Ben Nurr
Dziennikarz Holonet Daily
Dołączył: 14 Lis 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:40, 25 Lis 2006 Temat postu: Hutt News #02 |
|
|
Reportaż Nori’ego Tumbh’a z cyklu „Życie Tatooine”.
Od wielu miesięcy próbowałem nawiązać kontakt z przedstawicielem Huttow. Jak się okazywało (przynajmniej aż do tej pory) - bezskutecznie. I nic nie wróżyło rychłej zmiany sytuacji. Tym większe było moje zdziwienie gdy odebrałem w zeszłym tygodniu wiadomość od samego – jak każe się tytułować – Pustynnego Króla czyli Wielkiego Jabby the Hutt’a z zaproszeniem w jego ‘skromne’ progi. O samym budynku, z którego Władca Tatooine zrobił swój letni (czyli w praktyce stały) pałac, obiecuje opowiedzieć jeszcze szerzej w trakcie mojego reportażu.
Nie zwlekając, zabrałem się za zorganizowanie wyprawy w te pokryte gorącym piaskiem rejony. Chętnych na odwiedziny, owych rubieży naszej galaktyki, jak się okazało nie brakowało, toteż już na drugi dzień wraz z ekipą byliśmy gotowi do drogi. Choć przeprawę zorganizowaliśmy sami, to oczywiście Holonet pokrył wszystkie koszty transportu – I chwała mu za to, bo jak się okazuje podróż w obie strony z Coruscant na Tatooine to nie taka tania sprawa. Jest to wydatek rzędu 150 kredytów za osobę. Podczas lotu wciąż powtarzałem swój huttyjski i zapoznawałem się z językami regionalnymi np.: ludu jawów. Ich dialekt niestety pozostał dla mnie niewiadomą. Na szczęście w skład naszej załogi wchodzi robot protokolarny, więc w razie ewentualnych zakupów (Albowiem Jaw’owie to lud kupiecki) nie będę zdany na siebie.
Gdy wchodziliśmy w atmosferę po tej części globu, zaczęło już zmierzchać, a po wyjściu ze statku, miałem okazje zobaczyć, wraz z resztą załogi, podwójny zachód słońca. Przyznaję z tego miejsca rację wszystkim, którzy tak go wychwalali. Polemizował bym jednak co do ‘konieczności’ zobaczenia tego cudownego zjawiska. Chociaż widok faktycznie jest przepiękny to okolice pozostają bardzo niebezpieczne. Brak tu jakiejkolwiek formy kontroli bezpieczeństwa mieszkańców. Z pewnością Tatooine nie jest miejscem spędzania wakacji dla całych rodzin. Zapomnijcie o prawach republiki, jeśli chcecie wyruszyć w te strony, zastanówcie się dobrze i to kilka razy (Bez broni ani rusz) i pamiętajcie - tu prawo stanowią Hutowie.
Zamówiony wcześniej przewodnik był na miejscu o czasie, toteż bez większych przygód, dotarliśmy bezpiecznie, a następnie spędziliśmy noc w tutejszym hotelu. Warunki nie były co prawda zbyt przyjazne, ale nie mogę zarzucić nic obsłudze – głownie dlatego, że nie mieliśmy okazji jej spotkać - może po za recepcjonistą. Nazajutrz po śniadaniu wyszliśmy dowiedzieć się nieco na temat regionu. Adres Władcy planety, wciąż pozostawał dla nas nieznany. Prosiliśmy przechodniów o pomoc. Nikt jednak nie chciał nam jej udzielić. Jak to na tej planecie bywa języki można rozwiązać gotówką. Choć biedniejsi finansowo, to bogatsi o informacje wróciliśmy do hotelu. I tu nastąpił punkt przełomowy - nasz przewodnik wraz z większością naszych rzeczy zniknął. Właściciel hotelu nie krył oburzenia. Bynajmniej jednak nie dlatego że zostaliśmy okradzieni, a jak sam mówił: ‘nie miał bladego pojęcia o naszej wizycie’, a naszą obecność nazwał ‘rozbojem’. Posądził nas o włamanie, jako że opłacony nocleg miał tylko nasz przewodnik. Recepcjonista był najwyraźniej w zmowie, gdyż niemiałem go okazji już więcej zobaczyć, a powoływanie się na niego z mojej strony nie zostało potraktowane poważnie. Najprawdopodobniej zostaliśmy obrobieni przez tutejszą szajkę oszustów. Obsługa hotelu, teraz liczna, nie chciała słuchać żadnych naszych wytłumaczeń. Zostaliśmy wyrzuceni – i to dosłownie – na bróg. Dopiero teraz zdałem sobię sprawę jak naiwni byliśmy pozostawiając, wcale nie tani, sprzęt bez niczyjej opieki...
Wciąż pełen nadziei na przeprowadzenie wywiadu z władcą Tatooine,
Nori Tumbh.
Post został pochwalony 0 razy
|
|