|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Vissan
Baron // Komandor WFR
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)
|
Wysłany: Wto 15:50, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
- Panowie, panowie, spokojnie - Próbował pogodzić ich Vissan. - Zważmy na obecność pięknych dam, które choć są zapewne świetnymi wojowniczkami, to w tej chwili są na balu, a zadaniem dżentelmena jest umilanie paniom zabawy.
Następnie zwrócił się do Uriel Khaan:
- Sprawdziłem już umiejętności taneczne padawnki Luny, może i ty zrobiłabyś mi ten zaszczyt? - Zapytał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Ki Adi Mundi
Gość
|
Wysłany: Wto 16:48, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
- Baronie, chyba nie odmówisz Padawanom możliwości przemyślenia sensu i celu konfliktu, oraz udziału Zakonu, czyż nie, ale faktem jest, iż dyskusja może wydawać się mało pasjonująca, zatem czuj się Uriel wolna w decyzji... - i zwracając się spowrotem w strone Komandora:
- Masz rację Komandorze, Jedi w tej sytuacji nie bombardowałby fabryki, ale być może ich decyzja nie byłaby nie uzasadniona. Jeśli bowiem na planecie jest i stocznia i fabryki jest to znak rozwoju, zapewne przed wojną mieszkańcy czerpali profity. Czy więc wojna jest im bliska, czy są gotowi za nią umierać? Zapewne nie, być może jedynie rząd wplątał daną planete konflikt, być może zostali do niej zmuszeni, zterroryzowani przez droidy, być może jest to właśnie jedna z tych sytuacji kiedy więcej się osiągnie słowem niż blasterem, może wystarczy odizolować - ciekawe słowo - najbardziej bojowych dowódców, a reszte przekonać, iż lepiej się poddać, unikając strat zarówno społecznych jak i materialnych.
- Owszem, to nie zawsze skutkuje, ale czyż uninięcie strat, również wśród żołnierzy, oraz możliwość przejęcia tak potrzebnych Republice zakładów nie jest warta próby, nawet ofiar?
- Nawet jeśli udałoby się po zbombardowaniu opanować planetę, czy nienawiść wobec Republiki żywiona przez mieszkańców nie zatrułaby tego sukcesu?
- Wojna to nie jest jedynie bój dwóch armii, często o ostatecznym zwycięstwie decyduje Dyplomacja, Produkcja, Dostęp do informacji. Zadaniem Jedi jest uwypuklanie tych aspektów w czasie obrad WARu.
- Ale cóż, każdy z nas ma swoje rację, może więc dobrym pomysłem jest za radą Barona przemyślenie ich w zaciszu - w tym momencie mistrz zbliżył dłoń do skroni - choć czuje, że o istotności dyplomacji możesz się przekonać Komandorze prędzej niż myślisz, tak mi podpowiada Moc!
****
Komandor Sten patrzył z podziwem na Komandora Rhade, jak ten dzielnie opierał się pacyfizmowi przeważających sił Jedi. Czuł że powinnien mu pomóc, jednak ilość zatankowanego paliwa, sprawiła iż jego sprawność bojowa znacznie spadłą, a ewentualne strzały mogły okazać się niecelne, poziom dyskusji zdecydowanie przerastał jego możliwości - dziwna rzecz z tymi Jedi, przez chwilę mówią nawet do rzeczy, ale potem wyciągają te swoje miecze i wszędzie pełno krwi i odciętych kończyn, a oni dalej, że to w obronie pokoju, że kierowałą nimi moc, że mieli wizje, wreszcie że to wszystko sprawka Sithów knujących na Korribanie. Brr sithowie, ciekawe czy Rhade w nich wierzy? - gdy był małym chłopcem rodzice straszyli małego Stena, że jak nie zje kaszki ryżowej to przyjdzie Sith i go udusi, ale to było dawno, teraz Sten nie wierzył w Sithów ale wierzył w kaszkę i samo wspomnienie wystarczyło aby ręka mocy zacisneła się na jego żoładku...
****
[/i]
Ostatnio zmieniony przez Ki Adi Mundi dnia Wto 16:51, 14 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Uriel Khaan
Rycerz Jedi
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nar Shaddaa
|
Wysłany: Wto 16:50, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dziewczyna stała oparta o fontannę i przysłuchiwała się w milczeniu całej rozmowie. Słowa Rhade, mimo że nieco ostre doskonale odzwierciedlały to co dokładnie myślała. Niektórzy z Jedi po prostu nie nadają się na generałów, ale w Zakonie były osoby, które mogły się takiego zadania podjąć tylko ich nigdy nie pytało się o zdanie w tych kwestiach.
Ale to chyba nie jest ani odpowiednie miejsce, ani tym bardziej czas, aby zajmować się sprawami wojny… Uriel stanowczo nie lubiła wciskać wojny w każdy możliwy aspekt jej życia. Pytanie barona dało jej możliwość do ucieczki przed pytaniami jakie mogły się narodzić w czasie dyskusji, która raczej nie wyglądała jakby miała się od tak zakończyć.
- Mistrzu Mundi… Jeżeli to wszystko co Mistrz chciał powiedzieć…- zaczęła spoglądając na starszego Jedi.- Niech Moc będzie z tobą w czasie tej misji i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zaszczycisz mnie swoją radą.- powiedziała kłaniając się Mistrzowi.
- Chętnie zatańczę z panem.- zwróciła się do barona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Luna Jade
Gość
|
Wysłany: Wto 17:58, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Luna była znudzona wymianą poglądów między jedi a komandorem. Przypomniała sobie raz jeszcze słowa Mundiego o zabójstwie z użyciem miecza, lecz nawet nie drgnęła a jedyną emocją, którą można było odebrać była nienawiść. Nie próbowała jej stłumić nawet trochę. Mocniej uderzyła w ścianę, o którą kilka chwil wcześniej się podpierała i ruszyła przed siebie. Zatrzymała się kilkadziesiąt metrów dalej, znów sama, nikogo nie było w pobliżu a tego nie znosiła, jednak w towarzystwie mistrza Jedi nie mogła już wytrzymać...
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Telemachus Rhade
Kapitan
Dołączył: 02 Sie 2005
Posty: 1003
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Tartarus
|
Wysłany: Wto 18:01, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
- Mistrzu Mundi, baronie Vissan, państwo wybaczycie ale na nas już pora. Jutro wyruszamy na front i powinnismy się przynajmniej wyspać.
Obaj oficerowie strzelili obcasami i odeszli. Kiedy Rhade zakładał przy wyjściu płasz odezwała się dotąd nic niemówiący Sten.
- Chyba wiem dlaczego republika niemiała armii.
- Dlaczego ?
- Żaden wojskowy niewytrzymał by z pacyfistami pokroju jedi długo.
Ogłaszając wszem i wobec swoją teorię Sten usmiechał się od ucha do ucha. Telemachus uniusł jedna z brwi i sam lekko się uśmiechnął.
- Coś w tym jest komandorze Sten, coś w tym jest.
Dwóch oficerów naciagneło na szyje kołnierze płaszczy, noc robiła się chłodna, poczym ruszyli szybko ku zaparkowanemu speederowi. Jutro wyruszali na front i zdaleka od tej bajkowej sielanki senatorów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ki Adi Mundi
Gość
|
Wysłany: Wto 18:49, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Zegar wybijał trzynastą, był to niechybny znak, że noc wkróte nastąpi koniec balu. Wielu gości opuściło pałac, zostali tylko najwytrwalsi. Do towarzystwa stojącego na balkonie, podszedł senator Organa:
- Mistrzu Mundi statek jest już gotowy.
- Dziękuje Senatorze, zatem na mnie już czas, żegnam was Padawani i niech Moc będzie z Wami.
Mistrz wolnym krokiem skierował się w ślad za Oficerami, w stronę Kosmincznego Portu.
Na sali gości było coraz mniej, gdzieniegdzie widac było nadgorliwych sprzątających Gungan, orkiestra grała "Ostatnie Tango na Alderaanie"...
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Samuel Silverword
Spam Lord
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ZADUPIE
|
Wysłany: Wto 20:13, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Więc zbliżał się koniec dnia...koniec spokoju, koniec odpoczynku-od jutra zacznie się praca.
Ten dzień przyniósł ze sobą wiele nowego-nowe wyzwanie, nowe nauki, nowych znajomych-Samuel czuł, że dobrze wykorzystał czas dany mu przez Moc. Jutro rano wstanie zapewne przed wszystkimi, godzinę posiedzi nad prezencją (tym razem postara się nie przesadzić z Wodą Bothańską), a także poćwiczy swe zdolności w Mocy...
Ale to dopiero jutro. Teraz, po opuszczeniu ogrodów, stał samotnie w ciemnym koncie, oparty o ścianę. Zbliżał się kres dnia...inni zapewne jeszcze się bawili, tańczyli. A on, "dusza towarzystwa" rozmyślał w cieniach...
Może by potańczył, ale po co? Uczył się tańca nieco-by w razie czego, jeśli ktoś mu kiedyś taniec zapropnuje nie odmówić (w niektórych kręgach mogło by to być niezaakceptowane!)...ale nie czerpał z samego tańca specjalnej przyjemności.
Czekał więc...czekał na koniec tego dnia. Ze szklanką w ręku pełną trunku.
Oczywiście 0%-centowego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Vissan
Baron // Komandor WFR
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)
|
Wysłany: Wto 21:25, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
[pościk oczywiście ustalony z Uriel]
Bal miał się ku końcowi, więc Vissan wziął Uriel za rękę i poprowadził do ostatniego tańca. Ku jego zaskoczeniu, doskonale wyczuwała kroki, więc pozwolił sobie na więcej niż w przypadku luny, i ruszył z padawną w tango, utrzymując na razie w miare przyzwoity dystans do partnertki.
- Coż, na razie nie wiem o tobie nic, pozatym, że twe umiejętności tańca ustępują jedynie twej urodzie - Powiedział baron z uśmiechem. - Więc może powiesz mi coś o sobie, Uriel?
- Cóż...- zaczęła dziewczyna dotrzymując kroku.- Nazywam się Uriel Khaan. Pochodzę z Nar Shaddaa, a co do tańca to dziękuję. Moja matka była tancerką.- odpowiedziała spokojnie dziewczyna.- I raczej komplementy panu nie pomogą.- dodała z uśmiechem.
- Cóż, winieniem teraz sam powiedzieć coś o sobie - Zaczął. - Urodziłem się... Właściwie to nie wiem gdzie się urodziłem, ale dorastałem na Arkanii... Wiesz, niewiele brakowało, a trafiłbym do zakonu. Biorąc po uwagę fakt, że połowa padawanek jest takiej urody jak ty, to zdecydowanie żałuję - - Roześmiał się
- Um... Możliwe, że jest nie przyglądałam im się bardzo. Przed wybuchem wojny rzadko bywałam w Świątyni. Muszę jednak przyznać, że wiele cię ominęło przez owy wybór, chociaż... Każde życie jest ekscytujące jeżeli jest odpowiednio...rozegrane.- odparła.
- Czyżbyś też uważała, że życie jest grą? - Powiedział Vissan z uśmiechem. Baron nieco zmniejszył dystans do partnerki. - Cóż... Niezbyt udane przyjęcie. Nie przepadam za politycznymi debatami. Na szczęście, zaproszono skore do tańca damy - Powiedział Vissan mrugając okiem, gdy partnerzy wirowali w dość szybkim rytmie
- Niestety owszem... I to na dodatek z jedną zasadą. Brakiem wszelkich zasad.- powiedziała dziewczyna. Nieco zdziwiła się i... spięła kiedy baron zmniejszył dystans między nimi.- Ale zmieniając temat... Byle tylko nie zacząć mówić o wojnie... Jest pan baronem, tak?- spytała
- Cóż... To raczej honorowy tytuł. - Wyjaśnił. - Nadali mi go moi obywatele, a... Władza nad systemem, mniejszym lub większym do czegoś zobowiązuje - Uśmiechnął się. Muzyka dobiegła do ostatnich taktów, więc Vissan szarmancko pocałował Uriel w wierzch dłoni i podziękował za taniec.
- Bal już się kończy, większość osób wyszła... Jesteś gdzieś tu zakwaterowana? - Zapytał.
- Owszem. Razem z innymi padawanami zajmuję kwatery gościnne.- odpowiedziała z uśmiechem rumieniąc się lekko.- Nie musi pan dbać przy mnie o jakąkolwiek etykietę, nie jestem przyzyczajona do tego, ale i stronię od manier jak ognia. No, przynajmniej w większości przypadków. Ciężko stać się lwem salonowym kiedy dorastało się na Nar Shaddaa, a już w szczególności kiedy mieszkało się w sektorze dla uchodźców.
- Życie Cie nie oszczędziło - Weschnął. - Ale sądze, że każda kobieta, nie zależnie od pochodzenia zasługuje na odrobinę uprzejmości. Może... Odprowadzę Cię do kwatery? - Zaproponował
- Nie! Znaczy... Nie trzeba... Miałam nadzieję, że zdąże jeszcze porozmawiać z senatorem Organa... Jest pewna sprawa, którą chciałam z nim przedyskutować, ale dziekuję za propozycję.- odpowiedziała lekko zakłopotana, a na koniec skinęła głową.
- Cóż... W takim razie... mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - Uśmiechnął się. Delikatnie wypuścił jej dłoń, mrugnął na pożegnanie, a potem z zawadiackim uśmiechem okręcił się na pięcię i udał się do wyjścia, dziękując po drodze gospodarzowi.
Wyszedł z sali i ruszył powolnym krokiem przez zimne powietrze wieczoru.
- Ta dziewczyna ma coś w sobie - Pomyślał. - Wydaje się niedostępna, ale może to przez dzieciństwo... Vissan, choć jego przybrana rodzina była całkiem majętna, to nigdy nie żywiła go sympatią... Więc, biorąc pod uwagę fakt, że nie znał swojego pochodzenia, nigdy nie miał prawdziwego domu...
Baron zamówił przez comlink pokój hotelowy w pobliżu lądowiska gdzie zostawił myśliwiec. Było jeszcze wcześnie, by iśc się położyć, więc usiadł na ławce niedaleko sali którą opuścił...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Luna Jade
Gość
|
Wysłany: Wto 21:41, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Luna już lekko ochłonęła, lecz jeszcze nie do końca. Spacer w samotności dobrze jej zrobił. Skręcając w następną alejkę dostrzegła kogoś, kogoś bardzo znajomego...
Powoli do niego podeszła od tyłu i stanęła za jego plecami
-Masz już też dosyć panie baronie- zapytała spokojnym głosem- ja nie mogłam już słuchać tej politycznej gadaniny, doprowadzała mnie do szału i musiałam ochłonąć...
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Vissan
Baron // Komandor WFR
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)
|
Wysłany: Wto 21:46, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
- Cóż... Dżentelmen musi wiedzieć, kiedy opuścić przyjęcie. - Powiedział. Wreszcie, odwrócił się i zapytał. - Wszystko w porządku? Wyglądasz... Na zmęczoną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Luna Jade
Gość
|
Wysłany: Wto 21:54, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
-Nie najlepiej znoszę debaty słowne, jestem bardziej zwolenniczką użycia siły, a i pora już późna, więc jestem nieco zmęczona
Dziewczyna obeszła ławkę i odezwała się ponownie
-Mogę się przysiąść?
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Vissan
Baron // Komandor WFR
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)
|
Wysłany: Wto 21:56, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
- Nie ma problemu - Powiedział. - Poczekam aż wszyscy wyjdą... Może zdaży się jeszcze coś ciekawego...
Baron nawiązał luźną rozmowę, która tyczyła się głównie obecnych na balu gości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Artemis
Padawan
Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Couruscant
|
Wysłany: Wto 22:27, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
.Pomimo końca balu, Artemis spokojnie spacerował po mrocznym teraz ogrodzie. Był pogrążony we wspomnieniach oraz myślał nad dzisiejszym dniem. Z dala zobaczył młodą padawankę rozmawiającą z jakimś mężczyzną o bardzo charakterystycznych rysach twarzy.
~Jest w nim coś dziwnego
Pomyślał sobie Artemis, lecz postanowił nie myśleć teraz nad tym i dalej przechadzał się spokojnym krokiem pośród wąskich, ogrodowych alejek pogrążonych w nocnej ciemności. Gdy muzyka ucichła, a większość osób opuściła już sale ciemny rycerz po kryjomu, starając omijać się każdą napotkaną osobę ruszył w kierunku przydzielonej mu kwatery. Miał jeszcze dzisiaj w zamiarze odwiedzić pewno miejsce...i musiał się przygotować na podróż
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Uriel Khaan
Rycerz Jedi
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nar Shaddaa
|
Wysłany: Wto 22:50, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Senator Bail Organa. Wcale nie zamierzała się spotykać z senatorem… Po prostu nie chciała, aby baron jej towarzyszył. Salę opuściła razem z innymi gośćmi, po co miałaby czekać, aż wszyscy wyjdą? Przecież nie wynosiła nic z Sali.. No, może oprócz paru, schowanych pod płaszczem owoców. Spokojnym krokiem przemierzała kręte korytarze pałacu i miała nadzieję, że ten którym idzie prowadzi do jej kwatery.
I nie myliła się…
Nie kwapiąc się nawet na podejście do panelu użyła Mocy, aby go uaktywnić, otwierając przy tym drzwi do swojej komnaty. Kiedy weszła do środka lekki, pomarańczowe światło zapaliło się automatycznie. Zamykając za sobą drzwi zrzuciła płaszcz, który miała na sobie, a miecz położyła na małym stoliku, zerkając mimowolnie przez okno. Ogród, oświetlony blado-białym światłem sprawiał wrażenie tajemniczego i niezbadanego, a tryliony gwiazd na niebie odbijało się w ogromnym oczku wodnym. Przez chwilę przypatrywała się tym odbiciom, zastanawiając się nad jutrzejszym dniem.
Wieczorna toaleta nie zabrała jej długo, bowiem Uriel nie była osobą, która przesadnie delektuje się wodą w wannie, albo zapachem aromatycznych świec. Wychodząc z łazienki jedynie przejrzała się w lustrze, ot głupi kobiecy zwyczaj i mankament ich psychiki. Zawsze musiały upewnić się czy wyglądają dobrze. Zanim położyła się do łóżka wyjęła jeszcze z szuflady lekko podniszczony holokron, który po włączeniu przedstawiał króciutką scenkę. Ją i jej mistrza… Byłego mistrza na Kashyyyk. Mała, dwunastoletnia dziewczynka śmiejąca się i podskakująca wokół starszego mężczyzny starającego się ją złapać, a kiedy wreszcie mu się udało podniósł ją i podrzucił, a wtedy cała scenka leciała od początku.
Odłożyła holokron na szafkę stojącą obok i Mocą przywołała klingę miecza, która delikatnie upadła obok niego. Dziewczyna przez chwilę leżała jeszcze, przyglądając się scence, ale wkrótce zasnęła lekkim, *króliczym* snem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Vissan
Baron // Komandor WFR
Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 1192
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Rahab, miejsce o 100% stężeniu niekanoniczności (teraz już tylko 50%)
|
Wysłany: Wto 22:57, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Vissan zwrócił się do Luny:
- No, na mnie już czas. Dziękuje za miłe towarzystwo.
Wstał i niespiecznie ruszył w kierunku postoju śmigaczy-taksówek.
Czas wreszcie obejrzeć pokój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Artemis
Padawan
Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Couruscant
|
Wysłany: Wto 23:40, 14 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Artemis wszedł po cichu do swojej kwatery. Rozejrzał się dookoła. Całkiem ładnie urządzona, lecz nie to teraz się liczyło. Podszedł do metalowej skrzynki znajdującej się koło łóżka, po czym po wpisaniu odpowiedniego, 12 liczbowego kodu otworzył ją. Gdy obejrzał zawartość uśmiechnął się do siebie, lecz póki co nie była mu potrzebna. Wyjął tylko parę zapasowych baterii do swoich mieczy świetlnych, po czym zamknął wieko i wsadził skrzynie pod łóżko. Usiadł na fotelu obok, aby odczekać jakiś czas, aż reszta osób zaproszonych na bal odejdzie, po czym wziął jeszcze z plecaka długą, brązową pelerynę i wyszedł. Starał się przemykać niezauważony korytarzami, zachowując się bardzo cicho aby nikogo nie obudzić. Gdy dotarł do wyjścia z rezydencji senatora Organy założył kaptur na głowę, po czym udał się do hangarów. Po drodze sprawdził jeszcze czy ma kartę aktywacyjną po czym użył jej na najbliższych drzwiach. Przechodząc powoli wśród wielu modeli najnowocześniejszych pojazdów oraz antyków utrzymanych we wspaniałym stanie w końcu znalazł to, czego szukał. Pod ścianą stały cztery speedery w bardzo dobrym stanie. Podszedł do jednego z nich, tego który miał czarną karoserię po czym w panelu kontrolnym wpisał odpowiedni kod. Speeder zdjął wszystkie blokady, a Artemis spokojnie wyszedł z nim na zewnątrz. Zamknął za sobą drzwi od hangaru po czym oddalił się z maszyną tak, aby ludzie którzy jeszcze nie spali nie słyszeli skowytu silnika. Gdy w końcu uznał, ze może bezpiecznie odjechać dla pewności naciągnął kaptur, poprawił rękojeści mieczy świetlnych po czym usiadł w szybkiej maszynie i popędził przed siebie po pięknych łąkach Aleeranu, teraz majestatycznie oświetlonych światłem księżyca. Tylko uważni obserwatorzy mogliby zauważyć małą, pędzącą kropkę na tle horyzontu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ki Adi Mundi
Gość
|
Wysłany: Śro 0:56, 15 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ I "BAL U SENATORA"
SCENA 2 "Casper"
Czterej jeźdzcy pędzili na swych metalowych rumakach nad powierzchnią Alderaanu. Wiatr rozwiewał i targał ich włosy a słońce przyjemnie ogrzewało twarz, bezchmurne niebo zapowiadało wspaniałą pogodę, a słońce zbliżało się do zenitu.
Wreszcie po mniej więcej godzinie jazdy z najwyższą prędkością zobaczyli swój cel. Mała farmę przylegająca do rozległego lasu, a jak z wynikało z mapy również bagien i mokradeł. Tam skierowali ścigacze i już po chwili zatrzymali się przed bramą, na spotkanie wyszedł im starszy człowie, o długich siwych włosach, pomagający sobie w marszu laską, gdy tylko staneli na nogach, odezwał się:
- Witam was młodzi Jedi, zwe się Avik i jestem właścicielem tej stajni, chodźcie za mną, pokaże wam wierzchowce -
Poszli za starcem, ten zaprowadził ich nad pobliskie jezioro, na pierwszy rzut oka nie widać było żadnych wierzchowców, jeno ptaki brodzące przy brzegu. Przewodnik wyjął z kieszeni jakiś dziwny gwizdek i użył go zgodnie z przeznaczeniem, powietrze przeszył wysoki, aż nieprzyjemny dla uszu dźwięk. I wtedy woda zabulgotała, najpierw Padawani ujrzeli wystające nibyrogi, następnie gadzi łeb i szyje, wreszcie na brzeg wyszo około dziesięciu wierzchowców.
Były to Terrapody Gundi, gady żyjące na terenach podmokłych Alderaanu. O wydłużonej szyi i długim ogonie, który pomagał im w zachowaniu równowagi, od nosa do ogona mierzyły do 3 metrów, a wzrost ich był porównywalny ze wzrostem Keffi. Na lądzie poruszały się na tylnich umięśnionych nogach, a w wodzie z pomocą krótszych przednich, za to o długich palcach połączonych błoną. Chyba najbardziej wyróżniającym elementem był nibyróg wyrastający z głowy i odchylony do tyłu i lekko do góry. Jak im Avik wytłumaczył, umożliwiał on oddychanie w czasie wodnych połowów.
- Prosze, wybierzcie sobie wierzchowce, ja tymczasem przybliże wam zadanie. Zgodnie z poleceniem Mistrza Mundiego dziś rano wyruszył stąd mój syn, Casper na takim samym wierzchowcu, waszym zadaniem jest wytropić go. Strzeżcie się, okolica jest bagnista, łatwo wpaść w tarapaty z których trudno jest się wydostać. Również liczne jeziora mogą wam utrudnić pogoń, jednak wierze iż uda wam się go odnależć, a przynajmniej części z was...
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Luna Jade
Gość
|
Wysłany: Śro 16:11, 15 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Luna w pierwszej chwili zaniemówiła, lecz po chwili odezwała się
-Jeżeli pan myśli, że dosiądę tego zwierzaka to jesteś w błędzie
Dziewczyna wolała zwierzęta oglądać, ale nie na nich jeździć, od tego jest speeder. Choćby ją nawet zmuszono nie usiadłaby za nim, musieliby ją zabić na miejscu.
Padawanka rozejrzała się po innych.
-Idę stąd, nic tu po mnie
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Uriel Khaan
Rycerz Jedi
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nar Shaddaa
|
Wysłany: Śro 20:31, 15 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Uriel także zaskoczył widok stworzeń, ale jej reakcja nieco różniła się od reakcji padawanki Jade. Dziewczyna przede wszystkim pomyślała, że owe gady są… słodkie.
- Jakie… cudne stworzenia!- powiedziała z zachwytem głaszcząc jednego z Gundi, wysyłając przy tym lekko falę mocy, dając zwierzęciu znak, że nie jest źle nastawiona.- Jeżeli mogę to chciałabym dosiąść tego… Gundi, tak?- dodała wskazując na, jak się po chwili okazało najmniejsze zwierze, które właśnie głaskała lekko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Artemis
Padawan
Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Couruscant
|
Wysłany: Śro 21:34, 15 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Artemis stał naprzeciwko dziwnych, gadopodobnych stworzeń, nazywających się Gundi. Jak dowiedział się od mężczyzny do którego należały, mistrz Mundi postawił im za zadanie poruszać się właśnie na tych dziwacznych wierzchowcach poprzez błotniste tereny mając na celu odnalezienie niejakiego Caspera. Samo zadanie nie bardzo mu przypadło do gustu, lecz z tego, co jego dawny mistrz mu opowiadał, trening Jedi był pełen niespodzianek.
Zmierzył wzrokiem wszystkie stworzenia. Na oko Artemisa zbytnio nie różniły się, oprócz odcieni skóry i wielkości. Widząc, iż Uriel Khaan znalazła już dla siebie wierzchowca poszedł za jej przykładem. Wnioskując iż będą poruszali się bo grząskim, bagnistym terenie najlogiczniej było by wziąć największego Gundi, co też uczynił. Podszedł do najbardziej rozrośniętego gada po czym stanął koło niego klepiąc go niepewnie w bok, dając innym do zrozumienia, ze właśnie tego jaszczura wybrał sobie na wierzchowca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|