przez takstówki, których kierowcy z radością dostaliby wysoki napiwek od najemnika. Timo rozważał jeszcze możliwość skomunikowania się z Sufwellem, swoim osobistym służącym (który tak naprawdę by jego jedyną rodziną). Jednak porzucił ten pomysł, lacąc coreliańską limuzyną przez centrum Coronetu mógłby zwrócić na siebie zbyt wielkią uwagę. A to przecież nie leżało w interesie separatysty. Pilot wsiadł do kabiny pierwszej lepszej taksówki i zamówił kurs do posesji Snyderów na peryferiach Coronetu, obiecując wysoki napiwek za jak najkrótszy czas podróży.
Podczas lotu Snyder mógł zastanowić się nad tym co spotkało go podczas lądowania. Jakie to szczęście, że CorSec nie sprawdzał trajektorii lotu myśliwca Tima. Gdyby miejscowe służby bezpieczeństwa dowiedziały się o jego kontaktach z radnym Tamborem, byłby skończony. Timo przygryzł wargę. Wiele się zmieniło na Corelii... Jego zachowanie po usłyszaniu niedorzecznych rządań kontroli lotu było zupełnie niepotrzebne. Powinien ze spokojem przyjąć tą drobną niedogodność. W każdym razie trzeba będzie poważnie porozmawać z ważnymi osobami na odpowiednich stanowiskach oraz być może użyć pewnych środków persfazji (mianowicie ładnej sumki kredytów), aby władze Corelli znów przestrzegały dobrych obyczajów na planecie. W końcu o ile do osoby Snydera raczej nikt nie powinien sie przyczepić, to jednak wizyta Wata Tambora mogłaby wzbudzić poważne zastrzeżenia.
Kiedy pilot zakończył swoje rozważania, zauważył że pojazd zbliżał się do zbudowanego w starym stylu pałacu.
-To jak panie Snyder? Kierowca widocznie poznał słynnego dziedzica fortuny. -Powracamy po 7 latach do rodzinnych stron? Miejmy nadzieje, że zostanie pan z nami jak najdłużej. Tu jest pana miejsce."
Kierowca starał się zagadnać, jednak nie najlepiej mu to wychodziło. Gdy jego taksówka zatrzymała się przed wrotami posesji. Otworzył drzwi Snyderowi i zaproponował wniesienie bagażu do domu.
-Dziękuję, ale dalej poradzę sobie sam. To pańska zapłata.
Snyder wyjął z kieszeni 50 kredytów co bardzo uradowało taksówkarza.
Jeszcze kilka kroków i młodzieniec będzie w domu. U progu wrót wejściowych czekał na niego już jego służący. Sufwell z nieukrywaną radością przywitał panicza i pomimo nalegań wziął walizkę Snydera.
- Co panicz robił przez tak długi czas?
- Głównie podróżowałem. Bywałem tu i tam... Tak się zastanwiam, czy moja pracownia komputerowa nadal funkcjonuje?
- Oczywiście. Rok temu kazałem zainstalować nowe układy scalone.
- To znakomicie. Będę musiał trochę sam popracować. A właśnie. Czy mógłbyś zorganizować spotkanie z burmistrzem Coronet city? Mam znim kilka słów do zamienienia.
- Zobaczę, co da się zrobić. Lecz wpierw panicz powinien napić się corelliańskiej herbaty i odpocząć.
- Tak, prawda. Wygodne łóżko moze być przydatne. Aha, Sufwell, mój myśliwiec znajduje się w okolicznym Kosmoporcie. Mógłbyś przetransportować go do naszego hangaru?
- Ależ oczywiście paniczu, niech się panicz o nic nie martwi. Teraz czas odpocząć.
Majordomus odprowadził Snydera do jego sypialni, zamknął drzwi, na odchodne obdarzając najemnika skromnym uśmiechem.
- Ach! Wreszcie w domu!
Tymi słowami zakończył się dzień dla Snydera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Faeton
Game Master
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:02, 16 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Snyder wygodnie rozparł się w wielkim skórzanym fotelu w gabinecie burmistrza Coronet, sącząc podanego mu drinka. Jego gospodacz jeszczenie się nie pojawił. Do gabinetu wprowadziła go uprzedzona o spotkaniu sekretarka, która zachowywała się względem niego z wielką galanterią, zupełnie jakby podejmowała samego dyktatora Corelli. Separatysta podziwiał minimalistyczny, typowy dla Corelli, wystrój pokoju, który pomimo surowości był pełen godności i elegancji. Najemnik prawie zasnął znużony przedłużającym się oczekiwaniem, kiedy z półsnu wyrwał go znajomy głos:
- Paniczu, paniczu...
Dziwne, przecież burmistrz nigdy tak się do niego nie zwracał, co więcej Snyder utwierdzał się w przekonaniu, że wołająca go osoba nie była burmistrzem...przecież to jego służący, ale co u licha robi w ratuszu?! Przecież miał czekać na dole, przy grawimobilu! Najemnik oparł się w fotelu mrużąc oczy przed wpadającym do pomieszczenia od strony wielkiego okna światłem. Ku jego zdziwieniu jego dłoń nie natrafiła na chłodną skórę pokrywającą jeszcze przed chwilą fotel, lecz na delikatny materiał! Snyder osłonił oczy dłonią i spojrzał w kierunku drzwi. Przed nim faktycznie stał jego służący, a pokój w którym się znajdował wcale nie przypominał znanego mu gabinetu burmistrza! Znajdował się we własnej sypialni i leżał we własnym łóżku...To był tylko sen! Sufwell patrzył na panicza zaniepokojony i niepewnie zaczął:
- Paniczu TImo, czy wszystko wporządku. Wygląda pan na zdezorientowanego...
Snyder przeczesał przetłuszczone włosy dłoniom, przetarł oczy i spojrzał na wiernego sługę:
- Ecch, wszystko wporządku, poprostu miałem dziwny sen...śniło mi się, że rozmawiałem z burmistrzem, właściwie nie rozmawiałem...nieważne.
Sufwell wyglądał na jeszcze bardziej zaniepokojonego
- Właśnie, to mi przypomina, że mam dla pana raczej złą wiadomość. Chodzi o burmistrza właśnie. Niestety Dorn Lodovico zmarł nad ranem. Zawał serca, ekipa reanimacyjna nie zdążyła dotrzeć na czas. Bardzo mi przykro sir.
Katastrofa! Burmistrz był jedynym cennym kontaktem w Coronet. Co prawda Timo znał kilku pomniejszych polityków, jednak nie mieli oni większych wpływów. Zresztą powiedzieć, że ich znał byłoby nadużyciem. Znali ich jego nieżyjący rodzice, on widział ich kilka razy na organizowanych przez nich przyjęciach. Sufwell kontynuował:
- Skoro burmistrz zmarł w takich okolicznościach, trybun Bel Iblis zapewne wyznaczy kogoś czasowo sprawującego funkcję, do przyspieszonych wyborów.
- Cudownie, cudownie!
Najemnik był załamany, jak teraz miał doprowadzić swoją misję do pomyślnego końca?
- Przepraszam paniczu, może nie powinienem się wtrącać, ale czy ma pan jakieś problemy?
- Ech Sufwell, dopiero mogę mieć.
- Hm...strasznie mi przykro, jeżeli mógłbym jakoś pomóc?
- Bardzo bym chciał, naprawdę...
Stary kamerdyner poddał się i ze smutnym uśmiechem zaproponował:
- Cóż paniczu, może śniadanie poprawi panu humor. Wszystko czeka przygotowane na dole.
Sufwell cicho wyszedł z sypialni pozostawiając swojego wychowanka z dosyć nieprzyjemnymi myślami. PRzyszłość nagle nabrała ciemnych barw...
Snyder nie sądził, że kilka kromek tostów z masłem i dżemem potrafi zmienić katastrofę w sukces, niemniej jednak naciągnął na siebie szlafrok, na stopy nałożył pantofle i poszedł do łazienki, gdzie wziął gorący prysznic i jeszcze pół-mokry zszedł do jadalni. Schodząc po długich schodach zwrócił uwagę, że wielki hall jego domu, właściwie pałacu, był w raczej opłakanym stanie. Ze ścian odpadał tynk, odsłaniając cegły, boazeria była w wielu miejscach wypaczona i popękana, a dywany przetarte i wyblakłe. Schody niepokojąco trzeszczały a zamiast obrazów widniały jedynie nieco jaśniejsze od reszty ścian, prostokąty i kwadraty wyznaczające miejsce ich niegdysiejszego na nich spoczynku. Kiedy wreszcie Snyder dotarł do jadalnie, zabrał tacę z talerzem i szklankę soku i poszedł do niegdyś wygodnej biblioteki, która pozostawała jednym z niewielu utrzymanych w porządku pomieszczeń. Snyder zapadł w ulubiony fotel, jedzenie odstawił na stolik do kawy i zanim nim się zajął włączył holowizję. Przegryzając tosty i dłubiąc widelcem w jajecznicy, przerzucał kanały, które zgodnie informowały o śmierci burmistrza, debiutach giełdowych, najnowyszych zarządzeniach trybuna Bel Iblisa i sporze między CEC i C-SPL a Corelliańską Izbą Handlową dotyczącym zamówień rządowych na okręty wojenne dla CorDefence.
Przy ostatnim kęsie smażonego bekonu, do pokoju wszedł Sufwell. Snyder zniechęcony przygnębiającymi informacjami dotyczącymi burmistrza zapytał:
- Sufwell czemu dom jest tak zaniedbany? Czyżbyśmy nie mieli już pieniędzy?
- Ekh, sir, obawiam się, że kilkanaście miesięcy temu przez okolicę przeszła straszna burza, która nadwyrężyła konstrukcję, część dachu zostaął zerwana, a wielki hall zalany wodą, stąd te zniszczenia. Udało mi się uratować obrazy, dzieła sztuki, część wyposażenia. Nie mieałem jednak odpowiednich plenipotencji do przeprowadzenia generalnego remontu. Przez długi czas mieszkałem tutaj sam jeden.
- Tak, rozumiem, cóż, gdybym sprowadził się na dłużej, przydałby się remont.
- Z pewnością sir, z pewnością. Pozwolę sobie zauważyć, że pański przyjazd nie pozostanie na długo tajemnicą. Pańscy rodzice byli szanowanymi obywatelami. Z pewnością pańskie pojawienie się zostanie odnotowane przez kroniki towarzystkie...A jeżeli zaś chodzi o burmistrza, to może dobrą okazją do powrotu na salony byłby jego pogrzeb i przyjęcie konsolacyjne? Mógłby pan wysłać kondolencje....
Nagle przez ciemną pokrywę chmur spowijających świat Snydera przedarł się promień światła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Wto 22:33, 23 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Timo Snyder siedział w swojej pracowni i przeglądał Holonet. Właśnie wysłał wiadomość Watowi Tamborowi. Zawierała one skrótowe informacje co do przelotu najeminika oraz problemów jakie Snyder napotkał na kosmoporcie. Radny musi być świadom, że jego pojawienie się na Corelli będzie od razu wyłapane przez media, co w konsekwecji spowoduje, że cała misja legnie w gruzach. Podczas przeglądania informacji o separatystach, Timo odkrył ciekawą informację, że niejaki łowca Keroq Phoenix, niegdyś współpracujący z Konfederacją, pragnie nawiązać łączność z pilotem. Snyder zastanowił się chwilę i wysłał wiadomość, że będzie zdolny nawiązać łączność jutro o 19.00 czasu Corelliańskiego.
Timo właśnie schodził na śniadanie, kiedy jego kamerdyner przygotowywał posiłek. Gdy siwy starzec ujrzał młodzieńca przywitał go skromnym uśmiechem, po czym odrzekł:
- Paniczu. Tak jak pan prosił, udało mi się zdobyć dla pana zaproszenie na pogrzeb
Jakkolwiek dziwnie to brzmiało zdobycie zaproszenie dla` Snydera wcale nie było takie łatwe. Jego długa nieobecność na planecie nie przyczyniła się do utrwalenie przekonania co do jego ważności w wyższych sferach Corelli.
- A jak idzie nam organizacja przyjęcia?
- Praca wrze. Pozwoliłem sobie zatrudnić kilku znajomych pracowników, którzy nie będą naruszać naszej prywatności, do dekoracji sali głównej oraz remontu korytarzy. Wedle pańskich zaleceń zostały zakupione stoły do Paazaka oraz innych gier hazardowych
- Znakomicie, Sufwell. Idę trochę poćwiczyć w siłowni.
- Przypominam, że za godzine wyruszamy na pogrzeb burmistrza Dorna.
- A, tak, prawda. W takim razie zaraz wezmę prysznic, ubiorę się i zejdę na dół
Snyder właśnie kończył ostatnią kromkę Corelliańskiego chleba. To może być ciekawy dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Faeton
Game Master
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 0:18, 27 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Elegancko ubrany Snyder wysiadł z limuzyny. Przy grawimobilu został Sufwell, który prezentował się równie dostojnie. Pojazd miał co najmniej kilkadziesiąt lat i doskonale wpisywał się w panującą obecnie na Corelli modę na retro. Snyder ruszył wraz z innymi żałobnikami w stronę kaplicy, gdzie miała odbyć się uroczystość poświęcona pamięci zmarłego burmistrza. Budynek w którym odbywały się ceremonie był położony na skraju wielkiej nekropolii, która była miejscem spoczynku bogatych mieszkańców planety. Cmentarz zajmował kilka hektarów i był niemal szczelnie zabudowany wielkimi kamiennymi grobowcami takich rodzin jak Solo, Doerner, Mettwick, Pern, Dwydim i wielu, wielu innych, pośród których spocznie teraz burmistrz Dorn Lodowico. Dostojnik pełnił urząd przez kilka 5 –letnich kadencji i cieszył się powszechnym szacunkiem. Był też bliskim przyjacielem wielu najznamienitszych osobistości w całym sektorze, począwszy od trybuna Bel Iblisa, dyktatorki Merricope, Alldrena Molodha, rodziny Kettrelów czy barona Sinisy z Jumus. Lista przybyłych była imponująca. Snyder dotarł do monumentalnego budynku pożegnań zbudowanego z czarno-szarego granitu, ozdobionego minimalistycznym w formie, lecz znacznego pod względem rozmiarów portykiem, podpartym rzędem czworobocznych filarów. Budynek posiadał wiele wysokich prostokątnych okien, które sprawiały, że wnętrze budynku nie tonęło w mroku. Całość konstrukcji była przykryta majestatyczną kopuła, zwieńczoną alegoryczną postacią symbolizującą ludzką duszę. Oczywiście większość Corellian było ateistami, agnostykami, a tylko niewielka część oddawała cześć bogu lub różnorodnym bóstwom lub też wyznawała wiarę w abstrakcyjną Moc. Snyder wraz z innymi oficjelami wszedł do wnętrza budynku, podczas gdy większość zgromadzonych musiało zadowolić się zajęciem miejsc przed kaplicą. Najemnik złożył kondolencje leciwej wdowie i zajął wskazane mu miejsce. Trzy ławki przed nim dostrzegł klan Ketrellów, którego głowa – Myron Ketrell był potentatem w co najmniej kilku branż, a którego główna działalność skupiała się na bankowości i finansach, zresztą ku utrapieniu Intergalaktycznego Klanu Bankowego. W przeciwieństwie do tej potężnej organizacji, Ketrell polegał na sieci subtelnych, acz niezwykle skutecznych wpływów, dzięki której utrzymywał silną pozycję w światach środka. Brak potężnej floty w niczym nie ujmował jego pozycji. Obok ojca siedział jego syn – Jered Ketrell, który ku utrapieniu rodzica wolał pilotowanie gwiezdnych krążowników zamiast pomnażanie majątku rodziny. Nieco nad lewo od Kettrelów siedzieli Molodhowie, na czele z Alldrenem, założycielem i właścicielem Molodh Industires, obok niego siedział jeden z bohaterów ostatniego kryzysu na planecie, Deren Molodh – syn Alldrena. Obok niego miejsce zajęła piękna ciemnoskóra kobieta. W tej samej ławce po drugiej stronie twórcy MI siedział jego wieloletni przyjaciel i wiceprezes korporacji Elmar Meader. Chwilę przed rozpoczęciem uroczystości do kaplicy weszła dyktatorka Shyla Merricope, której towarzyszył jej zastępca i w czasie jej rekonwalescencji faktyczny lider planety, systemu i sektora – trybun Bel Iblis. Towarzyszył im prezez CEC Toram Mass i dowódca CorDefence Dreadwyn Harken. Snyder zwrócił uwagę, że dyktatorka lekko skinęła głową w stronę Molodhów, ten gest szczodrej uprzejmości doczekał się rychłej odpowiedzi. Aldren Molodh, który jak powszechnie wiadomo znał Merricope lekko się uśmiechnął, jego syn z szacunkiem odpowiedział powściągliwym gestem, który można było odebrać jako ukłon. Grupka oficjeli zajęła miejsca wśród innych polityków i przywódców, wśród których byli przywódcy światów systemu i sektora: premier Jumus baron Etheldred Sinisa, despota Talfaglio Teomados Riatt, kanclerz Zgromadzenia Nubijskiego Peer Hasziri jak i przewodniczący Izby Deputowanych Corelli Maxwell Boel. Snyder rozpoznał również osobistą wysłanniczkę Palpatine’a Sly Moore. Takie zgromadzenie wysoko postawionych notabli sugerowało, że pogrzeb był tylko pretekstem do kolejnej politycznej narady. Obecność bliskiej współpracownicy kanclerza Republiki wskazywałaby na jakąś współpracę z Coruscant. Jednak wiadomości Syndera nie pozwalały mu na snucie daleko idących wniosków. Corellia chyba przynajmniej na razie miała więcej kłopotów z samą sobą niż ze swoim otoczeniem.
Uroczystość nie trwała długo. Lodovico był człowiekiem skromnym i ponad wszystko cenił sobie praktycyzm i prostotę. Po kilku okolicznościowych przemówieniach, spośród których najciekawsze wygłosił długoletni przyjaciel i zastępca burmistrza Gart Berl, dowcipnie wspominający liczne kłopoty i miłe chwile, które dzielił z włodarzem Coronet, goście udali się do rodzinnej krypty Lodowica, gdzie złożono jego skremowane prochy. Następnie imponująca kawalkada luksusowych grawimobilów i skromniejszych pojazdów udała się do rezydencji zmarłego burmistrza, gdzie miało odbyć się przyjęcie konsolacyjne. Tutaj Snyder mógł pływać w oceanie możnych Sektora Corelliańskiego. Na bankiecie obecni byli niemal wszyscy, których wcześniej widział w kaplicy i w trakcie pogrzebu. Zgromadzeni swobodnie napełniali talerze przy bogato zastawionym bufecie, popijając roznoszonymi przez kelnerów alkoholami i koktajlami. Timo widział bankierów, przemysłowców, polityków, pisarzy, naukowców i gwiazdy holowizji swobodnie rozmawiających ze sobą. Goście przyjęcia stali w niewielkich grupkach, których skład od czasu do czasu zmieniał się, gdyż poszczególne osoby widząc nowoprzybyłych odchodziły aby się przywitać, lub żegnając się z opuszczali bankiet. Przyjęcie odbywało się w wielkim hallu, sali recepcyjnej, bibliotece, kilku salonach i bogato umeblowanych bawialniach. Niektórzy goście siedzieli na wygodnych meblach inni stali. Jedną ich wspólną cechą było wielkie znaczenie, bowiem w przeciwieństwie do pogrzebu na który mógł przyjść każdy Corellianin, na przyjęcie wstęp mieli nieliczni. Jeżeli Snyder chciał nawiązać kontakty, lub przypomnieć Corelliańskiej elicie o istnieniu swojej rodziny to był najlepszy moment.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Pon 21:57, 05 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Timo Snyder w wykwintnie dobranej szacie popijając w kieliszku drogi rodzaj alkoholu podszedł do Sly Moore i niby przypadkiem zagadał, jak się mają sprawy na Corscant. Jego celem było zaprzyjaźnienie się z osobistą wysłanniczką Palpatine'a.
{Błagam Cię, żebyś sam ruszył akcję do przodu. Ja się po prostu nie nadaje do takich misji. I nie wiem co wymyślać }
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Faeton
Game Master
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:41, 26 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Snyder ubrany w swój nowy pyszny garnitur (szaty to może w świątyni Jedi) pewnym krokiem podszedł do Sly Moore. Asystentka kanclerza byłą akurat zajęta rozmową z przewodniczącym Kongresu Corelliańskiego Maxwellem Boellem. Snyder pamiętał jego twarz z holowizji. Słysząc słowa Snydera lekko odwróciła głowę i beznamiętnie powiedziała:
- Jeżeli zechce pan chwilkę poczekać, z przyjemnością poświęcę panu moment.
Snyder stał zakłopotany nie wiedząc co ze sobą począć. Zatrzymał przechodzącego kelnera i wziął z tacy kieliszek z drinkiem. Chwila trwała całkiem długo. Moore wcale nie wyglądała jakby zamierzała kończyć rozmowę z Boellem. Snyder miał chwilę żeby rozejrzeć się po sali pełnej znanych i potężnych. Tak jak pamiętał z holowizji rozmówcę asystentki kanclerza, tak i wielu pozostałych. Właśnie przechodził jeden z nich. O ile Snyder pamiętał właśnie mijał go Deren Molodh w towarzystwie jakiegoś siwowłosego mężczyzny. Obaj byli przystojni i świetnie ubrani, no ale to akurat nie było tutaj niczym wyjątkowym. Molodh rozmawiając ze swoim rozmówcą przelotnie spojrzał na Snydera. Ten natomiast zaczął lustrować pozostałych gości pozwalając aby Molodh zszedł z linni jego wzroku. Nie widział zatem jak ten zatrzymuje się i szepcze coś siwowłosemu. Mężczyźni kiwają sobie porozumiewawczo i Molodh wraca w kierunku Snydera.
- Pan Timo Snyder, o ile mnie pamięć i informatorzy nie mylą.
Molodh uśmiecha się niczym jakiś aktor z holofilmu. Wyciąga dłoń w kierunku Snydera i wita się z nim.
- Proszę się nie zastanawiać, powiem panu. Mam kogoś w kosmoporcie.
Mrugnął do niego i kontynuował:
- Błagam, proszę o tym nikomu nie mówić. Ale wyjaśnię, takie kontakty przydają się w interesach. Warto wiedzieć kto przylatuje na Corellię, prawda? Mam nadzieję, że się pan nie gniewa, że go tak przywitałem.
Molodh spojrzał na salę.
- No i co pan sądzi? Popływał już pan w tym akwarium? Jak się pan odnajduje? A przede wszystkim co za pan zamierza? Proszę się nie łudzić, pański powrót nie został niezauważony. Reporterzy z tych brukowych programów niedługo zaczną pana swatać, a korporacyjni plotkarze zaczną rozsiewać płotki, że ma pan jakiegoś asa w rękawie i niedługo przejmie pan jakąś wielką spółkę. Nieźle, prawda? Ale to dopiero początek. Może nawet dorobi się pan fanklubu...no ale może z tym ostatnim przesadzam.
Przemysłowiec znowu skoncentrował spojrzenie na Snyderze. Przyjrzał mu się uważnie. Delikatnie ujął jego podbródek między kciuk i palec wskazujący przypatrywał się przez ułamek sekundy i powiedział:
- Nie dogolił się pan, to pewnie przez pośpiech...
Molodh skrzyżował ręce na piersiach. Zerknął na zegarek i z zawadiackim uśmiechem zapytał:
- To co, zamierza pan powalczyć o kawałek tortu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Wto 21:00, 27 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Timo Snyder dopił drinka i spojrzał na Molodha. Jegomość za dużo gadał, stanowczo za dużo. Młodzieniec powienien pamiętać o tym w przyszłości, gdyby przypadkiem chciał zwierzyć się komuś ze swoich tajemnic. Póki co, jednak zagubiony Corelliańczyk potrzebował każdej pomocnej dłoni.
- Chciałbym zainwestować swoje pieniądze w przemysł zbrojeniowy. Myśli pan, że to dobry pomysł?
{THX F. za popchnięcie akcji do przodu}
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Faeton
Game Master
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:07, 04 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Molodh spojrzał na Snydera z nieco rozbawioną miną.
- Czy przemysł zbrojeniowy jest dobrą lokatą kapitału? A jak pan myśli? Proszę się rozejrzeć po świecie. Jakoś nie wygląda mi szalenie pokojowo. Oczywiście nie mówię o Corelli, u nas od pewnego czasu znów panuje...prawo i sprawiedliwość.
Przemysłowiec odstawił pusta szklankę na tacę przechodzącego kelnera.
- A mówiąc poważnie, to lepiej pan nie mógł trafić. Każdy się przecież teraz zbroi na potęgę. Separatyści, Republika, nawet światy i koalicje neutralne. W czasach pokoju powiedziałbym panu: niech pan kupuje akcje koncernów medialnych. Tam są pieniądze. Ale po pierwsze nie jestem doradcą finansowym, a po drugie sam działam w innych branżach, więc może doradziłbym panu ze szkodą dla własnych interesów.
Molodh uśmiechął się i uważnie przyjrzał Snyderowi.
- Ale czy pan mówi serio, czy to tylko pretekst do podtrzymania rozmowy? Cóż, mógłbym panu polecić jeden czy dwa banki, lub domy maklerskie, które dobrze ulokują te pieniądze. Taka przysługa Corellianina dla drugiego Corellianina. Posługując się metaforą rodem z nauk tego popularnego przez pewien czas, pan wybaczy nie pamiętam jego nazwy, kultu: akt dobrego samarytanina. Ale, o jakiej sumie mówimy? Musi pan wiedzieć, że ludzie o których mówiłem nie zajmują się wkładami emerytowanych funkcjonariuszy CorSecu, a grubą gotówką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Sob 11:28, 17 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
- Oczywiście, że ta rozmowa jest jak najbardziej poważna. Dlatego istotne jest, dla powodzenia całej sprawy, aby pan trzymał wszystko w ścisłej tajemnicy. Mówiąc w prost - proszę pana o całkowitą dyskrecję. Oto moja propozycja. Za dwa dni orgaznizuję w mojej posesji bal dobroczynny, zaproszona zostanie cała śmietanka elit układu Corelliańskiego. Chciałbym aby pan do tego czasu porozmawiał z kilkoma wpływowymi przedstawicielami różnych konsorcjów finansowych i wybadał, czy są przychylni do moich inwestycji w ich firmy zbrojeniowe. Podczas przyjęcia w jednym z moich tajnych apartament odbyłoby się spotkanie wszystkich zainsteresowanych biznesmenów. Co by pan z tego miał? Poza moją dozgonną wdzięczności, kilkaprocent udziałow w każdej ze spółek.
Gdy Molodh miał już odpowiedzieć, do szlachcica podeszła młoda Ithorianka, pilnująca porządku na przyjęciu oraz spełniająca wszelkie zachcianki wybitnych gości. Szturchnęła lekko zwróconego tyłem do niej Snydera, po czym zagadnęła:
" Jest pan pilnie proszony do pałacu Snyderów. Ktoś o nazwisku Sufwell kazał, panu przekazać, że to bardzo ważne" Kobieta z naciskiem wypowiedziała słowo 'bardzo', co mogło znaczyć, że Timo faktycznie powinien niezwłocznie udać się do rezydencji.
Młodzień wypił jeszcze jednego drinka, po czym z uśmiechem zwrócił się do niedawnego rozmówcy.
- Ech. Jak pan widzi. Interesy. Mam nadzieję, że przemyśli pan moją propozycję, liczę na kontakt. Można mnie zazwyczaj zastać w zamku Snyderów, w każdym razie Sufwell - mój służący - zawsze gdzieś tam się ksząta i na pewno przekarze mi zostawioną przez pana wiadomość. Póki co muszę opuścić to szanowne towarzystwo.
Snyder uścisnął dłoń kilku mniej ważnym osobistością, które pewnie chciały dzięki niemu dostać się na salony, po czym wsiadł do taksówki.
- Proszę się pośpieszyć, a dostanie pan sowity napiwek
Powiedział pilot do kierowcy, w międzyczasie już przebierając tunikę na bardziej codzienną i szukając łącza holonetowego. Właśnie pojawił się hologram z nagraną kilka minut temu wiadomością od Sufwella.
- Paniczu, dostał panicz pilną, zakodowaną wiadomośc w swojej pracowni komputerowej. Spojrzenie starca uświadomiło Snyderowi powagę sytuacji. Teraz jedyne o czym marzył to niezwłocznie dostać się do domu i odkodować wiadomość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Faeton
Game Master
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:41, 21 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Molodh słysząć propozycję Snydera uprzejmie uśmiechnął się:
- Cóż, zaskoczył mnie pan, oczywiście jak mi się wydaje nie spodziewa się pan odpowiedzi natychmiast. CO do przyjęcia, żałuję, ale planuję swoje zajęcia w dłuższej perspektywie, ale dziękuje za zaproszenie. Jeżeli jakimś cudem uda mi się pojawić, cóż, będzie to rzeczywiście cud.
Przemysłowiec uścisnął dłoń Snydera, a ten opuścił przyjęcie.
Taksówkarz nie zawiódł i Snyder bardzo szybko znalazł się u bramy swojej posiadłości. Pojazd minąl otwarte wrota bramy i podjechał pod główne wejście. Najemnik co prędzej zapłacił i usłyszawszy słowa Sufwela pobiegł do gabinetu. Widząc informacje o połączeniu natychmiast uruchomił bezpieczną linię. Teraz mógł spokojnie rozmawiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Hrabia Dooku
Sith
Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Serenno
|
Wysłany: Pią 14:39, 30 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Na ekranie widniał napis: "Wiadomość od Hrabiego Dooku". Zaciekawiony Snyder natychmiast aktywował połączenie. Myśl, że zaraz będzie rozmawiał z samym liderem Separatystów, wprawiała go w podniecenie.
- Witaj Timo Snyderze. Cieszę się, że mogę z Tobą osobiście porozmawiać. Słyszałem wiele dobrego o twoim ojcu, który zawsze walczył z korupcją w Republice. Widzę, że i ty wyrosłeś na zdolnego i przystojnego młodzieńca. - Sith mimowolnie uśmiechnął się. Nie nawykł do prawienia szczerych komplementów Twoji rodzice byliby dumni, że do nas przystałeś. Czas abyś wykazał się, że zasłużyłeś na miano żołnierza Konfederacji. Wat Tambor powiedział mi, że dostałeś misję 'pokojowego' przyłączenia Corelli do naszego sojuszu. Kontynuuj swoje zadanie, lecz nie śpiesz się. Szereg niespodziewanych wypadków sprawił, że zdobycie tego systemu może poczekać. Możesz na jakiś czas wziąć wolne i rozerwać się. Nie zapominaj jednak, że nie chcemy by ktokolwiek dowiedział się o naszych prawdziwych zamiarach.
Hologram znikł tak szybko jak się pojawił.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hrabia Dooku dnia Pią 14:59, 30 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Timo Snyder
Ochotnik KNS
Dołączył: 03 Gru 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia / Wrocław
|
Wysłany: Pią 14:46, 30 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Snyder siedział w fotelu i wpratrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widniała sylwetka Dooku. Ochłonął po tym nieoczekiwanym wydarzeniu i odtworzył jeszcze kilka razy wypowiedź dawnego Mistrza Jedi. Rozkaz Dooku był jednoznaczny, na jakiś czas Snyder musiał zająć się czymś innym. Nie był na razie potrzebny Konfederacji. Może powinien zabrać się na naprawę kilku starych maszyn ojca? Albo poćwiczyć sztuki walki wręcz lub strzelanie z blastera? Na pewno teraz będzie miał czas na to wszystko.
MISJA ZAKOŃCZONA
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|