FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
Bothawui
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Bothawui
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Czw 1:18, 05 Kwi 2007    Temat postu: Bothawui

Normalnie holograficzny przekaz w biurze senatora z Nubii nie wywołałby wielkiego poruszenia. Codziennie wiele osób łączyło się, lub próbowało się łączyć z Hellbrechtem. Ale tym razem połączenie odebrano prawie natychmiast. Wielki Kanclerz Senatu Republiki, ex-senator z Naboo, Palpatine musiał mieć naprawdę ważny powód do bezpośredniego połączenia.
Zza zamkniętych drzwi biura dobiegały stłumione głosy. Po kilku minutach senator opuścił swoje luksusowe biuro, wykończone rzadkimi gatunkami drewna i wypełnione wieloma zdobyczami techniki jakże ułatwiającej życie, i zwracając się do sekretarki polecił odwołać wszystkie oficjalne spotkania na najbliższe dni i poinformował ją, że dostał misję zbadania epidemii na Bothawui. Kazał też skontaktować się ze świątynią Jedi. Kanclerz polecił, żeby towarzyszył mu jakiś rycerz Jedi, najlepiej ktoś znający planetę. Senator chyba się domyślał kto będzie mu towarzyszył, najpierw na pokładzie Klejnotu Min

a następnie na powierzchni planety.
Jednakże musiał się skontaktować z Mistrzem Yodą i mieć nadzieję, że Mistrz Jedi przydzieli mu 'odpowiedniego' rycerza.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Czw 1:40, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Pasowanie Padawanki Uriel Khaan na Rycerza Jedi nie przebiegało tak jak powinno. Nade wszystko uznanie jej za pełnoprawnego przedstawiciela Zakonu było wymuszone nie tylko jej sukcesami, ale również śmiercią bardzo wielu Jedi, zarówno podczas akcji na Genosis, gdzie zginął jej mistrz, jak i w czasie późniejszych operacji, gdzie władający Mocą wspierali oddziały klonów.
Kolejną przesłanką ukazującą niecodzienność tej sytuacji był brak całej Rady Jedi. Obecni byli tylko Mistrz Yoda oraz Mistrz Ki Adi Mundi. Pozostali członkowie byli rozsiani po całej Galaktyce i nie mieli możliwości nawet holograficznego uczestniczenia w tym, jakże ważnym dla Uriel, zdarzeniu.
Zielonoskóry Mistrz Jedi siedział w milczeniu i patrzył na pochodzącą z Nar-Shaddaa kobietę. Po kilku minutach spojrzał na Ki Adi i kiedy ten wręcz niedostrzegalnie kiwnął głową, Yoda przemówił:

- Padawanko Uriel, rangę Rycerza Jedi jako Rady przewodniczący nadaję Ci. W pełni praw osoba Twa uczestniczyć w życiu Zakonu powinna, Jasnej Stronie służyć zawsze i wszędzie, pokoju bronić, a także posłuszna woli Rady być. Sytuacja nasza ciężka jest, ale nagroda Tobie należy się. Wraz z nią nowe zadanie czeka. Kanclerz o asystę Jedi dla misji senatora Ezekiela Hellbrechta prosił. W sprawie epidemii na Bothawui ma udać się. Twoja obecność nieocenione korzyści dać może. Bothawianie Cię znają i szanują, dlatego Ty na misję udasz się. Czy jakieś pytanie dręczą Cię, Uriel?

Yoda jakby się lekko uśmiechnął używając tylko imienia, bez poprzedzającego je, nieaktualnego już statusu "Padawanki". Popatrzył na nią przez chwilę i przeniósłwszy wzrok na Mistrza Mundi stwierdził:

- Godna jest Rycerzem Jedi być.

Ponownie popatrzył na Khaan oczekując na ewentualne pytania.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Czw 19:12, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Padawanka przemierzała szybko korytarz Świątyni Jedi, parę chwil temu dostała wiadomość od samego Mistrza Yody iż ma stawić się w komnacie Rady jedi, najprawdopodobniej zostanie przydzielona do kolejnej misji, dziewczyna miała tylko nadzieję, że nie będzie to kolejna misja dyplomatyczna bo po poprzedniej ciągle jeszcze miała wstręt do każdego komitetu powitalnego, jaki by on nie był.
- Mistrzu Yoda… Mistrzu Mundi…- ukłoniła się nisko, zdziwiła się ich obecnością, a raczej TYLKO ich obecnością. Zawsze kiedy tu bywała przynajmniej połowa miejsc była zajęta, a dzisiaj… Inni mistrzowie nawet nie pojawili się jako holoprojekcje.- Widać nie tylko Świątynia jest opustoszała…- mruknęła pod nosem prostując plecy.

W słowa zielono-skórnego mistrza wsłuchiwała się z rosnącym zainteresowaniem. W ciszy przyjęła swój triumf, może parę miesięcy temu wywarłoby to na niej niesamowite wrażenie, ale teraz, stojąc przed dwoma mistrzami czuła, że tak naprawdę zasługiwała na to co jej dali. Co nie znaczy, że się nie uśmiechnęła.
- To wielki dla mnie zaszczyt…- zaczęła.- Jeżeli jednak mogę, w sprawie rycerstwa nie mam pytań, wiem, że uda mi się sprostać temu zadaniu.-w jej słowach nie było ni krzty pychy- Chciałam jednak spytać się was, jako mądrzejszych i bardziej doświadczonych w dziedzinie Mocy… Czy możliwie jest przy leczeniu chorych za pomocą naszego daru… czy możliwie jest, aby sztuka ta zadziałała odwrotnie?- spojrzała na mistrza Mundi, słynącego ze swojej mądrości.- Podczas mojej misji na planecie Bothan, kiedy mistrz Quinlan Vos walczył razem z Sing, leczyłam rannych, nie zliczę ilu ich było, nie poznałabym ich teraz jednak wkrótce później wybuchła ta epidemia, której przyczyny mam ustalić. Sprawdzałam wiele archiwów, jedną z wielu technik ciemnych jedi były te odwrotne do mocy leczenia, zatruwali, powodowali choroby, choć nie słyszałam o całej epidemii. Martwi mnie jednak ta sprawa, boję się, że mogę być za nią częściowo odpowiedzialna.- poruszyła się niespokojnie.- Nie wiem nawet czy coś takiego byłoby możliwie, jednak… Moc nie do końca odkryła przed nami swoje oblicze. Jeżeli jednak okaże się to prawdą, nawet w najmniejszym stopniu… Postaram się zrobić co w mojej mocy, aby odwrócić szkody.-


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ezekiel Hellbrecht
Senator



Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Czw 19:27, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Siedział w swoim apartamencie i patrzył przez szybę na świątynię Jedi, robot właśnie przynosił mu lampkę wina. Przed chwilę rozmawiał z nim sam Kanclerz, mile połechtało to dumę Ezekiela, ale wiedział, że taka odpowiedzialność, jaka na nim ciąży nie może obyć się bez ofiary. Skrzywił się i warknął złowieszczo odrzucając kieliszek, który rozbił się na posadzce, rozlewając szkarłatny trunek niby krew, która miała zostać niedługo przelana. Zły na wszystko, że nie może uczestniczyć w przedsięwzięciu, które planował od wielu dni poszedł do sali z holoprojektorem i szybko połączył się z Nubią. Po chwili pojawił się obraz.
- Ekante… - Ezekiel uśmiechnął się i zaczął wyjaśniać swemu podwładnemu sytuację.

Wreszcie skończył i w wyraźnie lepszym nastroju poszedł do swojej sekretarki, bardzo atrakcyjnej Twilekanki, którą od rzucenia się w ramiona Hellbrechta powstrzymywała tylko częsta obecność panny Khaan. Senatorowi podobało się z jaką nienawiścią patrzy na Uriel. To było przyjemne uczucie. Uśmiechnął się w duchu i usiadł na fotelu, swymi szmaragdowymi oczyma wpatrując się w świątynię, czego chciał od niego ten wiecznie wtrącający się pokurcz… Ach tak, miał mu przydzielić Jedi, Ezekiel już wiedział kogo wybierze - Uriel Khaan. Zamknął oczy i wybiegł w przyszłość, taki rejs musi trochę trwać, będzie czas by nadrobić zaległości. Zachichotał.
Wreszcie skończywszy lampkę wina umył się dokładnie i ubrał swój najlepszy strój, czarna opończa z zieloną spinką, kryształowa opaska na głowę. Miał blisko do świątyni, więc złoży „zielonemu” osobistą wizytę, niech wie, że Ezekiel Hellbrecht nie jest byle senatorzyną, którym można pomiatać. Zaśmiał się i nakazał swej sekretarce by poszła w cholerę. Sam zaś podszedł do obrazu wiszącego na ścianie i przesunął go, odkrywając panel. Przyłożył kciuk i wystukał hasło. Ściana odsunęła się ukazując czarne pomieszczenie, w którym na podeście leżał kombinezon. Mężczyzna uśmiechnął się, wiedział, że czas rozprostować swoje stare kości.

Wyszedł zadowolony z pomieszczenia i skierował swe kroki do wyjścia, szybko przekroczył próg i zjechał windą na dół. Na parterze czekali już na niego ochroniarze, którzy idąc dwa kroki za nim pilnowali go przez całą drogę do świątyni. Wreszcie dotarł do bram monumentalnej budowli i przekroczył je wchodząc do przepastnego korytarza. Jego ciężkie buty stukały po posadzce, było cicho, bardzo cicho… Wspaniale. Skierował swe kroki w stronę Komnaty Rady. Zdecydowanym ruchem otworzył drzwi i kłaniając się nisko wszedł do środka, puszczając porozumiewawcze oczko do Khaan.
- Senator Ezekiel Hellbretch przybywa do Mistrza Yody, zgodnie z prośbą – skłonił się nisko i czekał, mierząc wzrokiem dwoje mistrzów.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ki Adi Mundi
Mistrz Jedi



Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Czw 20:53, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Siwowłosy mistrz myślał nad odpowiedzią dla Uriel Khaan, kiedy drzwi do sali obrad otworzyły się i wkroczył postawny mężczyzna w towarzystwie ochroniarza. Po jego ubiorze można było poznać jednego z senatorów, choć zapewne był to jeden z przedstawicieli jakiejś pomniejszej planety leżącej na uboczu.
Mundi spojrzał na ciemnowłosego polityka z gniewnym błyskiem w oku, lecz pozwolił mu na dokończenie przedstawiania się. Dopiero wtedy przemówił.

- Powaga tego miejsca wymaga okazywania szacunku. Prośba Kanclerza mówiła o przydzieleniu Ci Rycerza Jedi oraz skontaktowaniu się z Yodą, a nie o tak bezczelnym wkroczeniu do tej świątyni i tej sali. Twoja arogancja Cię kiedyś zgubi, Senatorze Hellbrecht. A teraz bądź łaskaw opuścić tą salę i poczekać w holu do chwili, w której zakończymy aktualną rozmowę. Wtedy też wezwiemy Cię i poinformujemy o naszej decyzji.

Wysoki Mistrz Jedi poczekał aż drzwi do komnaty zamkną się za Senatorem i jego ochroniarzem i zwrócił się do Khaan:

- Odpowiedź na Twoje pytanie jest bardzo trudna. Ciemna Strona Mocy pozwala krzywdzić niewinnych, ale jak słusznie zauważyłaś nigdy nie przybrało to formy epidemii. Mimo to powinnaś uważać. Wciąż nie odnaleźliśmy drugiego Sitha, który możliwe, że przebywa na Coruscant. Teraz, jako Rycerz Jedi, uzyskasz dostęp do utajnionego raportu z pobytu Mistrza Obi-Wana Kenobiego na Genosis w niewoli u Hrabiego Dooku. Powinnaś się z nim zapoznać. A w czasie misji zbadaj czy tej epidemii nie wywołał właśnie ktoś służący Ciemnej Stronie. To mało prawdopodobnie, ale możliwe. Niech Moc będzie z Tobą, Rycerzu Uriel.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Czw 21:35, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Dziewczyna szybko spojrzała w stronę otwierających się drzwi, gdyby nie trening jedi zapewne by się uśmiechnęła szerzej, albo nawet rzuciła się w ramiona mężczyzny, ale nie dzisiaj, a już na pewno nie przed mistrzami. Jedynie obróciła głowę w kierunku Ezekiela, nie mówiąc nic, czekając na słowa któregoś z jej przełożonych.

A nie musiała czekac za długo, mistrz Mundi odezwał się szybko i kąśliwie jak wąż. Przez chwilę zastanawiała się skąd w spokojnym mistrzu tyle jadu, czyżby to wojna tak bardzo go zmieniła? A jeśli tak to miała nadzieję, że ona sama w przyszłości się taka nie stanie, nawet dla miejsca w tej komnacie.. Poczekała spokojnie jak rozzłoszczony senator opuści komnatę, kiedy drzwi się za nim zamknęły znów wsłuchała się w głosy mistrzów. Skinęła na słowa Mundiego.

- Oczywiście, mistrzu Mundi. Jeżeli mogę, zrobię kopię raportu, dokładnie przestudiuje go w drodze, aby mieć informacje na świeżo.- ukłoniła się.- Jeszcze raz dziękuję za uznanie moich wysiłków. Powinnam chyba zajrzeć do archiwów..- już stała przy drzwiach kiedy zatrzymała się na moment, rzuciła okiem na mistrza Tode i uśmiechnęła się szerzej, zachowując jednak dowcip dla siebie. Drzwi zamknęły się za nią, wreszcie mogła swobodnie podejść do Ezekiela, jak się jednak okazało niezbyt swobodnie, za jego plecami stał ochroniarz.

- Zadziwiające, że Rada wybrała akurat mnie do twojej misji, senatorze.- powiedziała muskając delikatnie czubkiem palca jego dłoń, zerknęła jednak kątem oka na ochroniarza i szybko ją cofnęła.- Zdaje się, że spotkamy się na lądowisku, do zobaczenia.- uśmiechnęła się, kiwnęła głową i minęła mężczyznę, udając się w stronę archiwum. Tę drogę znała niemal bezbłędnie, szybko znalazła się w długim pomieszczeniu skąpanym w niebieskim blasku.
- Madam Nu…- szepnęła do ubranej w żółtą szatę archiwistki mistrzynię. Kobieta uśmiechnęła się na jej widok z góry wyznaczając, że jej wizyta była do przewidzenia. W dłoniach młodej Rycerki szybko znalazł się stosowny datapad, teraz wystarczyło go tylko skopiować…


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Mistrz Yoda
Mistrz Jedi



Dołączył: 01 Sie 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: ????

 Post Wysłany: Czw 22:19, 05 Kwi 2007    Temat postu:

Zielonoskóry Mistrz zamyślił się nad zaistniałą sytuacją. Wejście senatora Ezekiela wywołało u Uriel wręcz namacalną mieszankę uczuć. Oczywiście mogli się znać wcześniej, Moc krzyżowała drogi wielu Jedi z drogami Senatorów, ale nigdy Yoda nie odczuł takiego ładunku pozytywnego sentymentu Rycerza do polityka. Jednak nie zaprzątał tym sobie głowy. Użył Mocy by otworzyć ciężkie, misternie wyrzeźbione dwuskrzydłowe drzwi komnaty Rady i posłał wiązkę myśli skierowaną do Senatora zapraszając go do środka.
Kiedy ubrany w czarną opończę mężczyzna ponownie wkroczył do sali, Yoda lekko się ukłonił, podobnie jak Ki Adi Mundi, który wcześniej tak się zirytował bezczelnością przedstawiciela Nubii. Po kilku krótkich chwilach milczenia wielkouchy odezwał się.

- Senatorze Hellbrecht. Kanclerz o wsparcie dla Ciebie prosił. Otrzymasz je, Rycerz Jedi Uriel Khaan będzie towarzyszyć Ci w podróży na Bothawui. Razem nad zagadką epidemii pracować będziecie.

Na chwilkę się zamyślił, w charakterystyczny dla siebie sposób przykładając jeden palec do ust. Jednak nim Senator zdążył zadać jakieś pytanie, Yoda kontynuował.

- Jednak Twoje wejście tutaj niestosownym było. Mistrz Mundi rację miał o szacunku i powadze mówiąc. Nie jest to próba Twej pozycji podważenia, jedynie nauka na przyszłość. Wcześniej nigdy Twa stopa w tej komnacie nie stanęła, więc nie wiedzieć mogłeś. Czy pytania do nas jakieś posiadasz Senatorze Hellbrecht?

Yoda ponownie się zamyślił, natomiast przez cały czas twarz Ki Adi Mundiego nie wyrażała żadnych uczuć.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ezekiel Hellbrecht
Senator



Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Pią 12:37, 06 Kwi 2007    Temat postu:

Senator, był wyraźnie wzburzony, choć nie okazywał tego, zachowywał spokój, mimo że w środku kipiał ze złości. Nie chciał już tracić więcej czasu na rozmowy z „mistrzami. Kiwnął więc tylko głową zielonoskóremu i przemówił czystym głosem, nie zdradzającym żadnych, nawet najmniejszych emocji. Jak zresztą zawsze.
- Nie mam żadnych pytań i szczerze przepraszam za moją impertynencję. – popatrzył z ukosa na Mundiego. – Nie miałem zamiaru podważać powagi – odkaszlnął, niby przypadkowo – tego miejsca, oraz żadnego z was.
Ukłonił się jeszcze raz i wyszedł z komnaty. Nawet nie spojrzał na dumnych mistrzów, po prostu zamknął za sobą drzwi i odszedł. Nie obchodziło go czy nie okazał im szacunku. Powoli przestawał się dziwić dlaczego nikt nie lubi Jedi. Banda nadętych zapatrzonych w siebie bufonów, uśmiechnął się z triumfem i wyszedł na ulicę w asyście swych ochroniarzy.

Szybko skierował swe kroki do apartamentu, nie chciał marnować czasu na czcze spacery. Musiał się spakować i zabezpieczyć swe interesy. Przekroczył próg swego biura i zaczął żałować, że wyrzucił tak wcześnie z niego swą sekretarkę, mogłaby mu pomóc. Teraz zaś musiał wszystkim zająć się sam. Szybko wybrał kilka par jego najlepszych szat i zaczął się zastanawiać co może mu się przydać. Uśmiechnął się do siebie i poszedł do ukrytego pomieszczenia, jego kombinezon, dawno go nie używał, a może będzie okazja. Nie wiedział tylko jak go przetransportować, był o wiele większy od zwykłych kombinezonów bojowych.

Podszedł do holoprojektora i zamówił kontener transportowy do swego apartamentu. Transportowiec przyleciał niedługo, wszystko zostało spakowane i miało zostać dostarczone na lądowisko. Ezekiel też nie miał zamiaru czekać.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Pon 23:09, 09 Kwi 2007    Temat postu:

Przejmujące dźwięki setek silników krążących nad miastem pojazdów przenikały każdy skrawek przestrzeni nie zabezpieczonej materiałami dźwiękoszczelnymi. Wkrótce do tej kakofonii dźwięków miały dołączyć kolejne: startujący transportowiec zawierający kontener z jakże cenną dla Ezekiela zawartością a także znacznie mniejszy, olśniewająco biały prom pasażerski, oddany do użytku na potrzeby polityków muszących podróżować pomiędzy zabudowaniami Senatu a kosmoportem.
Hellbrecht siedział wygodnie w jednym z kilku foteli jakie znajdowały się na pokładzie promu. Nie spodziewał się żadnych problemów w najbliższym czasie. Przez okno widział startujący wojskowy transportowiec klonów ze świątyni Jedi. Ponieważ zmierzał w tą samą stronę, przedstawiciel Nubii był pewien, że na jego pokładzie znajdowała się Uriel Khaan. Ten lot zapowiadał się całkiem przyjemnie.
Po załadowaniu wszystkich bagaży senatora na Klejnot Min, ciemnowłosy mężczyzna oczekującą wpatrywał się w transportowiec klonów z którego właśnie wysiadała przedstawicielka Jedi. Jak zawsze Ezekiel zdumiał się nad niewielkim rozmiarem jej bagażu, ale wiedział też, że jest to rodzaj tradycji Zakonu.
Wkroczyli na pokład równo, obok siebie, lecz bez słowa. Nie chcieli, żeby ktoś widział ich przywitanie. Hellbrecht wykorzystał swoje możliwości by przyśpieszyć start ich Consulara o kilka minut anieżeli widniało to w ich oficjalnym planie lotu.
W momencie, w którym opuszczali hangar, usłyszeli potężną eksplozja. Kadłub statku zatrząsł się od fali uderzeniowej, która zamieniła całe pomieszczenie w kupę poskręcanego metalu, nadtopionego duraplastu i rozrzuconych ciał obsługi naziemnej.
Po chwili władze kosmoportu nakazały Klejnotowi Min natychmiast opuścić przestrzeń Coruscant, gdyż pierwsi oficerowie policji na miejscu zdarzenia wysnuli hipotezę o próbie zamachu na senacką jednostkę.
Ta misja mogła się okazać znacznie niebezpieczniejsza niż ktokolwiek mógł przypuszczać...

[off]Dobra, możecie sobie 'polatać' w przestrzeni. Może pogadacie o czymś ciekawym? Albo się czymś/kimś zajmiecie? Pełna dowolność...[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Ezekiel Hellbrecht
Senator



Dołączył: 02 Kwi 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Nie 14:32, 15 Kwi 2007    Temat postu:

Ezekiel szybko doskoczył do okna, tylko patrzył na tlące się szczątki hangaru, poskręcaną blachę i ciała techników porozrzucane po całym terenie. Ktoś rzeczywiście chciał by wśród nich znalazł się senator i młoda Jedi, cóż, dobrze, że im się nie udało. Szybko, niezrażony tym co przed chwilą zaszło, przeszedł do jednego z pokoi, który został zaadaptowany jako sala do odpoczynku. Zamyślony usiadł na sofie i nalał sobie szklankę wody. To naprawdę było ciekawe, senator zastanawiał sie na ile ten atak związany jest z ich misja, a na ile z jego osoba... Trzeba będzie to zbadać, ale to w międzyczasie, teraz miał ciekawsze rzeczy do roboty.

Młoda Jedi, od paru godzin rycerz, nie mogła odgonić od siebie krzyków wielu umierających istnień, mimowolnie przymknęła oczy nawet nie patrząc na to co zostało z miejsca ich startu.
- Ktoś chyba nie chce, abyśmy pojawili sie na Bothawui...- powiedziała wchodząc do pomieszczenia zaraz za senatorem. Tutaj wreszcie mogła odetchnąć, ale czy aby na pewno? Kto wie, czy niedoszły zamachowiec lub wspólnik nie leci z nimi na pokładzie.
- Mam nadzieję, że chodzi o Bothawui. - zaczął smutno, upijając łyk wody. - Mam szczerą nadzieję. - pokręcił głową - Teraz powinniśmy bardziej uważać, zdecydowanie bardziej, jeśli jest dla "nich" takie łatwe by wysadzić cały hangar.
- Jednak... masz wielu wrogów, być może nie chodziło o tą misję.- usiadła naprzeciw niego.- Jednak wszystko na to by wskazywało... Nie znoszę takich sytuacji, kiedy nikomu nie można ufać, to przytłaczające.
- Ja z tym nie mam problemów, w moim fachu trudno ufać komukolwiek. Chciałoby się rzec - codzienność.
- Wydaje mi sie, że w tych czasach, w czasie wojny to rozumie sie samo przez się. Ostatnio chyba znów była jakaś afera... Trudno się w tym wszystkim połapać, zwłaszcza, jak na Coruscant jest się sporadycznie.-
- Nie podoba mi się Coruscant, na Nar Shadda przynajmniej wszystko było jasne, jak się nie pilnowałeś to ginąłeś, a tutaj? Szkoda gadać - zaśmiał się.
-[i] Nie pamiętam Nar Shaddaa zbyt dobrze, nie bywam tam za często.
- odpowiedziała lekko sie uśmiechając.- W każdym razie, nasza misja ma chyba miejsce na Bothawui, nie na Coruscant. Kanclerz udzielił Ci jakiś wskazówek?- spytała sięgając po szklankę z wodą.
- Nie. - krotko odparł - Chwilami się zastanawiam po co właściwie tam lecę.
- Hah.. Ale mniej więcej chyba wiesz, powinieneś.- zaśmiała się lekko.- W sumie chyba wiem, czemu mnie przypisano do tego zadania, parę miesięcy temu miałam okazję wspomóc Bothan, mam nadzieje, że nie zapomnieli.- uśmiechnęła się lekko.
- No to jedna zagadka już rozwiązana. Zagadka twojego przydziału - puścił jej oczko
- Naprawdę? No proszę, a myślałam, że tak bardzo sie za mną stęskniłeś, że sam poprosiłeś o moje towarzystwo.- zachichotała.
- No, może trochę - uśmiechnął się. - Spragniona? Masz na coś ochotę?
- Nie, dziękuję. Powinnam raczej zając się medytacją i przeczytaniem wreszcie raportu z ostatniej misji na Bothawui.-
Ezekiel uśmiechnął się szeroko, a w oczach zalśniły mu niepokojące iskierki. Zerwał się z sofy i doskoczył do Uriel, złapał ją i przyciągnął do siebie, całując. - Jesteś pewna co do tej medytacji? Droga jest długa, może inaczej wykorzystamy ten czas. Stęskniłem się za tobą.
Zdziwiła się niezmiernie jego reakcją nie mówiąc już o swojej, bo nawet sie nie obejrzała, a odwzajemniała pocałunek senatora. Chwilowe zamroczenie minęło jednak tak szybko jak się pojawiło, przecież była Jedi, nie mogła raz po raz bezczelnie łamać kodeksu, nad którym składała przysięgę.- Powinnam...- jęknęła w duchu, już przeszła jej ochota na czytanie raportu.
- Powinnaś - pocałował ją mocno, i nie przerywając pocałunku prowadził ją powoli w stronę swojej kwatery.
- Nie!- oderwała sie od niego, a przynajmniej od jego ust.- Co jeżeli nas ktoś zobaczy? Ledwo co zostałam rycerzem, nie wolno mi...- sapnęła zerkając za siebie.
- Na statku jest tylko załoga... - pocałował ją znowu, bardzo namiętnie - Na pewno jest bardzo zajęta....

***

- Muszę wreszcie...przeczytać ten raport...- szepnęła leżąc wtulona w miękkie poduszki. Nie chciało sie jej nawet wstać, wyciągnęła dłoń i niczym młody Padawan po prostu przyciągnęła do siebie datapad, który wraz z jej ubraniem walał się gdzieś na podłodze. Na szczęście przenośny komputer leżał zaraz obok łóżka, po niego już sięgnęła, kładąc go na kolanach.
Ezekiel położył się na łóżku i przymknął oczy.
- Jestem wykończony...
- Hmmm... To chyba nie moja wina.- uśmiechnęła sie znad monitora.
- Nie no jasne, nie twoja, oczywiście - uśmiechnął się i położył się wygodnie rozpychając się.
-Hej!- prychnęła szturchając go ramieniem.- Nie za wygodnie Ci?- zaśmiała sie przeglądając dokładnie raport, coś czuła, że z tego wszystkiego nie wyniknie wiele dobrego.- Przestań się rozpychać, no!- warknęła łapiąc za poduszkę.
- Co rozpychać, to moja kwatera! - uśmiechnął się zasłaniając się rękoma przed jej atakami ;d
- Dobra, to mam iść?- spytała wyłączając komputer.- Wydawało mi się, że sam mnie tutaj zaciągnąłeś.
- Zostań, przepraszam, heh -uśmiechnął się i usiadł obok niej. Popatrzył dziewczynie głęboko w oczy i objął ją ramieniem.
- Tym razem naprawdę muszę pomedytować...- szepnęła mu do ucha, sięgnęła po ubrania i szybko zaciągnęła je na siebie.
- Ale wolałabym zostać tutaj, mogę?-
- Możesz - uśmiechnął się i pocałował ją lekko. - Popatrzę sobie na ciebie
- Mógłbyś raczej pociągnąć za sznurki i dowiedzieć się czegoś o obecnej sytuacji na Bothawui.- odpowiedziała z uśmiechem i zamkniętymi oczami. Usiadła po turecku na łóżku, pozwalając, aby Moc zaczęła powoli przepływać między nią, a resztą świata.
- Później, teraz idę spać. – uśmiechnął się i wtulił w miękką pościel.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Czw 20:28, 26 Kwi 2007    Temat postu:

Podróż „Klejnotu Min” przebiegała spokojnie. Załoga zajęta swoimi sprawami widywała pasażerów, Senatora i Jedi, jedynie kiedy przynosiła posiłki do kajuty pełniącej rolę jadalni. Przy podłużnym, masywnym stole było ustawione dwanaście wysokich, lekko błyszczących foteli. Duraplastowe szyby w oknach miały dostarczać niezapomnianych widoków systemu w którym jednostka przebywała, ale w tej chwili widać było jedynie rozmazane, świetliste linie gwiazd – jedyny kosmobraz* w trakcie podróż przez nadprzestrzeń.
Po skończonym posiłku godnym rangi podróżujących, Ezekiel i Uriel ruszyli w stronę swoich prywatnych kajut, a raczej jednej wspólnej, w której spędzali większość czasu. Nagle statkiem gwałtownie szarpnęło, rzucając dwoje pasażerów na najbliższą ścianę. Gdyby spojrzeli w tym czasie za okno ujrzeliby gwiazdy stające się na powrót świecącymi punkcikami, a nie smugami. Dyplomatyczna jednostka została wyrwana z nadprzestrzeni.
Pilot, Twi’lek z ponad piętnastoletnim doświadczeniem za sterami różnych okrętów, podróżował z podniesionymi osłonami, co ocaliło Consulara przed zniszczeniem, kiedy po wyciagnięciu z trasy oberwał kilkoma zabłąkanymi, laserowymi błyskawicami. Ale to nie pochodzący z Coruscant statek był celem ataku.
W pobliżu popularnego szlaku pojawiła się całkiem sporych rozmiarów skała, posiadająca wystarczająco silne pole grawitacyjne by zakłócić pracę NavComp’ów i w skutek tego wyciąganiu ich z nadprzestrzeni. W okolicy dryfował wrak koreliańskiego frachtowca, a obok niego trwała zacięta bitwa.
Dwa pirackie krążowniki ostrzeliwały trzecią jednostkę, której burtę zdobiła nazwa ”Splamiony”. Wielki, klinowaty kształt ”Splamionego” nie przypominał żadnego z masowo produkowanych statków. Matowa czerń pokrywająca jego kadłub nadawała mu jeszcze groźniejszego wyglądu. Cztery podwójne baterie turbolaserów odpowiadały ogniem, wiążąc jeden z krążowników, podczas gdy drugi usiłował się obronić przed chmarą różnorodnych myśliwców, które go otaczały. Pomiędzy śmigającymi we wszystkie strony jednostkami dawało się zauważyć takie stateczki jak podstarzałe Cloakshape’y, najpopularniejsze Headhuntery, piękne N-2, masowo produkowane Daggery czy też najemniczy Morningstar. Było też kilkanaście innych typów, ale były nie do odróżnienia w feworze walki.
Nadwerężone tarcze pierwszego z pirackich krążowników uległy skumulowanej energii turbolaserów i statek został rozpylony na atomy w przeciągu kilku sekund. Skuteczność prowadzonego ognia pozwalała przypuszczać, że na pokładzie ”Splamionego” znajduje się świetnie wyszkolona i doświadczona w boju załoga. W pewnym momencie druga jednostka otrzymała kilka strzałów z działa jonowego jednego z myśliwców i znieruchomiała. Po kilku minutach, wykorzystanych na obrócenie jednostki macierzystej myśliwców w stronę unieruchomionego statku pirackiego, w jego kierunku pomknęły trzy salwy torped protonowych penetrując tarcze i rozrywając kadłub na dwie części.
W tym samym czasie dla pilota Consulara dotarło, że ”Klejnot Min” będzie następnym celem ”Splamionego”. Twi’lek przyśpieszył, oddalając się od asteroidy i jej pola grawitacyjnego, chcąc jak najszybciej skoczyć w nadprzestrzeń. Równocześnie kilka wrogich myśliwców rozpoczęło ostrzał dyplomatów nie chcąc pozostawić żadnych świadków bitwy czy też swojego istnienia.
Kilkadziesiąt strzałów rozeszło się nieszkodliwie po tarczach Consulara, lecz wskaźnik energii rufowych pól ochronnych zaczął się zbliżać niebezpiecznie blisko czerwonej części informując o powolnym, ale systematycznym spadku możliwości obronnych jednostki. W sekundzie w której przeciążone tarcze znikły, komputer nawigacyjny pisnął na znak, że zakończył obliczenia do nowego skoku. Zaledwie jeden strzał musnął kadłub okrętu przed jego ucieczką z miejsca bitwy.
Brak poważniejszych uszkodzeń zawdzięczali jedynie przytomności umysłu pilota.
Jednakże pytania, jakie się zrodziły przy okazji tej sytuacji nie należały do najprostszych.
Czy to te pirackie krążowniki przyciągnęły tą asteroidę na obrzeża popularnej trasy w hiperprzestrzeni, aby wyciągać i napadać na przelatujące statki? Czy może uczynił to ”Splamiony”?
Ale najważniejsze pytanie czy miało to jakiś związek z eksplozją na Coruscant tuż po starcie Consulara?


* Kosmobraz - <neologizm> kosmiczny krajobraz

[off]No to lecicie dalej Smile Macie moją zgodę na lądowanie na Bothawui. No i myślcie o ataku, który widzieliście Wink [/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Uriel Khaan
Rycerz Jedi



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Nar Shaddaa

 Post Wysłany: Wto 19:17, 15 Maj 2007    Temat postu:

Jedi raz po raz studiowała raporty z poprzednich misji na Bothawui, w tym tą w której sama miała okazję uczestniczyć jakiś czas temu wraz z mistrzem Vosem jednak nawet i ten raport nie rozświetlał ich obecnej sytuacji. Wyciągnęła się w wygodnym fotelu, popijając jakiś lekki trunek. Nic z tego, nie miała pojęcia od czego zacząć, na dodatek dziwny zamach tuż po ich starcie wcale tego nie ułatwiał- przeciwnie. Westchnęła bawiąc się fikuśnie wykonanym kieliszkiem, uśmiechnęła się jedynie na widok wchodzącego do pomieszczenia Ezekiela.

- To nie ma sensu, zupełnie żadnego punktu zaczepienia... Jakby to pojawiło się kompletnie znik...-

Nie zdążyła nawet dokończyć, statkiem szarpnęło mocno i oboje wylądowali na ścianie. Lekko oszołomiona, podciągnęła się do pozycji pionowej, upewniła czy wszystkie kości są na swoim miejscu, czuła jak na ramieniu zaraz wytworzy się pokaźny siniak, ale to znaczy, że żyła.

- Nic Ci nie jest?- spytała podnosząc krzesło, połowa z ich rzeczy leżała teraz na podłodze w bardziej i mniej opłakanym stanie, jednak to w tej chwili jej nie interesowało, zdecydowanie bardziej zajęła ją scena na kosmoobrazie. Może nie była specem, ale swobodnie rozpoznała o co chodziło, dwie jednostki pirackie atakowały jakąś trzecią, bliżej nieokreśloną. Niby codzienny widok, ale coś jej podpowiadało, że powinna zapamiętać każdy szczegół, od nazwy statku zaczynając. Zanim jednak zdążyli się otrząsnąć kapitan zarządził skok w nadprzestrzeń, usłyszała charakterystyczny sygnał i zaraz znów ujrzała pasma gwiazd.

[off] Sorry, sorry, proszę wreszcie o te raporty, przynajmniej jakieś streszczenie treści i przepraszam za krótkiego posta, czasem po prostu...weny brak Wink[/off]


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
BJK
Game Master



Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Skąd: Londyn

 Post Wysłany: Czw 22:35, 07 Cze 2007    Temat postu:

Klejnot Min” podążał w tunelu smug gwiezdnych. Panujący półmrok na niektórych pokładach był na rękę zamyślonemu, świeżo upieczonemu Rycerzowi Jedi. Z wszystkich raportów jeden, dotyczący odsieczy na Genosis, był szczególnie interesujący i mógł nasunąć pewien trop odnośnie zarazy na Bothuwai. Co prawda wszyscy znali tragiczne skutki walki członków Zakonu z armią robotów w celu uwolnienia Obi-Wana, Anakina i senator Padme Naberrie, ale raport dotyczył utajnionego przesłuchania mistrza Kenobiego przez Hrabiego Dooku. Według zeznań dawnego padawana Qui-Gona, Senat Republiki był kontrolowany przez Mrocznego Lorda Sith. Brzmiało to trochę nieprawdopodobnie, ale tłumaczyłoby wiele kwestii. Również mogłoby być wyjaśnieniem zarazy na planecie porośniętych futrem Bothan. Bo czyż nie najłatwiejszą drogą na dostarczenie zarazy jest bagaż dyplomatyczny z „miłującej pokój” Republiki? Gdyby taki scenariusz okazał się prawdą i wyszedł na jaw, wiele światów nie zdecydowanych czy wręcz neutralnych przeszłoby na stronę Separatystów. Pozostałe informacje, pochodzące bezpośrednio z Bothuwai nie rozjaśniały sprawy. Zaraza pojawiła się gwałtownie i tak jakby od razu w paru miejscach. Trzeba by przejrzeć dokładniej rejestry medyczne planety.
Pracę analizacyjną Uriel przerwał sygnał nadany przez kapitana jednostki informujący o wyjściu z nadprzestrzeni. Po kilkunastu chwilach statkiem delikatnie szarpnęło i dyplomatyczny Consular znalazł się w systemie Bothuwai.
Lądowanie przebiegło spokojnie, chociaż spełniły się obawy Khan – na lądowisku czekał całkiem spory komitet powitalny, któremu przewodził całkiem rosły Bothańczyk pokryty brązowo-złocistym futrem, którego twarz przecinała cienka blizna zaczynająca się nad prawym okiem, przecinająca prawy policzek i kończąca się dwa centymetry ponad kącikiem ust. Przez jego głęboki tenor przebijała się nutka radości i zaufania:
- Witam, szanowny senatorze na Bothuwai! Miło mi także powitać przedstawiciela Jedi, chociaż wydaje mi się, że już kiedyś gościliśmy panią na naszej planecie? Niestety nie mogę sobie przypomnieć…
Futrzak wydawał się ciągnąć w nieskończoność swoje powitanie, ale uwagę Uriel zwróciło zawirowanie Mocy pochodzące od ubranego w czarne szaty kogoś przypominającego rycerza Jedi, obserwującego powitanie pasażerów "Klejnotu Min". Najwyraźniej też oczekiwał na nich, choć nie tak oficjalnie jak Bothanie.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wisznu
Mroczne widmo



Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 506
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5


 Post Wysłany: Sob 17:07, 17 Lis 2007    Temat postu:

Misja zamknięta. Najpewniej nie wróci.

Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Rise of the Empire RPG Strona Główna » Archiwum Republiki » Bothawui
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group