Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Sob 13:38, 28 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Fondor
Plan został uznany za najlepszy z możliwych, dobrze wykorzystywał posiadane atuty i choć czaiła się w nim nutka ryzyka związanego z uzależnieniem całej akcji od sukcesu agentów wewnątrz bazy, to wszyscy zgodzili się na niego, a Porucznik Korte pochwalił zdolności Tabma proponując jednocześnie aby oficer został kierownikiem grupy szturmowej, czyli grupy infiltrującej bazę. Zadowoleni wszyscy się rozeszli, nadszedł czas przygotowań.
Był to chyba równie trudny etap co sama akcja, przygotowanie speederów i samochodów, kryjówek, przekonanie tajemniczego "żmija" by udostępnił Cloakshapy, to wszystko było na barkach grupy uderzeniowej. Były w tym i chwilę niepewności, gdy "żmij" zaprotestował i nie zezwalał na działania odwracające uwagę przypominając że nie ma WARu do dyspozycji, jednak w końcu zgodził się. Wrzeszczcie wszystko było gotowe.
***
Fondor - stacja paliw
Na miejsce mieli zostać dostarczeni w kontenerach żywnościowych, udało się przekonać jedną z firm dostarczających żywność do bazy aby umieściła w 4 kontenerach 12 żołnierzy. Mieli oni zostać przewiezieni ciężarówką na małe lotnisko, gdzie frachtowiec miał je zawieźć do bazy paliwowej. Już w samochodzie dowiedzieli się o masowych akcjach rebeliantów po drugiej stronie planety, kilkanaście zakładów Unii Technokratycznych zostało zaatakowanych, ruch oporu pokazał co potrafi. Jednak te chwile spędzone na słuchaniu komunikatów szybko musieły minąć, bowiem zapakowano ich w metalowe puszki, potem była już tylko ciemność rozświetlana słabym światłem niebieskiej diody. Zgodnie z planem lot miał trwać koło godziny na pięć minut przed lądowaniem mieli obezwładnić załogę i przejąć statek. Wreszcie upragniona chwila nadeszła, akcja się rozpocząła.
***
- Teraz? - jeden z uczestników nie mógł sie doczekać, był młody, również niedoświadczony w akcjach bojowych, jednak Korto zapewnił iż jest najlepszym specem od łamania kodów jakiego mają, a ta umiejętność mogła się przydać. Tabmo spojrzał na zegarek, "Już czas" kiwnął głową. Słychać było ciche pyknięcie i klapa kontenera lekko się uchyliło, dwóch doświadczonych bojowników wyślizgneło się z pojemnika, zachowywali się bardzo cicho. Powoli podpełźli do kokpitu gdzie nieświadomi niczego piloci kierowali maszyną. Jeden strzał z blastera i załoga przestała być problemem. Wtedy do akcji wkroczył chłopak błyskawicznie podłączył data pad do komputera pokładowego, złamał wszelkie zabezpieczenia i uzyskał dostęp do zapisów rozmów z przeszłości, przez głośniki popłynął głos pilotów:
- Wszystko w porządku, mieliśmy zakłócenia w łączności - a chwilę później - Podchodzimy do lądowania - frachtowiec powoli zbliżał sie do powierzchni lądowiska. W międzyczasie uzyskali informację, że na bliźniaczym frachtowcu podobna akcja również zakończyła się sukcesem. Wszystko szło zgodnie z planem. Gdy maszyna osiadła na powierzchni usłyszeli dobiegający z zewnątrz grzmot, to eksplodowały ładunki wybuchowe umieszczone na antenie oraz w magazynie broni, mieli 15 minut nim ogień zagrozi głównym magazynom paliwa a cała stacja zostanie anihilowana. Tabmo uzyskał informację, że dwóch ludzi znajduje się w okolicach podziemnego magazynu z paliwem jądrowym, w każdej chwili mogą rozpocząć wydobywanie ładunku, jednak sami nie obronią się przed ochroną obiektu.
Gdzieś w przestworzach szumieły silniki Cloakshapów, one realizowały swoją część zadania.
[MG] No nie wiem pisz co chcesz, w sumie możesz wszystko rozwalić, w bazie jest około 30 strażników i 50 droidów bojowych. Pamiętaj o własnych stratach. Człowiek w kontrolce i w hangarach zostali spacyfikowani. [/MG]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki
Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Pon 2:41, 30 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Z wnętrza teraz już otwartych kontenerów wydostali się wszyscy pozostali członkowie grupy Tabma i skierowali się w kierunku trapu do ładowni. Chwilę później ich dowódca dołączył do nich. Wszyscy zastygli w bezruchu z blasterami ustawionymi na zabijanie, nasłuchując odgłosów na zewnątrz statku. Jakieś krzyki, stukot butów, a później się zaczęło. Skowyt syreny i kanonada blasterowa zagłuszyły wszystkie inne dźwięki.
-„Teraz!” – syknał C’zwar.
Jeden z bojowników skinął głową na znak tego, że usłyszał, i uderzył pięścią w duży czerwony przycisk na ścianie. Zazgrzytały siłowniki służące do opuszczania trapu, rozpoczynając swoją pracę. Ten odgłos zaalarmował obrońców hangaru, którzy na moment przestali strzelać co starali się wykorzystać agenci już walczący wewnątrz pomieszczenia.. Niestety już w tym momencie, z czterech partyzantów, pozostało tylko dwóch, w dodatku przyszpilonych w jednym z rogów pomieszczenia. Tabmo zbiegł po trapie jako pierwszy, aby zobaczyć jak jeden z droidów trafia przedostatniego agenta. Cały hangar rozświetlony był przez czerwone światła alarmowe, w tle słychać było wycie syren. Republikanin przymierzył i posłał serię w kierunku jednego z bliższych robotów i nie czekając na efekt rzucił się, aby ukryć się za najbliższym kontenerem. Za nim wybiegła reszta bojowników, strzelając na ślepo i szukając ukrycia. Chwilę później dołączyło do nich kolejnych dwunastu żołnierzy z drugiego frachtowca. Brak doświadczenia był największą bolączką tych ludzi, gdyż cześć z nich po prostu stała i, jak szalona wciskała spust, nie bacząc na to, że stanowią w ten sposób łatwy cel. Jednak, mając ogromną przewagę liczebną, partyzanci szybko rozprawili się z liczącą dziesięć ochroną hangaru, chociaż samemu stracili jednego człowieka i nie dali rady ocalić czwórki, która przeniknęła wcześniej na teren bazy.
-„Wszyscy do mnie” – Tabmo poczekał, aż fondorczycy otoczyli go półkolem i zwrócił się do najstarszego z nich, na oko trzydziesto, trzydziestopięciolatka, który sprawował kontrolę nad grupą z drugiego frachtowca
-„Dobierz sobie szóstkę ludzi, zostaniecie tu i ustawicie perymetr obronny przy frachtowcach. Jeśli stracimy hangar to zostaniemy bez drogi ucieczki.”
-„Tak jest”
-„Wy dwaj” – C’zwar wskazał karabinem na kolejnych dwóch ludzi od prawej –„Macie sprawdzić co z naszym człowiekiem w kontroli lotów. Już dawno powinien się odezwać. Reszta za mną.”
Czternastu różnie wyposażonych i umundurowanych ludzi ruszyło w kierunku jednych z drzwi prowadzących do innych części bazy
Porucznik szedł na czele grupy, starając się z pamięci odtworzyć plany stacji i najkrótszą drogę do magazynów. Na szczęście sprawę ułatwiły mu numery malowane na ścianach korytarzy, dzięki którym wiedział dokładnie w którym miejscu się znajduje. Poruszali się szybko i ostrożnie, osłaniając siebie nawzajem przy każdym skrzyżowaniu korytarzy. Nagle ciszę, jaka zapanowała od walki w hangarze przerwały odgłosy kolejnych blasterowych serii dochodzących zza pleców grupy szturmowej. Partyzanci spojrzeli po sobie i przyśpieszyli tempa.
-„Grupa szturmowa? Tu Magazyn. Uważajcie, chyba domyślili się gdzie się kierujecie. Przed chwilą przed grodziami pojawiło się ze 20 droidów i kilku oficerów. Nie możemy się ruszyć nawet o centymetr bo nas zauważą.”– w komunikatorze Czwara rozległ się głos jednego z infiltratorów.
-„Dzięki za ostrzeżenie, zaraz u was będziemy”
Tabmo spojrzał na zegarek. Od pierwszego wybuchu minęło prawie pięć minut, trzeba było się śpieszyć jeśli chcieli się wydostać zanim dotrą tu posiłki, jakie na pewno zostały wezwane przez ochronę Konfederacji. Nie zwlekając ani dłużej ruszyli ponownie. Im bliżej swojego celu tym wolniej i ostrożniej przemieszczali się. W końcu stanęli przed kolejnymi, wyjątkowo zamkniętymi, drzwiami, za którymi powinien znajdować się krótki korytarz i ich cel – magazyny paliw, przynajmniej według planów które otrzymali wcześniej. Porucznik rozejrzał się i zaklął, korytarz był nagi – nie było w nim żadnych załomów, wnęk, słupów, skrzyń, wystających rur, czegokolwiek za czym można było się ukryć przed ostrzałem. To będzie masakra, to była pierwsza myśl jaka przemknęła mu w głowie.
-„Kryć się!” – wszyscy partyzancie rozpierzchli się w popłochu, kilku padło na ziemię, kilku przyparło do ścian, a dwóch zajęło pozycję lewej strony drzwi –„Wy dwaj przy drzwiach, jak tylko je otworzę, rzucacie granaty z całej siły. Reszta ogień zaporowy.”
C’zwar był świadom, że zapewne podobny rozkaz wydał dowódca po drugiej stronie drzwi, ale w tej sytuacji, nie miał dużo wyboru, szczególnie, że czas działał na ich niekorzyść. Przykucnął z prawej strony drzwi i wcisnął przycisk otwierający je. Bojownicy natychmiast pociągnęli za spusty swoich broni, podobnie jak droidy i inni strażnicy. Dało się słyszeć dwie wyraźne eksplozję, przez drzwi przeleciała jakaś mechaniczna część, ktoś coś krzyknął, ktoś inny upadł na ziemię. W tym momencie wyszkolenie i praktyka z CorSec’u przejęły kontrolę nad Porucznikiem. Republikanin wychylił się i strzelił w najbliższego człowieka. Pierwszy promień chybił, za to trzy następne precyzyjnie uderzyły w pierś mężczyzny. Tabmo padł na brzuch i przeturlał się w lewo, ponownie wycelował i pociągnął sześciokrotnie za spust przenosząc lufę broni z droida na weequay’a. Nie sprawdzał czy trafił, tylko ponownie uskoczył przed laserową błyskawicą i rozejrzał się. Wszędzie latały laserowe promienie, i mimo, że ochrona stacji miała przewagę liczebną, teraz wydawała się rozbita. C’zwar zaraz zauważył dlaczego. Ktoś otworzył grodzie do magazynu, zapewne poszukując osłony przed partyzantami, tym samym odkrywając agentów, którzy chcąc, nie chcąc zostali włączeni do walki i teraz z ukrycia strzelali w plecy separatystom. Wymiana ognia trwała jeszcze trzy, cztery minuty, po czym wszystko ucichło. Siedmiu pozostałych przy życiu członków grupy C’zwara wiedziało, że mogą mówić o dużej dozie szczęścia i dziękować kiepskiemu modułowi SI doidów.
-„Paliwo jest tutaj, nie mamy co tu dłużej zwlekać” – to był jeden z operatorów ruchu oporu znajdujących się w magazynie.
-„Racja”
Tabmo i pozostali ludzie z jego grupy zabezpieczyli korytarz, czekając aż agenci wyprowadzą z magazynu wózki repulsorowe, na których były załadowane zbiorniki z paliwem. W końcu było po wszystkim, partyzanci byli gotowi udać się spowrotem do hangaru. Republikanin i fondorczyków poszło przodem, wypatrując zagrożenia dla delikatnego ładunku. Przebyli już chyba połowę trasy, gdy przed jednym ze skrzyżowań tuneli usłyszeli niewyraźny szmer serwomotorów. C’zwar przykucnął i uniósł pięść, rozkazując swoim dwóm towarzyszom, aby się zatrzymali. Gdy wyjrzał zza zakrętu, zobaczył pięć droidów i dwójkę ludzi kierującą się w ich stronę. Oni też niechybnie go zobaczyli ponieważ mężczyźnie natychmiast zaczęli strzelać, a chwilę później dołączyły do nich droidy. Jednak to Porucznik był pierwszym, który dobrze przymierzył – 2 błyskawice uderzyły w nogę jednego z ludzi, a następny promień, przeznaczony w pierś, trafił w gardło przeciwnika. Zza pleców Tabma wyskoczył jeden z partyzantów, puścił serię w kierunku droidów, rozwalając jednego z nich, i rzucił się w ku dalszej części korytarza. Do walki potyczki dołączył również trzeci bojownik, strzelając podobnie jak Republikanin, zza rogu. Separatyści nie mając jak się ukryć postanowili uciec w stronę hangaru, pozostawiając droidy na pożarcie rebeliantów, co szybko stało się faktem dokonanym.
-„Hangar, jesteście tam?” – rzucił C’zwar w stronę komunikatora
-„Trochę zajęci, źli chłopcy właśnie próbują nas stąd przepędzić” – w tle przekazu dało się słyszeć odgłos blasterów.
-„Ostrzegam, od naszej strony biegnie do was dwóch typów. Wytrzymajcie jeszcze chwilę, za minutę będziemy u was” – zmienił częstotliwość –„Żmij, jeśli do tej pory tego nie zrobiliście, najwyższa pora rozwalić pewien hangar w pewnym garnizonie”
Republikanin nie czekał na odpowiedź tylko ponownie udał się z pozostałą dwójką na szpice, ponieważ wózki repulsorowe już ich dogoniły. Z każdym krokiem przybliżającym ich do hangaru, odgłosy walki stawały się coraz wyraźniejsze. Z ich natężenia wyglądało na to, że obrońcy hangaru muszą być w poważnym oblężeniu. Nie było czasu do stracenia, przyspieszyli kroku i niebawem dotarli do hangaru.
Pierwszymi ludźmi których ujrzeli, byli ci dwaj, którzy im wcześniej uciekli, odwróceni tyłem i zajęci strzelaniem do prowizorycznym okopów ze skrzyń, kontenerów i rozbitych części robotów. Nie zauważyli jak dwaj buntownicy stają za ich plecami i pociągają za spusty swoich broni, jak na egzekucji. Tabmo natomiast wykorzystał tą chwile, aby zorientować się w sytuacji. Już tylko czterech partyzantów siedziało skrytych za zbieraniną różnego śmiecia i na ślepo strzelało w kierunku atakującej ich grupy droidów i innych istot, na oko porównywalnej rozmiarami do tej, która spotkali przy magazynie. Wyglądało na to, że jeszcze nikt nie zauważył przybycia Porucznika i jego dwóch kompanów. To z kolei oznaczało, że korzystając z tego, że znajdowali się z lewej strony separatystów, mogli trochę wyrównać proporcje, zanim przeciwnik zorientuje się w nowej sytuacji. Wszyscy trzej wycelowali i strzelili kilkukrotnie, po czym rozbiegli się w poszukiwaniu osłony zza której systematycznie eliminowali kolejne cele bez reakcji przeciwnika. Do momentu. W końcu któryś z bardziej inteligentnych Konfederatów zauważył, że nagle gwałtownie zmniejszyła się ilość robotów bojowych i zauważył nowy kierunek z którego prowadzono ogień. Wydane zostały odpowiednie rozkazy i teraz obie grupy ruchu oporu były pod równym ostrzałem, nie dającym im się ruszyć. Tyle, że w tym momencie do hangaru wbiegło kolejnych 3 bojowników, wcześniej ochraniających wózki z paliwem. To dało rebeliantom element zaskoczenia, z którego skorzystali, eliminując pozostałe droidy precyzyjnymi strzałami. Teraz pozostała grupa separatystów zmuszona została poszukać przed ogniem zaporowym partyzantów.
-„Ładujcie te cholerne paliwo i zmywamy się stąd, nie wiemy ilu ich jeszcze może być” – przez skowyt blasterów przedarł się krzyk C’zwara.
Członkowie ruchu oporu sami domyślili się swoich ról. Ci którzy jeszcze żyli, zaliczali się do najlepszych jakich wysłano na tą misję, a to z prostego faktu, że przeżyli do tej pory. Wszyscy natychmiast zasypali pozycje separatystów kawalkadą ognia, uniemożliwiając im prowadzenie skutecznego ostrzału. Dwóch buntowników przykucnęło przy jednym z frachtowców i osłaniało agentów i wózki kiedy były wprowadzane po trapie. Kolejnym rebeliantem, który znalazł się przy statku był Tabmo. On również przykucnął i zaczął strzelać, czekając, aż reszta ludzi przybiegnie zza swojej zasłony i wbiegnie po trapie. Niestety, nie wszystkim się udało – jeden z ostatnich dostał w pierś i upadł na podłogę. Nie było czasu się po niego wracać, ktoś za sterami frachtowca, podjął decyzje o zamknięciu trapu i uruchomieniu silników. C’zwar, wbiegł jako ostatni, ciągle się odstrzeliwując, na pokład statku, który chwilę potem uniósł się do góry.
-„Ilu?” – zapytał dowódcę drugiej grupy, który akurat znalazł się obok niego.
„Z dwudziestu czterech ludzi na pokładzie mamy tylko dziewięcioro plus dwóch ludzi, którzy dołączyli do was przy magazynie. Nie wiadomo co się stało z człowiekiem w kontroli lotów, tamci, których wysłałeś, żeby sprawdzili, również nie wrócili. W sumie straciliśmy dwudziestu, ale ci co przeżyli zyskali dziś wiele doświadczenia, które w przyszłości zaprocentuje.”
Republikanin skinął głową na znak, że rozumie. Nie pozostało mu nic innego jak tylko przyjąć ten stan rzeczy do wiadomości. To była walka partyzancka. Większość z tych ludzi znała do tej pory strzelaniny tylko z holofilmów lub marnych gier wideo. Jedyne co tak narawdę mu teraz zaprzątało głowę, to to, czy Żmij wykonał swoją część zadania...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Pon 10:51, 30 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Fondor - stacja paliw
Przez komunikator dotarł upragniony sygnał:
- Tu eskadra Ewoków, garnizon został spacyfikowany, mamy poważne straty, postaramy się jeszcze zrobić trochę zamieszania, abyście mieli wolną drogę - na to czekali, frachtowiec z cennymładunkiem poderwał sie do lotu, i uciekał na niskim pułapie. Baza paliwowa pożegnała go serią z blasterów ochrony przeciwlotniczej, jednak po chwili cała stacja znikneła w eksplozji głównych silosów spopielając droidy, ciała towarzyszy a także wszelkie ślady obecności rebeliantów. Przez godzinę lecieli nad lasem, by wreszcie wyladować na jakiejś polance, tam reaktor przeładowano na pojazdy naziemne, Tabmo zaś przesiadł się na speeder, gdy dotarł do kryjówki już świtało.
Kolejna tajna baza buntowników
Tabmo mógł mieć wrażenie, ze nawet po tym wszystkim co dla nich zrobił, nie znikneło ani trochę z nieufności jaką Paul Serpenth darzył porucznika. Widac taka była jego natura, przez kilka tygodni trzymali go w jednej z nowopowstałych tajnych baz, niewiele mu mówiono, zwłaszcza o tym co się działo w ruchu oporu. Ze fragmentów rozmów rozumiał tylko, że w czasie pamiętnej akcji stracili bardzo wielu agentów i sprzętu. Jednak zastępy nowych rebeliantów zdawały się być nieograniczone, ich czyny i śmierć były tylko zachęta dla nowych ochotników. Lepiej była z informacjami z Galaktyki, tych było aż nadto. Dowiedział się, że Eriadu zostało zajęte, że kolejne systemy dołączają sie do KNSu. Równiez informacje o wyczynach WFR, Komandora Rhade oraz Admirała Dodonny znad Neimoidi dotarły do Porucznika.
Chwila wolności nadeszła nagle, dwóch znanych mu już rebeliantów znalazło go gdzieś w skrzydle szpitalnym i oznajmiła, że ma rozkaz od Serpentha by za 10 minut ma być w hangarach. Na miejscu czekał juz Arystokrata. Plan był prosty, w tej samej chwili mial wystartować S'Jet gdy Tambo w myśliwcu mial opuścić tajna bazę, do załadunku miało dojść już w powietrzu, manewr byl dosć trudny do wykonania, jednak przywódca nie wątpił w możliwości oficera Republiki. Wręczył mu równiez zdobiony walcowaty przedmiot z nakazem zadbania by trafił do Kanclerza. Sam zaś zapewnił, że zadba by siły okupacyjne miały w tym czasie zajęcie. Tabmo wracał do swoich...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Tabmo C'zwar
Kapitan Republiki
Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Wto 18:58, 31 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Tabmo jeszcze raz sprawdził czy wszystkie systemy myśliwca dobrze działają. Miał pewne obawy przed lotem w tej maszynie, był to klasyczny „brzydal” czyli połączenie części pochodzących z różnych myśliwców w jeden, niekoniecznie sprawny. Najwyraźniej ruch oporu nie dysponował nadwyżką sprzętu, a on sam nie miał dużego wyboru. Przełączył kilka przycisków budząc tym samym swój pojazd do życia. Pilot wsłuchał się w charakterystyczny szum silników, budzących szereg wspomnień – minęło już trochę czasu odkąd siedział za sterami myśliwca. Nie zwlekając ani chwili dłużej oderwał maszynę od płyty hangaru i ustawił pełen ciąg i pomknął przez ciemne niebo Fondoru ku koordynatom w których miał się spodziewać spotkania z „S’jet’em”. Po pięciu minutach lotu zobaczył cel swego ponownego pobytu na tej planecie. Fregata nie była ogromnych rozmiarów, a jej niewielki profil i czarne malowanie sprawiały, że zlewała się z nocnym niebem i gdyby nie fakt, że prowadziła właśnie wymianę ognia z Vulturami, Republikanin mógłby ją minąć. Postanowił, że takiej okazji do zniszczenia kilku maszyn Konfederacji nie można zmarnować i skierował się w kierunku najbliższego celu. W myślach analizował poszczególne warianty reakcji swojego przeciwnika, skupiony tylko i wyłącznie na swoim najbliższym otoczeniu. Niebawem celownik w „brzydalu” zlał się w jedno z statkiem separatystów, który parę sekund później spektakularnie eksplodował przeszyty serią z pojedynczego działka. Tabmo był teraz w swoim żywiole, wykonywał niezwykłe manewry, a jego reakcje były szybsze od przeciętnych ludzi. W krótkim czasie zestrzelił kolejne 3 maszyny, reszta padła łupem działek przechwytujących zamontowanych na „S’jet’cie”. Pilot korzystając z chwili spokoju nawiązał połączenie z okrętem i poinformował, że podchodzi do lądowania.
-„Zrozumiałem, postaramy się zapewnić asekuracje w postaci promienia ściągającego”
-„Odmawiam. Sam sobie dam radę”
Tabmo zdążył już zmniejszyć ciąg silników do 1/3 mocy i rozpocząć podejście do hangaru.
Minutę później, po wyłączeniu wszystkich systemów myśliwca porucznik otworzył owiewkę kokpitu i zeskoczył na pokład fregaty. Natychmiast podbiegł do niego mężczyzna, który obserwował jego lądowanie.
-„Mam pana doprowadzić na mostek, proszę za mną”
-„I tak nie miałem w planach udać się gdzie indziej.” – Tabmo uśmiechnął się pod nosem –„Prowadź”
Droga do ośrodka dowodzenia nie zajęła im dłużej niż 2 minuty, w jej trakcie C’zwar miał okazje zauważyć tu i ówdzie szczątki kilku robotów bojowych Federacji Handlowej. Cóż, jak tylko zostawią za plecami tą planetę, czeka ich trochę sprzątania. Stwierdził również, że załoga statku musi być szkieletowa, a obraz jaki zastał na mostku tylko utwierdził go w tym przekonaniu. Było tam tylko pięciu ludzi, w tym czterech przemieszczało się od pulpitu do pulpitu, a jedynym, który siedział spokojnie (w miarę)był sternik. „S’jet” zdążył już opuścić dolne warstwy atmosfery i teraz w iluminatorze ziała czerń kosmosu. Zanim ktokolwiek odnotował przybycie gościa na mostek, rozległ się cichy dźwięk.
-„Nowy kontakt. Dwanaście myśliwców i trzy patrolowce zbliżają się od strony Golan’a.” – rzucił twi’lek, który jako pierwszy podbiegł do panelu sensorów.
-„Cholera by ich wzięła. Niech ktoś zajmie miejsce za komputerem celowniczym!” – to musiał być kapitan okrętu.
Jedna z biegających postaci usiadła na fotelu w prawej części mostka
-„Potrzebujecie pomocy?” – to już był Tabmo.
-„O! Porucznik C’zwar! Znasz się na komputerach nawigacyjnych?”
-„Przeszedłem krótki staż na jednym z patrolowców CorSecu w czasie mojego szkolenia, chyba jeszcze coś pamiętam.”
-„Dobra, siadaj tam i wytycz jakiś kurs, który zabierze nas w miarę bezpieczne miejsce.” – kapitan wskazał ręką na fotel który musiał być stanowiskiem nawigatora.
Republikanin zajął wskazane miejsce. Z systemami dużych okrętów nie był tak biegły jak za sterami myśliwca, ale w końcu przeszedł podstawowe przeszkolenie, a te wystarczy tu w zupełności. Ponadto komputer nawigacyjny był pierwszej klasy, co skracało czas potrzebny na obliczenia koordynatów. Chwilę po tym, jak fregata została ostrzelana pierwszy raz przez separatystów (w rewanżu strącili 2 myśliwce i uszkodzili jeden z patrolowców), okręt wszedł w nadprzestrzeń.
-„Następny przystanek, sektor G-4.”
-„Nieźle. Widzę, że pańska osoba jest pełna niespodzianek.” – Kapitan wyciągnął dłoń –„Dale Grogan.”
-„Tabmo C’zwar”
***
Po wyjściu z nadprzestrzeniu Tabmo ustawił nowy kurs prowadzący przez systemy jądra do Duro, mając zamiar omijać szerokim łukiem systemy należące do Konfederacji. Tam mieli dokonać kolejnej korekty kursu, kierując się w kierunku najprzyjaźniejszego świata skąd można było rozpocząć ostatni etap podróży na Coruscant. Los chciał, że akurat był to Alderaan. Cztery dni po opuszczeniu Fondoru, „S’jet” wyszedł z nadprzestrzeni w systemie uznawanym za najbardziej pacyfistyczny z pacyfistycznych. Jednak i tam nie obyło się bez pewnych kłopotów. Nawet Alderaan posiadał jakieś tam wewnątrz systemowe siły porządkowe. Gdy tylko się pojawili w systemie, zostali wywołani przez jeden z patroli. Niestety, tylko C’zwar dysponował dokumentami które zostały uznane, a ponieważ ranga Porucznika była zbyt niska do wywarcia jakiekolwiek wpływu na sojusznikach z Alderaana, statek i uchodźcy z Fondoru zostali poddani przymusowej kwarantannie. Tabmo musiał tymczasowo opuścić „swój” okręt. W czasie tej wyprawy zdążył się z nim zżyć, szczególnie po cenie jaką Republika musiała zapłacić za jego wydostanie – cała eskadra TrueSilver, kilkadziesiąt klonów i na pewno jeszcze więcej funkcjonariuszy ruchu oporu. Porucznik postanowił, że kiedyś jeszcze znajdzie się na jego pokładzie, tymczasem otrzymał kajutę na jednym z krążowników używanych przez alderaańskich dyplomatów, który aktualnie nie miał żadnego zadania. Pół dnia później Tabmo stał przy iluminatorze okrętu i obserwował rosnącą panoramę planety-stolicy Republiki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Żbik
Wredny kocur
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Twojego najgorszego koszmaru
|
Wysłany: Wto 19:17, 31 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Jeszcze przed opuszczeniem Systemu, do Tabma dotarła wiadomość - z Corusant.
- Poruczniku C'zwar, Kanclerz Republiki chcę się z Tobą widzieć, natychmiast po twoim przybyciu na Corusant. Zotał Pan wybrany do Rad Wojennej - mogło to budzić zdziwienie, wszak gdy opuszczał Republikę, Rada Wojenna była miejscem spotkań Generałów i Komandorów, teraz jednak widac musiano szukać Kadr, równiez spośród oficerów niższych stopniem. Spojrzał po raz ostatni w stronę S'jetu, okręt eskortowany przez myśliwce majestatyczny zmierzał w stronę planety, zapewne czekały go długie miesiace w ukrytym doku, gdzie naukowcy będą starać się odgadnąć, jaką siłą dysponuje ten okręt. Jednak Porucznik, miał wrażenie że jeszcze zobaczy jednostkę, a na pewno o niej jeszcze usłszy...
KONIEC
Tabmo dostajesz +1 małe oddziały.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|