|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Brasidas
Jaszczur
Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Galaktyki
|
Wysłany: Sob 22:56, 21 Mar 2009 Temat postu: Laboratorium |
|
|
GRACZE: Appo, Brian Solo, Stratis Krein, Jace Dallin, Rahm Kota
GM:: Brasidas
Niewielka grupa uderzeniowa Republiki sunęła poprzez hiperprzestrzeń, kierując się ku celu, znanemu jedynie wybranym kilku. Okręt flagowy grupy, w skład której wchodziły jedynie trzy jednostki, nazywał się „Freedom”. Był to Acclamator Mk I, okręt który widział już sporo walk, w tym niekończącym się konflikcie. Większość załogi stanowiła zaprawionych w bojach, zżytych ze sobą weteranów, którzy krzywo patrzyli na swojego nowego dowódcę, Komandora Jace’a Dallina. Sytuacja dosyć niezręczna i niewygodna, dla każdego, kto byłby w takiej sytuacji. „Freedom” stracił swojego dowódcę podczas poprzedniej bitwy. Jednostka naprawiona następnie na Kuat wróciła do służby i zamiast dostać innego klona lub oficera republiki z długim stażem, niespodziewanie uzyskała Dallina, którego równie niespodziewanie wysło na to stanowisko. Cóż mniej wysłany na rozkaz, ile poproszony przez dawnego przyjaciela Mistrza Jedi Plo Koona. Ostrzegł on Jace’a, że potrzebuje zaufanej i myślącej poza standardami osoby, która pomoże w tajnej i bardzo niebezpiecznej wyprawie Zakonu, na teren opanowany przez Separatystów. Jedi nie mógł nic więcej powiedzieć, ale czy odmawia się staremu przyjacielowi w potrzebie lub ukochanej Republice, kiedy potrzebuje żołnierzy do walki o jej wolność?
Tak Dallin znalazł się na Kuat, gdzie zaokrętowano jego, sporą grupę Jedi oraz klonów i od razu wysłano w tajemnicze miejsce. Nawet Komandor będąc dowódcą okrętu nie znał celu podróży. Koordynaty zabezpieczone przez Jedi, były znane tylko im. Dziwna sytuacja, ale pośpiech, w jakim grupa wyruszyła, choć trochę tłumaczyła sytuację. Ostatnio w Republice wszyscy byli przewrażliwieni na punkcie bezpieczeństwa. Ostatnie porażki zachwiały morale nie tylko cywilów, ale wielu żołnierzy, nie będących klonami.
Dallin trzymał w ręce datapad z informacjami okrętów. „Freedom” był weteranem wielu bitew od Geonosis, przez Neimoidię, po Agamar. Był w trumfach i wielkich klęskach WARu. Załoga to w większości klony, zżyte, zamknięte w sobie, lojalne i bez poczucia humoru. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Drugi okręt floty to Ion Carrack o nazwie „Black Ice”. Nie tak doświadczony jak „Freedom”, tym niemniej widział kilka potyczek, z których zapisy wydawały się zadowalające, jeżeli chodzi o działania i zachowania załogi. Problem tak naprawdę stanowił trzeci statek, jakim dowodził Dallin. Acclamator Immobiliser „Negocjator”. Była to nowa jednostka, nie tylko w sensie czasu wybudowania, ale i typu. Immobiliser wytwarzał studnie grawitacyjne, które wyciągały statki z hiperprzestrzenni i uniemożliwiały im ponowne w nią wejście. W wyniku pośpiechu we wprowadzeniu statku do służby, załoga składała się w większości dopiero co wyszkolonych klonów o zerowym doświadczeniu.
W przeglądaniu informacji przeszkodził komandorowi oficer łącznościowy.
- Sir! Mistrzowie Jedi prószą komandora do sali odpraw, natychmiast. – klon zasalutował po czym odszedł.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Komandor Appo, doglądał rozlokowania swoich ludzi w kwaterach. Nie był to żaden hotel, a jedynie Acclamator, więc nie można było liczyć na zbytnie wygody. Chociaż mała ilość żołnierzy, jaką widział Appo, pozwalała klonom swobodnie zagospodarować aż nadto miejsca tak, jak im się podobało. Ponownie oddział Appo został podzielony. Legion 501 zyskał duży rozgłos w wyniku wielu zakończonych powodzeniem misji. Stacjonował na Coruscant i był do dyspozycji samego Kanclerza. Już teraz wielu uważało 501 Legion do najcięższych zadań. Jednak mimo, iż przynosiło to prestiż jednostce i klonom służącym pod Appo, to spore zapotrzebowanie na jednostki specjalne lub pseudo-specjalne na olbrzymim froncie, na jakim walczyła Republika, powodowało rozdrobnienie Legionu. Appo nie mógł przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz dowodził w bitwie całym oddziałem. Nawet teraz Rex, jeden z jego podwładnych, był gdzieś poza Coruscant, na również tajnej, zakrojonej na szeroką skalę kontrofensywie WARu. A w raz z nim jedna z najlepszych kompanii, jaką miał do dyspozycji Appo.
W raz z komandorem na „Freedom”, tak nazywał się Acclamator na jaki go wysłano, był cały 2 regiment 501 Legionu. Biorąc pod uwagę ostatnie zdarzenia, było to aż tyle.
Poza swoimi ludźmi, na pokładzie Appo dostrzegł jeden oddział Republikańskich Jednostek Specjalnych, stworzonych na wzór oddziałów komandosów klonów, ale z przedstawicieli wszelkich ras podległych Republice. Biorąc pod uwagę małą ilość grupy uderzeniowej, nie było podstaw, aby sądzić, iż na jakimkolwiek innym okręcie były kolejne regimenty. Również nigdzie nie było ciężkiego sprzętu, a to oznaczało, że akcja nie będzie polegała na podbijaniu jakiejś planety. Prędzej na „uderz i uciekaj”, a z doświadczenia Appo, ostatnimi do ucieczki zawsze musiały być klony. Cokolwiek czekało na 501 może przyniesie jej kolejny rozgłos, ale nie naprawi problemów kadrowych, jakie miał komandor.
- Pięknie mamy Jedi na pokładzie, nie wracamy żywi bracia, lepiej napiszcie swoje testamenty, nim znowu porzucą nas na jakimś zadupiu. – powiedział jakiś klon z legionu, a kilku jego braci mu zawtórowało. 501 był dumną jednostką, wielu tutaj nie miało dobrych kontaktów z Zakonem w poprzednich klęskach.
Nie minęło pięć minut, kiedy jeden z klonów na okręcie zasalutował i przekazał rozkaz stawienia się w sali odpraw samemu Appo.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Brian Solo jak zawsze został wrzucony w wir błyskawicznie toczących się zdarzeń. Ledwo co skończył szkolenie, od razu został wyznaczony dowódcą nowo powstałego oddziału Jednostek Specjalnych Republiki. Jednostka miała sygnaturę Zulu – 55 ale popularnie przyjęło się miano „Igła”. Niestety, Brian nie był szkolony razem ze swoimi żołnierzami, w przeciwieństwie do nich. Podobnie było w służbie w komandosach, dla porucznika miała to być pierwsza misja, dla „Igieł” kolejna. Podwładni nie byli klonami, stąd od początku nie okazywali porucznikowi należytego respektu. W jednostkach specjalnych były inne zasady, poza standardowym protokołem WARu, dotyczącego reguł dowodzenia. Każdy obojętnie, czy zwykły żołnierz czy nie, musiał przejść chrzest bojowy i udowodnić swoją wartość. Przed tym nie należał mu się nawet salut. I choć mogło to być irytujące, Brian podczas szkolenia zauważył to we wszystkich oddziałach, a trenerzy nawet nieoficjalnie propagowali taki styl.
Brian szedł właśnie korytarzem Acclamatora, którego nawet nie znał nazwy, tak szybko został tu przydzielony, a jeszcze szybciej jednostka wyruszyła na misję. Gdzie? oczywiście komandosi dowiadują się ostatni, zresztą od nich wymaga się, aby weszli gdzie im się każe i rozwalili wszystko w okolicy. Poza oddziałem Briana na okręcie dostrzec można było klonów ze słynnego 501 Legionu, wraz z ich równie słynnym dowódcą, komandorem Appo oraz grupkę Jedi.
Rozmyślania Briana przerwał hałas z jednego z pomieszczeń obok. Kiedy podszedł sprawdzić znalazł swoich ludzi, grających w pazzaka, pijących bimber i palących tytoń. Nie ma jak łamanie regulaminu tuż przed ważną akcją. Kiedy podwładni zauważyli swego dowódcę zamilkli patrząc się niewinnie. Zdecydowanie czekali na reakcję Briana, ale nie wydawali się w najmniejszym stopniu skruszeni, ani udawać, że zrobili coś źle. Bardziej byli ciekawi, jak ich dowódca zareaguje na łamanie regulaminów, z jakiej gliny jest zrobiony.
Kilkanaście minut później komunikator Briana się odezwał:
- Sir, jesteście wzywani do sali odpraw, przez generała Tiin.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Startis Krein medytował w swoim pokoju. Przybył na okręt niedawno z pozostałymi Jedi prosto ze Świątyni. W zasadzie nie znał blisko żadnego. Oczywiście znał ich imiona, opinie o nich, ale nie miał żadnych przyjacielskich więzi zarówno z Mistrzami jak i padawanami, którzy mu towarzyszyli. Jako jeden z niewielu wiedział gdzie leci okręt. Mistrz Yoda wezwał go wraz z dwoma towarzyszącymi mu mistrzami Oppo Rancisis oraz Sesee Tiin kilka dni wcześniej i wyjaśnili całą sytuację. Co prawda szczegóły całej akcji znali jedynie towarzyszący rycerzowi mistrzowie, którzy byli de facto dowódcami całej ekspedycji, jednak, Kerin wyczuwał, że cała załoga, komandosi republiki oraz klony, są podenerwowane niewiedzą celu. A Xagobah znajdujące się głęboko na terytorium Separatystów nie wydawało się przyjemnym miejscem. Atmosfera, która uniemożliwiała oddychanie większości istot w Galaktyce. Tysiące zarodników, które uszkadzały nawet skórę, ciężki lesisty teren i kompletny brak jakichkolwiek informacji o stanie i sile konfederatów. Tylko tyle informacji i aż tyle pytań. Cała wyprawa mogła być drogą w jedną stronę. Chociaż tajemnica, jaką objęto całą wyprawę działała na korzyść Jedi. Z tego co mówił mistrz Tiin, nawet dowódca okrętu nie znał przeznaczenia, ku jakiemu kierowały się trzy okręty Republiki. Podobnie było z padawanami, którzy towarzyszyli mandalorańczykowi.
Saya Solaris miała ciekawą przeszłość, brała udział w wielu potyczkach, z jednej wyszła z poważnymi ranami. Oczywiście cała akcja była w stanie wojny otoczona tajemnicą i nie dostępna nawet rycerzom, ale słuchy krążyły, że gdyby nie Anakin Skywalker, Solaris nie wróciłaby nigdy do Świątyni, w wyniku swojej pewności siebie i brawury.
Inaczej była z Samuelem Silvberswordem, brał bardzo długo udział na misji na nieznanej Kreinowi planecie, razem ze słynnym Mistrzem Tholme, którego jest uczniem . Gdyby nie młody padawan mistrz Tholme położyłby głowę w tamtej misji, która jak słuchy głosiły, skończyła się wielką intrygą polityczną i wojną domową, choć tym razem nie przez nieudolność Jedi. Samuel jednak po całym zajściu, podobno nie był sobą, ze śmiałego padawana stał się zamkniętym w sobie pesymistą, którego długo nie wysyłano na misje.
Drzwi do pomieszczeni się otworzyły i spokojnym krokiem weszła Saya, która położyła się na łóżku obok Startisa i jakby od niechcenia zapytała:
- Więc w końcu powiesz mi, jaką mamy misję przed sobą, czy nadal będziesz zwodził mnie byle czym? – dziewczyna już kolejny raz próbowała wyciągnąć informacje od Kreina. Wiedziała, że to bezskuteczne, polecenia Rady były proste, nikt nie miał wiedzieć o niczym, nawet padawani, póki Mistrzowie Rancisis i Tinn nie zdecydują inaczej.
Po kilku minutach zaczepek, Saya uśmiechnęła się i powiedziała:
- Jak nie chcesz to nie, i tak wżywają nas do sali odpraw. Chodź mistrzowie nie lubią w końcu czekać.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Pomieszczenie odpraw było spore, mogło pomieścić kilkaset osób. Jednak teraz było szczelnie zamknięte. W środku znajdowało się niecałe dziesięć osób. Na pierwszy plan rzucali się Jedi. Spora grupka licząca aż pięciu, w tym dwóch znanych wszystkim Mistrzów Jedi. Pierwszy Iktotchi Seasee Tiin, jeden z najlepszych pilotów w Zakonie Jedi i chyba w całej Republice. Drugi o wyglądzie węża był znany przede wszystkim wojskowym taktykom i dowódcom, dzięki bardzo rzadkiej umiejętności, jaką była medytacja bojowa, Mistrz Oppo Rancisis. Pozostałymi Jedi byli padawani Silversword oraz Solaris i rycerz Startis Krein. Poza przedstawicielami zakonu, w pomieszczeniu znajdował się słynny dowódca legendarnego już Legiony 501, komandor „Appo” ; dowódca grupy uderzeniowej Komandor Dellin oraz dowódca oddziału Jednostek Specjalnych Republiki Brian Solo.
Mistrz Tiin wyszedł na środek, sprawdził na terminalu zabezpieczenia i uruchomił holoprojektor.
- Witam wszystkich zebranych i wybaczcie ścisłą tajemnicę w jakiej wyruszyliśmy oraz teraz odbywamy to spotkanie. Jednak ostatnie zwycięstwa Separatystów każą sądzić, iż ich siatka wywiadowcza sięga coraz dalej, a ta misja jest witalna dla dalszych losów wojny. – Jedi kliknął przycisk i holoprojektor pokazał komórki ludzkiego ciała atakowane przez wirus.
- Największe obecnie zagrożenie dla WARu… wirus, który zdziesiątkował wiele jednostek klonów, przyczynił się do jednych z największych klęska Republiki w od tysiącleci. Wiemy, ze wyprodukowali go Separatyści, na zlecenie samego Wata Tambora z Unii Technokratycznej. Do tej pory nie wiedzieliśmy jedynie gdzie. – kolejne kliknięcie i na holoprojektorze pokazał się obraz zielonkawej planety.
– Xagobah roślinna planeta w sektorze Mayagil, słabo zaludniona i w zasadzie nie posiadające żadnego znaczenia strategicznego. Tutaj Unia zbudowała laboratorium, gdzie jak sądzimy wyprodukowano wirus. Naszym celem będzie infiltracja tego obiektu i zdobycie oryginalnych zapisów nad wirusem oraz pojmanie naukowców odpowiedzialnych za jego stworzenie. Mistrzu Rancisis.
Na środek wyszedł Thisspiasianin od razu zmieniając obraz na taktyczny wygląd orbity Xagobah.
[i]- Zadanie będzie bardzo trudne. Nie mogliśmy i nadal nie możemy wysłać żadnego zwiadu na Xagobah, jest to miejsce kompletnie nie istotne dla losów wojny, dlatego Separatyści ulokowali tutaj laboratorium. Jeżeli jakikolwiek zwiadowca zostałby wykryty w nad planetą, konfederacji ewakuowaliby całą instalację. Oni wiedzą, że my nie mamy prawa niczego tutaj szukać. Implikuje to następujące konsekwencje natury taktycznej. Nie znamy siły zarówno lądowych wojsk jak i w przestrzeni kosmicznej. Ze strategicznego punktu widzenia nie mogą one być duże, zarówno z powodu, iż Separatyści nie spodziewają się nas tutaj, jak również nie potrzebują zbędnych świadków. Duże umocnienia powodują potrzeby sporego zaopatrzenia,a takie loty byłby widoczne. Tym niemniej przewidujemy siły wystarczająco duże, aby zmiotły nas bez problemu. – Mistrz przerwał na chwilę czekając na ewentualne pytania i reakcję zebranych, zanim przejdzie do szczegółów akcji.
[off] Bran, Appo, Dallin, pozostawiam wam dowolność w stworzeniu NPC w waszych jednostkach/okrętach ich charakter, zachowania wygląd, czy rasy. To będą wasi NPC i będę starał się zostawiać całkowicie pod waszą kontrolą ograniczając mój modding nad nimi. [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Sob 20:26, 28 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Stratis Krein
Rycerz Jedi
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:16, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Ciepła fala mocy zalała Krein'a po raz kolejny, tak przynajmniej on sam to odczuwał. Od spotkanie z mistrzem Yodą minęło już trochę czasu, młody rycerz czuł się niejako wyróżniony tym że jako jeden z nielicznych zna prawdziwe przeznaczenie tej wyprawy... cóż dość odważnej zresztą. Perspektywa spotkania się oko w oko ze śmiercią budziła w jedi sprzeczne emocje, wiedział że jeśli chce przeżyć a co ważniejsze chce to umożliwić też reszcie będzie musiał wspiąć się na szczyty swoich możliwości. Xagobah... planeta która tak naprawdę była chyba ostatnim miejscem gdzie ktokolwiek chciałby się znaleźć, a co dopiero zamieszkać. Krein pozwolił sobie zatonąć w mocy poszerzając jej horyzonty, skupił sie na celu podróży...pomyślał też o dwójce padawanó któa wraz z nim brała udział w misji, czy aby na pewno nie są za młodzi? W tym momencie do pomieszczenia wszedł jeden z rycerzy a konkretnie padawanka Saya. Krein automatycznie stłumił swoje myśli z lekką paniką, w końcu mogło się wydać całkowicie przypadkiem gdzie okręty zmierzają.
- Więc w końcu powiesz mi, jaką mamy misję przed sobą, czy nadal będziesz zwodził mnie byle czym? - zapytała dziewczyna. Krein podparł się o kolano i wstał powoli kręcąc głową.
-Nie wiem który raz to powtarzam, ale nie mogę szepnąć ani słowa. Gdybym to zrobił na tym etapie skończyła by się moja służba. - Krein czuł lekką irytację, częste pytania irytowały go równie bardzo jak fala niepowodzeń w pazzaka. Po kilku minutach zaczepek które Stratis starał się dzielnie znosić w końcu dziewczyna powiedziała coś konkretnego.
-Jak nie chcesz to nie, i tak wżywają nas do sali odpraw. Chodź mistrzowie nie lubią w końcu czekać. - Krein wstał i pokiwał delikatnie głową.
-Niedługo wszystkiego się dowiesz, to kwestia minut.... - Krein wdusił przycisk na ścianie a drzwi otworzyły się z delikatnym sykiem, dał znać padawance by ruszyła za nim. W istocie mistrzowie nie lubią czekać.
***
Rycerz jedi słuchał dokładnie tego co było mówione na odprawie, w zasadzie dowiedział się jedynie parę drobnych nowych szczegółów które nie pojaśniły mu sytuacji. Naturalnie wirus był olbrzymim problemem, zatem powodzenie tej niepozornej misji było kluczowym punktem w wojnie która ogarnęła już większość galaktyki. To co zostało powiedziane było z pewnością wystarczające, Kreina denerwował jednak fakt że było w tym wszystkim zbyt wiele znaków zapytania. A jeśli sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana, jeśli właśnie tutaj oczekiwano ataku? No cóż chyba pozostało czekać jak zostanie podzielona cała grupa uderzeniowa, i jakie zadanie przypadnie ostatecznie Kreinowi w całej zabawie. W jego skromnym życiu poznał wiele osób jednak nie związał się z nimi szczególnie na stałe może podczas tej misji coś się zmieni kto wie?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Stratis Krein dnia Sob 23:18, 21 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
CC-1119 Appo
Komandor Klonów
Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Klonownia na Kamino
|
Wysłany: Sob 23:29, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Xagobah - lepiej nie mogliśmy trafić - pomyślał Appo z ironią. Ta roślinna planeta nigdy nie cieszyła się dobą opinią wśród klonów. Komandor po raz kolei cieszył się z posiadania filtra powietrza w swoim hełmie, tak samo jak każdy klon w jego oddziale. I ten wirus... Appo przypomniał sobie widok klonów z jego oddziału, które umierały na jego oczach po zarażeniu. Fierfek, nie mamy żadnych informacji, a akcja musi trwać maksimum 48h jeśli nie chcemy się zarazić. -pomyślał. Appo podrapał się po karku. Znowu będziemy osłaniać odwrót... Znowu większość moich braci zginie... Tak - standardowa sytuacja dla 501-szego. Nie dał jednak poznać po sobie swoich obaw, i bez drgnięcia mięśniem twarzy czy mrugnięcia okiem wpatrywał się w hologram Xagobah, na którym Mistrz Jedi ukazywał kolejne cele misji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Brian Solo
Porucznik Republiki
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Korelia / Wastelands ;]
|
Wysłany: Nie 2:20, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Brian nie był typem szorstkiego dowódcy, nie spodziewał się też, że w takim czasie obejmie to stanowisko, a napięcie, które wywołane było brakiem aprobaty ze strony jego ludzi dawało mu się we znaki. Miał wielką nadzieję, jak zwykle zresztą, że wykaże się w tej misji i zrzuci z ulgą ciężar, jaki kładła na niego ta misja, zdobywając uznanie w oczach Igieł.
Zdawał sobie doskonale sprawę, że to co miał zamiar zrobić przekraczając próg pomieszczenia żołnierzy nie przybliży go do prestiżu, ale nie mógł zlekceważyć takiej niesubordynacji. Przekraczanie tego progu przypominało wkraczanie do jamy wygłodniałego rankora, zwłaszcza gdy obojętne spojrzenie czterech mężczyzn przewiercało go na wylot. Jego test.
Dowódca Solo powoli, lecz bez cienia wahania podszedł do stolika, który zamienił się w stół do pazaaka. Widział satysfakcję w oczach ludzi, którzy powinni się teraz bać. To nie dobrze.
- Cóż... Mam nadzieję, że dobrze się bawicie - zaczął łagodnie Solo, stając przy swoich ludziach. - Jak widzę, potraficie dobrze się zaaklimatyzować w każdych warunkach. To cecha dobrego komandosa.
Niespiesznie, niemal ceremonialnie wyjął peta z ust najbliżej siedzącego podwładnego i utopił go w jego drinku.
- Na zdrowie.
Jednym ruchem elektroniczne płytki-karty powędrowały z grzechotem ze stołu prowizorycznego kasyna. Z kolejnym ze stołu zniknęły bimbrowe wywary, a butelka taniego wina sypnęła szkłem na wszystkie strony, po mocnym uderzeniu o brzeg stołu, który gdyby nie to, że jest przytwierdzony do podłogi, już dawno byłby gdzie indziej.
- Co to ma k**wa być?! Jesteście w jednostce specjalnej, a nie pi***olonym przedszkolu, a zachowujecie się jak banda podwórkowych obszczymurów! Czy wyraziłem się jasno?
Brian chyba wywarł większe wrażenie niż przypuszczał, bo rozbawienie w oczach żołnierzy ustąpiło miejsce lekkiemu zdumieniu. Ponieważ w sali panowała martwa cisza, ryknął do żołnierza, którego pozbawił papierosa:
- Czy wyraziłem się jasno!?
- Tak jest, sir - odparł z ociąganiem i bez chęci żołnierz.
- Ogarnijcie ten syf - powiedział Brian, kiedy wychodził spowrotem na korytarz.
Kiedy znalazł się na zewnątrz odetchnął z niemałą ulgą.
Kilkanaście minut później, kiedy stał wśród takich sław, jak mistrzowie Jedi i wybitni dowódcy czuł się nieco nieswojo, gdyż do tej pory, chociaż wybitnym, był tylko pilotem. Teraz, jako dowódca, nadal nie wiedział jak potoczą się jego losy na zupełnie nowej drodze. Jak wypali kontakt z jego oddziałem - zaakceptują go, czy znienawidzą?
Pilnie śledził przebieg odprawy, zerkając na takie sławy, jak genialny pilot Iktotchi Seasee Tiin, ciekawe czy dałbym mu radę za sterami V-19stki? Czy choćby dowódcę 501, który mógłby być dla niego inspiracją na nowym szczeblu kariery.
Jak na komandosa przystało, bacznie słuchał, żeby w trakcie misji wykorzystać cenne informacje.
[off] Domyślam się, że dowodzę 4 żołnierzami - w kolejnych postach będę wplatał ich opisy. Mam nadzieję, że cenzurowanie przekleństw jest wystarczające i nie narusza regulaminu. [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Brian Solo dnia Nie 2:23, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Jace Dallin
Komandor Republiki
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Rendilia
|
Wysłany: Nie 9:59, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dallin siedział w swojej kajucie, na samym brzegu koi okrętowej. Obecna sytuacja była bardzo niewygodna – on przywykł do mocarnej floty Rendili i poczucia jej siły, potęgi. Ufał swoim ludziom, oni ufali jemu. Każdy i tak wiedział, że nic na nich nie napadnie, więc złorzeczyli na ćwiczenia, ale wszystko odbywało się w przyjacielskiej atmosferze. Tymczasem to, co teraz miał do dyspozycji…
No, nie było najgorsze. Załoga tylko stanowiła problem – Dallin był kimś obcym. Jedynym wyjściem było – sprawdzić się.
Pospieszył na mostek. Zajął się przeglądaniem statusów jednostek. Mogło być gorzej, pomyślał. Dobrze, że mamy tu jedi.
I tu kolejna sprawa: Dallin zawsze dosyć lubił jedi. Najpewniej dlatego, że tak bardzo zaprzyjaźnił się z mistrzem Plo.
- Sir! Mistrzowie Jedi proszą komandora do sali odpraw, natychmiast.
- Dziękuję – odpowiedział. – – Pierwszy przejmuje obowiązki
Wszedł. Byli już tam jedi, Appo, dowódca 501 legionu, jeszcze nie przyszedł dowódca tych „Igł”… Nie, „Igieł”.
Xagobath! I laboratorium z wirusem…
Nagle poczuł niespodziewaną ulgę. Mistrz Sasee jest generałem, więc to na niego spadnie wina, jeżeli się nie uda. Nie w porządku jest cieszyć się z cudzego nieszczęścia, ale Dallin i tak poczuł się lepiej.
– Jeżeli można coś powiedzieć… Osobiście wydaje mi się, że mają tam nie więcej niż trzy okręty. Najpewniej dwa, Rescutant albo Munficent. Jeżeli mieliby tam za wiele okrętów, baliby się, że zwrócimy na to uwagę. Jednak nie to stanowi problem. – komandor podszedł do holoprojektora, wcisnął parę przycisków. Orbita Xagobath zniknęła. Oczom innych ukazały się dwa „sektory” Konfederacji. – Xagobath jest bardzo blisko Eridu i Sluis Vanu. Nasza akcja musi być przeprowadzona szybko i sprawnie, zapewne dlatego wybrano tak świetne jednostki i znakomitych dowódców – Jace pozwolił sobie na komplement. - Jednak, mimo wszystko, musimy być bardzo szybcy. Wszystko zależy od floty, która tam stacjonuje. Przede wszystkim nie czekamy, aż flota zniszczy flotę przeciwnika, proponuję, żeby oddziały lądowe wyruszyły na powierzchnię pod osłoną myśliwców tuż po wyskoczeniu z nadprzestrzeni. Powinni być tak zaskoczeni, że zanim by się zorientowali co się dzieje, oddziały już by wylądowały. Proponuję ustalenie wspólnej taktyki, może ktoś ma jakąś koncepcję – Przerwał, ale po chwili podjął:
- Ach, mam jeszcze jedno pytanie… Może odpowiedź jest oczywista, ale ja jestem nieco tępy… Jeżeli naszym celem jest zniszczenie laboratorium, to dlaczego nie możemy go po prostu zbombardować? Wielu żołnierzy zachowało by życie – skierował pytanie do wszystkich. – Komandorze Appo, mogę prosić słówko po naradzie?
[off] post dot. załóg będzie jeszcze dziś, albo jutro [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jace Dallin dnia Nie 10:23, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
CC-1119 Appo
Komandor Klonów
Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Klonownia na Kamino
|
Wysłany: Nie 11:14, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
-Oczywiście, komandorze Dallin - odpowiedział Appo. On także miał ochotę porozmawiać z dowódcami reszty jednostek po zakończeniu odprawy. Jeśli chodzi o stacjonujące tam jednostki, to może się Pan jednak mylić - w systemie znajdują się trzy księżyce sporych rozmiarów, gdzie można ukryć mniejsze jednostki skutecznie ukrywając je przed naszym zwiadem. Reszta okrętów może także stacjonować na obrzeżach systemu, i wkroczyć do akcji w najmniej odpowiednim momencie - dodał. Appo czuł się dziwnie - nigdy nie lubił wygłaszać opinii na temat działań w przestrzeni, zapewne dlatego, iż nie był tym specem. Był żołnierzem, gotów by dzielić się doświadczeniem z walk lądowych. Nie chciał jednak zginąć śmiercią haniebną w przestrzeni, gdyby jego transportowiec został zestrzelony, dlatego też postanowił wygłosić swoją opinię.
- Co do transportu zgadzam się, powinniśmy wyruszyć jak najszybciej po wkroczeniu do systemu, jednakże nie szarżować - upewnijmy się co do liczebności floty w systemie, abyśmy nie byli narażeni na ostrzał przez nadmierny pośpiech. - Appo przypomniał sobie, jak przez taki pośpiech stracił wielu żołnierzy ze swojego legionu. Od początku wojny czas był jednak towarem deficytowym, więc nie mógł się dziwić takim decyzjom zarówno Jedi, jak i pozostałych generałów. Nie chciał jednak pozwolić, aby znowu stracił i tak już nieliczną grupę klonów, której przewodził w tej misji.
-Jeśli chodzi o bombardowanie, odpowiedź jest prosta - pole siłowe. Laboratorium jest zbyt ważne dla separatystów, aby mogli je zostawić bez obrony. Oczywiście nic o tym narazie nie wiemy, ale uważam, że taka możliwość jest bardzo prawdopodobna. - tak, Appo był tego prawie pewien. KNS zawsze starało się zaskoczyć przeciwnika tym, czego się najmniej spodziewał - pomyślał. A skoro nie mogli sobie pozwolić na dużą flotę obronną, musieli znaleźć inny sposób. Podrapał się po karku, co zaczynało mu wchodzić w nawyk podczas długich odpraw. Tak, tam musi być pole. Ciekawe jednak jak Jedi postanowią działać...
[off]Ja opiszę później kilka innych klonów z mojego oddziału. Regiment jednak liczy dosyć dużo żołnierzy, więc opiszę tylko kilku ważniejszych, którzy będą dowódcami mniejszych grup w razie rozdrobnienia na mniejsze grupy bojowe.[/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez CC-1119 Appo dnia Nie 11:19, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Jace Dallin
Komandor Republiki
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Rendilia
|
Wysłany: Nie 12:11, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
[off] Ha, nie pomyślałem o tym Jednak coraz bardziej ta misja przypomina mi Kamino… 3 okręty…, Nieudolny komandor (tak, Appo, o tobie mówię ) *Aha, Merai'a nie obrażam, chodzi o to, że odszedł w połowie[/off]
– Hmm, rzeczywiście, ma pan rację, komandorze. Nie miałem zamiaru lecieć na pałę bez zorientowania się w sytuacji – sprostował.
– Nalegam jednak, aby opracować plan działania. Załóżmy na chwilę, że na orbicie czekają dwa okręty. Wyskakujemy z nadprzestrzeni. Co dalej? Zakłócamy ich kanały komunikacyjne. Jeżeli nie będzie tam Lucrehulka albo Providence, możemy śmiało wysyłać desant. Co jednak, gdy mają przewagę w myśliwcach? Proponuję główną falę wysłać z okrętem z dala od floty Separatystów. Wyładujemy kanonierki, następnie ten okręt wykona mikroskok i pomoże w walce dwóm pozostałym okrętom. Immobilizer aktywuje swoje pole grawitacyjne. Wszystko powinno zająć około 5 minut, nie więcej.
Okręty wroga, które się na nas czają na księżycach, dzięki Immobilizerowi nic nie będą mogły nam zrobić. W tym nasza nadzieja. Daje nam to przewagę, jednak wrogowie wciąż będą mogli na nas napaść. W czasie, kiedy flota będzie walczyć z wrogimi okrętami, wypuścimy dwie pozostałe fale piechoty. Myśliwce wroga powinny być zajęte rozpaczliwym ostrzeliwaniem Immobilizera. Armię zostawię panu, komandorze - Jace zaczynał lubić klona.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jace Dallin dnia Nie 12:12, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
CC-1119 Appo
Komandor Klonów
Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Klonownia na Kamino
|
Wysłany: Nie 13:35, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
-Tak, ten plan brzmi rozsądnie... - Appo, zamyślił się. Pomysł komandora Dallina wydawał mu się rozsądny. Gdyby wszystko zgrać w czasie, może udałoby się wyjść z sytuacji bez większych uszkodzeń okrętów. To jednak zależałoby już tylko od Dallina i jego taktyki walki.
-Mam tylko jedno zastrzeżenie - jak wspomniał Mistrz Tiin, naszym celem jest infiltracja bazy i pojmanie naukowców, co może okazać się... problematyczne. W takiej sytuacji nie mogę pozwolić na zbytnie rozdzielenie moich ludzi podczas desantu. Nie wiemy jakimi siłami dysponują na powierzchni, dlatego dopóki się tego nie dowiemy, podzielenie mojego oddziału jest złym pomysłem - Appo, który zdjął swój hełm zaraz po wejściu do sali odpraw, przesunął swym lodowatym wzrokiem zawodowego żołnierza po twarzach pozostałych osób znajdujących się w pomieszczeniu. Na ich twarzach widać było zamyślenie, jakby wszyscy starali się znaleźć odpowiednie rozwiązanie sytuacji. Appo przeniósł wzrok ponownie na komandora Dallina i dodał:
-Komandorze, tu chodzi o moich braci. Nie zaryzykuję ich życia, jeśli nie będę miał informacji o szansie ich przeżycia. Mimo wszystko nie jesteśmy narzędziami. - Appo wiedział, że część dowódców właśnie za to ich uważa. Według nich byli narzędziami, które łatwo można było zastąpić dzięki klonowni na Kamino. Na szczęście byli też inni, którzy tak nie myśleli - jak Kal Skirata, mandalorianin, jeden ze szkoleniowców na Kamino cieszący się ogromnym szacunkiem, czy też Anakin Skywalker, którego poznali jeszcze we wczesnej fazie wojny. Nie wiedział do której grupy zalicza się Dallin, ale chciał mu to uświadomić na wypadek, gdyby okazał się członkiem grupy ignorantów, mających życie klonów w swoich shebs. Miał nadzieję, że tak nie jest, gdyż powoli zaczynał... niekoniecznie lubić, to uczucie nie było obce klonom, jednakże zarezerwowane było dla ludzi, którzy byli im naprawdę bliscy. Nie, odpowiedniejszym określeniem był podziw - podziw za pomysłowość i za chęć znalezienia najodpowiedniejszego wyjścia z zaistniałej sytuacji.
-Jestem pewien, że dzięki swoim kompetencjom zapewni nam Pan bezpieczną drogę na powierzchnię, komandorze - powiedział Appo. -Resztę proszę zostawić nam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Jace Dallin
Komandor Republiki
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Rendilia
|
Wysłany: Nie 14:15, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dallin skinął głową.
- Jest pewna opcja, tylko, hmm.... - Zastanowił się. - Pan wie lepiej, czy żołnierze są na wszystkich okrętach, czy tylko na jednym? Jeżeli na jednym, oczywistym jest, co się stanie. Jeśli nie, to proponuję przeniesienie ich tutaj. Są korytarze, hangar, dużo różnych miejsc gdzie mogą przebywać. Wtedy musielibyśmy upakować ich do kanonierek bardzo... Ciasno. Nie wiem, czy się uda. Mozna spróbować zamianę - eskadry z tego okrętu przenieść do innych "w zamian" za kanonierki. - powiedział. - Komandorze?
[off] Nawiasem mówiąc, Appo może odpowiedziec i czekamy chyba na Jaszczura. Się znaczy Brasa [/off]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
CC-1119 Appo
Komandor Klonów
Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Klonownia na Kamino
|
Wysłany: Nie 15:38, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
[off] nie zapominaj, że nie jesteśmy sami - niech Brian i Stratis też się wypowiedzą jeśli chcą, a jak nie to dopiero oddajmy Brasowi głos [/off]
- Cały mój regiment znajduje się na tym okręcie, komandorze - odpowiedział Appo. - I proszę się nie martwić - jesteśmy przyzwyczajeni do ciasnoty. Jestem pewien, że zmieścimy się w kanonierkach znajdujących się na tym okręcie. Nie wiem jednak co z "Igłami" porucznika Solo. - tu Appo spojrzał na siedzącego przy stole żołnierza, czekając na jego odpowiedź, bądź rozkazy ze strony generałów Jedi. Wiedział o Solo jedynie, że jest zaraz po akademii, i jest to jego pierwsza misja. Cóż, pomyślał, zobaczymy czy się sprawdzi. Omiótł wzrokiem pozostałych zgromadzonych, zastanawiając się, czy udział Jedi w misji, jak i "Igieł", o których nie miał narazie zbyt dobrej opinii, wpłynie na wynik ich zadania. Był pewien, że gdy znajdą się na powierzchni Xagobah jego żołnierze dadzą sobie radę, jednak martwiło go niezdyscyplinowanie oddziału porucznika Solo. Słyszał o "Igłach" pogłoski rozsiewane po okręcie - nie były zbyt pomyślne. Mam nadzieję, że porucznik podporządkuje ich sobie, i nie okażą się przyczyną klęski naszej misji - pomyślał Appo, oczekując na wypowiedzenie się któregokolwiek z pozostałych zgromadzonych...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Brian Solo
Porucznik Republiki
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Korelia / Wastelands ;]
|
Wysłany: Nie 15:42, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Brian czekał cierpliwie na swoją kolej, słuchając pozostałych dyskutujących na temat przedarcia się na powierzchnię planety. Ponieważ tym razem nie był pilotem, a desantowanym komandosem, jego uwagę zwracały szczegóły nieco innej natury.
Kiedy tylko pojawiła się luka cichy w rozmowach, dowódca Solo zabrał głos.
- Mam pytanie dotyczące wirusa. W jaki sposób atakuje on ciało i czy jest przeznaczony wyłącznie do likwidacji klonów, czy stanowi też zagrożenie dla... - Solo chciał powiedzieć zwykłych ludzi, ale pamiętał, że klon potrafi być bardziej ludzki niż niejeden "naturalny" człowiek - ...organizmów o innym kodzie genetycznym. Jak przebiega zarażenie i czy zwykła maska z wkładem przeciw biologicznym załatwi sprawę?
Brianowi pomysł pakowania piechoty do jednego wora wydał się co najmniej abstrakcyjny, gdyż zniszczenie jednego okrętu, na którym byłyby całe siły lądowe wykluczał powodzenie dalszej misji. Jednak wolał nie zabierać głosu w sprawie, w której nie miał wiele do powiedzenia ze względu na rangę. Poza tym chciał najpierw usłyszeć odpowiedź na swoje pytanie.
[edit]
- Igły dostosują się do warunków przydzielonych przez dowództwo - zapewnił zwięźle dowódca Solo.
[off] Dzięki za pamięć. [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Brian Solo dnia Nie 15:47, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Stratis Krein
Rycerz Jedi
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:29, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Krein delikatnie zadumany wsłuchiwał się w rozmowy dowódców, w zasadzie nie usłyszeliśmy jeszcze do końca szczegółów planu ale bądź co bądź rozmowy już na tym etapie były wskazane. Mistrzowie póki co nie odzywali się zbytnio być może sami analizowali to co mówiła reszta, młody jedi postanowił wyrazić i swoją opinię. Zwilżył delikatnie usta i gdy nastała chwila przerwy przemówił.
-Cóż mowa tu o wielu wariantach jednak myślę że najlepiej będzie rozpocząć całość szybko i tak samo zakończyć. Jak powiedział już komandor Dallin posiłki dla wroga mogą przybyć na tyle szybko że odetną nam drogę powrotu. Myślę więc że zaraz po tym jak wyskoczymy z nadprzestrzeni powinniśmy rozpocząć desant pod osłoną myśliwców, a okręty powinny rozpocząć wymianę ognia. Czas będzie biegł nieubłaganie dlatego jeżeli nie wykażemy się sprawnością i świetnym przeglądem pola walki, prawdopodobnie zostaniemy na powierzchni tej planety martwi bądź na wpół żywi. Prawda jest taka że dostaliśmy jedno z najważniejszych zadań do wykonania, postarajmy się tego nie spartaczyć - Krein skinął głową oddając głos, póki co to wszystko co miał do powiedzenia.
Gdy jeden z obecnych zapytał o wirusa, Krein postanowił zostawić to bardziej doświadczonym na polu walki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Stratis Krein dnia Nie 16:33, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Brasidas
Jaszczur
Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Galaktyki
|
Wysłany: Nie 23:21, 22 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Mistrz Oppo Rancisis słuchał uważnie wszystkich zebranych. Był lekko zaskoczony tak szybkim obrotem spraw. Jako Jedi był przyzwyczajony do analizowania wszelkich danych, a części, jak wspomniał, nie zdążył jeszcze przedstawić. Nie mniej wiele uwag i pomysłów zaciekawiły starego Jedi. Podszedł Mistrz Tiin, który Nacisnął przycisk i holoprojektor wrócił do modelu komórki, atakowanej przez wirus.
- Z informacji jakie posiadamy, na początku był to wirus atakujący wyłącznie klony, potem niestety został udoskonalony i obecnie jest groźny dla większości istot inteligentnych. Jest on przenoszony drogą powietrzną, ale został on tak sprytnie zaprojektowany, aby większość filtrów, jakie stosuje się obecnie w maskach gazowych, nie była wstanie go zatrzymać. Dlatego na Agamarze na przykład i w tuzinie innych miejsc, całe regimenty klonów padały od tej broni biologicznej. Mimo, iż żołnierze posiadali pancerz w tym hełmy, których nie zdejmowali. Obecne większość sprzętu, jaki wykorzystuje Republika w jednostkach jest bezskuteczna w powstrzymaniu wirusa. Na szczęście Kaminoanie zdążyli opracować pewną szczepionkę, która podana zdrowemu organizmowi powoduje spotęgowanie systemu immunologicznego ciała, do uodpornienia go na 48 standardowych godzin. Na pokładzie znajduje się porcja dla całej grupy uderzeniowej, która uderzy na laboratorium. Dzięki temu możemy być pewni, że nawet w przypadku, gdyby Separatyści w akcie desperacji próbowali wypuścić wirus na Xagobah, nasi żołnierze będą bezpieczni. Niestety znając mentalność naszego przeciwnika, trzeba przyjąć bardzo wysoki procent prawdopodobieństwa, dla zaistnienia takiego obrotu zdarzeń. - Mistrz Tiin odszedł pozwalając Oppo Rancisowi zająć ponownie miejsce i wznowić omawianie sytuacji.
- Wiele omawianych scenariuszy przyszłej bitwy, jest ciekawa, nie będę zaprzeczał, iż jako dowódca wyprawy i jeden z taktyków Zakonu, mam już przygotowany plan działania. Jednak, Kodeks naucza nas, aby pokonać pewność siebie, jak mawiał wielki Mistrz Jedi Vodo-Siosk Baas, żyjący niemal cztery tysiące lat temu: „ Zbyt pewne siebie myślenie jest błędne, ponieważ Jedi nie bierze wszystkich możliwych scenariuszy pod uwagę. Może on rozumieć zadanie, jakie leży przed nim, wsparcie jego towarzyszy, rozgałęzienie jakie niesie sukces, i może posiadać plan na nieprzewidywalne czynniki – ale nie udało mu się zrozumieć jego własnych możliwości. Zaplanował jedynie sukces, ponieważ doszedł do wniosku, że nie może być porażki. Każdy Jedi, w każdym zadaniu, powinien być przygotowany na możliwe niepowodzenie.” – Thisspiasianin przerwał na chwilę zamyślając się na kilkanaście sekund, po czym zmieniając hologram na niewielki szlak handlowy, przebiegający obok planety, wznowił przemówienie.
- Razem z mistrzem Tiin, udało nam się dowiedzieć, że baza otrzymuje zaopatrzenie raz na dwa tygodnie poprzez niewielki konwój liczący cztery do pięciu jednostek, w tym od jednego do dwóch niewielkich jednostki ochrony. Naszym odgórnym założeniem, było wykorzystanie konwoju do przedostania się na planetę. Takie rozwiązanie niesie ze sobą wiele pozytywnych implikacji. Dobrze przeprowadzona akcja, pozwoli na spokojne wylądowanie w bazie wroga i osiągnięcie totalnego zaskoczenia. Flota musiałaby jedynie dolecieć i powstrzymać okręty konfederacji, póki kanonierki nie ewakuowałyby desantu. Jednak, do tej pory nie dostrzegałem pewnego błędu w naszym rozumowaniu. Taki plan zaiste daje nam wielką przewagę. Ale nigdy nie analizowaliśmy dogłębnie sił lądowych, jakie muszą znajdować się na Xagobah. Droidy mają przewagą zazwyczaj dwa, trzy do jednego, a często nawet i więcej. Najbardziej pesymistyczne obliczenia mówią, że na każdego klona przypada około dziesięciu droidów Konfederacji. Zastanawiam się ile jednostek wyznaczyłby WAR do zabezpieczenia naszego laboratorium, gdybyśmy byli w takiej sytuacji. Przypuszczenia w granicach jednego regimentu są bezpieczne do przyjęcia. Podążając takim rozumowaniem, możemy założyć pesymistycznie, że naprzeciw naszego desantu będzie dziesięciokrotnie więcej droidów. Jeżeli tak jest w istocie, desant, który uderzy z zaskoczenia wykorzystując konwój, będzie skazany na siebie samego przez bardzo długi okres. Grupa lądowałaby całkowicie w ciemno, nawet przy wolnej reakcji Separatystów, musimy założyć, że reakcja przeciwnika będzie przytłaczająca. – Mistrz Rancisis kolejny raz przerwał wyświetlając na hologramie przypuszczalne jednostki konwoju. Stare transportowce przystosowane do przewożenia towarów na bliskie odległości. Nikt z zebranych nie znał ich typu, prawdopodobni były stworzone przez sektorowe stocznie i występowały jedynie w okolicach Xagobah. Model pokazywał, że jednostki wyglądały, jak jeden wielki kontener mogący pomieścić cały regiment czołgów, ciągnięty przez doczepiany pierścień z silnikami hiperprzestrzennymi.
- Przedstawiony plan szybkiego uderzenia i błyskawicznego desantu, jest o wiele bardziej ryzykowny, jeżeli chodzi o straty podczas samego desantu. Jednak w przeciwieństwie do wykorzystania konwoju. Grupa lądowa nigdy nie będzie bez wsparcia, czy to myśliwców, których mamy cztery eskadry Torrent, czy samych dział turbolaserowych naszych okrętów. Takie wsparcie pozwala zabezpieczyć desant, gdyby natrafił na zdecydowany opór.
Oczywiście w takim przypadku również ryzykujemy o wiele dłużej same okręty. Na stratę samego „Negocjatora”, okrętu klasy Immobiliser, Republika nie może sobie pozwolić. Na szczęście na pokładzie tego Acclamatora posiadamy wystarczająco kanonierek, aby móc przetransportować i wycofać cały regiment za jednym rzutem. Sądzę, że nas Jedi i niewielką grupę komandosów uda się również pomieścić. Oto więc Moc stawia przed nami zagadkę, z której taktyki chcemy skorzystać? Konwój: minimalizacja strat podczas lądowania oraz o wiele krótszy okres zagrożenia dla okrętów, ale jednocześnie kilkudziesięciokrotnie większe zagrożenie dla jednostek lądowych, czy na odwrót. Hmm… byłbym głupcem popełniając błąd pewności siebie i własnych umiejętności taktycznych, gdybym nie posłuchał waszej rady. Razem Moc może wskaże nam rozwiązanie, które będzie najlepsze. Może połączenie obu taktyk, lub modyfikację jednej z nich.
[off]Spokojnie z opisami, nie trzeba od razu, jak będzie ku temu potrzeba/sposobność, chciałem jedynie Was poinformować, że jest to od was zależne, aby było najbardziej możliwe ciekawie. [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Nie 23:24, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
CC-1119 Appo
Komandor Klonów
Dołączył: 09 Mar 2007
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Klonownia na Kamino
|
Wysłany: Pon 0:14, 23 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Komandor Appo patrzył spokojnie to na jednego mistrza, to na drugiego. Usłyszane właśnie informacje nie były zbyt pomyślne. Oczywiście spodziewał się przytłaczającej przewagi liczebnej wroga, było to niezmienne od początku wojny. Powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać. Mimo to wizja tak ogromnych oddziałów droidów bojowych wywarła na nim wrażenie. Nie mógł się jednak temu dziwić - laboratorium na Xagobah jest być może najistotniejszą bazą Separatystów. Pomyślał o wirusie, który tam wynaleziono, i ponownie zaczął wspominać swoich braci, którzy padli jego ofiarą. To się musi tutaj skończyć - pomyślał, spoglądając na holoprojektor. Zastanawiał się, czy może zaryzykować życie swoich żołnierzy w tak dużym stopniu. Wiedział, że jego oddział jest doskonale wyszkolony. Każdemu ze swoich podwładnych ufał bezgranicznie. Był w 501-ce od jej początku i wiedział, że nie bez przyczyny uznawana jest za oddział do najtrudniejszych zadań. Wiedział też, niestety, że w tej misji wielu z nich zginie. Jego zadaniem, jako dowódcy, było zapewnić przeżycie jak największej liczbie jego braci. Przypomniał sobie zacytowane słowa pradawnego mistrza Jedi - Baasa. Czy właśnie popełniał błąd nadmiernej pychy? Czy zbytnio wierzył w swój oddział? Nie - pomyślał Appo, z trudem powstrzymując się od potrząśnięcia głową. Moi ludzie są godni zaufania, jestem tego pewien...
Appo powiódł wzrokiem po zgromadzonych w sali, po czym skupił się znowu na holoprojektorze. Był pewien, że dla jego oddziału lepiej by było wykorzystać plan ochrony desantu przez okręty Republiki, jednak nie musiał też wziąć pod uwagę inne istoty biorące udział w tej misji.
- Plan wykorzystania konwoju wydaje mi się rozsądniejszy - powiedział, zapewne wbrew oczekiwaniom, skoro był dowódcą sił lądowych, co zwróciło uwagę pozostałych dowódców i Jedi. Widział zdziwienie na twarzy młodej padawanki, siedzącej niedaleko Jedi Kreina. Solaris... - z trudem przypomniał sobie jej nazwisko. Widocznie nie rozumiała jeszcze roli okrętów w tej misji, postanowił więc wyjaśnić swoją decyzję. - Dla moich ludzi największym zagrożeniem nie są roboty stacjonujące w bazie - jesteśmy przygotowani do walki z nimi, o gotowi zginąć, jeśli to zniszczy wirusa. Nie jesteśmy jednak w stanie walczyć z nim samym. Jeśli flota będzie osłaniać nasz desant, a Separatyści sprowadzą posiłki, może ona zostać zniszczona. Jak wspomniał generał Rancisis - tu skinął głową na stojącego przy holoprojektorze mistrza Jedi - szczepionka działa jedynie przez 48 godzin, a nasi wrogowie z pewnością wypuszczą wirusa na powierzchnię planety zanim dotrzemy do naukowców. Naszym celem jest ich pojmanie - jeśli flota zostanie zniszczona, nie wydostaniemy się z planety i wszystkie oddziały naziemne zginą. Jeśli jednak wykorzystamy konwój, to nawet przy ogromnych stratach w moim oddziale, przynajmniej wykonamy misję, a to najważniejsze. - Appo miał nadzieję, że mimo swojego wywodu padną inne pomysły rozwiązania problemu. Jak narazie ten plan wydawał mu się najlepszy, nie chciał jednak znowu patrzeć na śmierć swoich braci z rąk droidów Konfederacji. Postanowił oddać głos komuś innemu, i przemyśleć jeszcze raz wszelkie możliwości inflitracji bazy. Omiatając wzrokiem po kolei każdego ze zgromadzonych powiedział:
- Co o tym sądzicie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Brian Solo
Porucznik Republiki
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Korelia / Wastelands ;]
|
Wysłany: Pon 2:00, 23 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dowódca Solo nie był zadowolony słysząc liczbę przypuszczalnych sił wroga. Przy takiej statystyce i wyraźnymi lukami w danych wywiadowczych ta misja zakrawała raczej na samobójstwo... Dlatego Solo z lekkim przerażeniem przyłapał sam siebie na lekkim zniecierpliwieniu, którego podstawą była chęć przystąpienia do boju.
Niezwłocznie wtrącił swoją propozycję.
- To prawda, zdaje się, że faktycznie flota powinna nas tylko podrzucić i zniknąć, kiedy wylądujemy. Chociaż tak naprawdę czułbym się o wiele bezpieczniej z kilkoma statkami nad głową. Obawiam się jednak, że kiedy - a właściwie jeśli, dodał w myślach Solo - wypełnimy misję, to nasze statki nie będą mogły nas zabrać spowrotem, ponieważ na orbicie będą czekać na nas okręty wroga. Wówczas my zginiemy czekając na transport, a flota polegnie próbując się do nas dostać - no chyba, że nas zostawią, pomyślał Solo. - Może będzie lepiej, jeśli zostaną, bo nie wiem jak reszta, ale ja nie mam zamiaru spędzić tam więcej czasu niż to będzie potrzebne, a szczerze wątpię, żeby zajęło nam to dwa dni. W każdym razie można odwołać flotę po rozeznaniu się w sytuacji, mam nadzieję, że zdążymy się z tym szybko uporać.
Brian odchrząknął i nabrał powietrza w płuca, żeby kontynuować.
- Natomiast, jak już dostaniemy się na powierzchnię planety, proponowałbym stworzenie kilku małych grup, które zajęłyby się infiltracją kompleksu, podczas, gdy główne siły związałyby walką główne siły wroga i odwróciły uwagę od infiltratorów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Stratis Krein
Rycerz Jedi
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:27, 23 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Krein wysłuchał mistrzów i przytaknął lekko głową. Całość wydawała mu się jeszcze bardziej szalona, zresztą jego zażenowanie pogłębiało się z każdą chwilą. Plan z przeniknięciem na planetę na pokładach statków należących do konwoju był jak najbardziej dobry jednak jeśli wykryli by siły republiki wtedy sytuacja by się zaostrzyła. Gdy kolejne dwie osoby przemówiły Krein wtrącił swoje trzy grosze.
-Myślę że powinniśmy się zdać na taktykę mistrza Rancissis'a i mistrza Tiin'a, mimo wszystko wydaje się najrozsądniejsza. Trzeba jednak opracować plan jak mamy się zabrać już z powierzchni planety po wykonaniu zadania, o ile w ogóle mamy to w planach. - Krein mruknął do młodej padawanki, w sumie sam nie wiedział co chciał tym osiągnąć. -Jeżeli chodzi o to jak powinniśmy podzielić nasze siły to mam co do tego mieszane uczucia, nie znamy dokładnej ilości sił wroga na powierzchni jeżeli jednak stacjonuje tam naprawdę wiele oddziałów droidów, to dzielenie się na małe grupy wydaje się być szaleństwem wybiją nas jak muchy... - Krein zadumał się i pozostawił otwarty temat do dyskusji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Jace Dallin
Komandor Republiki
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Rendilia
|
Wysłany: Pon 17:35, 23 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Dallin słuchał uważnie wypowiedzi towarzyszących. To co mówił mistrz Rancis było nadęte i patetyczne, ale wbijano mu to przez całe życie do głowy, więc w sumie to nie jego wina.
– Cóż… Zatem czekamy na konwój. Zatrzymujemy, przejmujemy. Żołnierzy pakujemy do transporterów. Odlatujemy. Nasza flota staje na obrzeżach systemu, transportery lecą sobie, lecą. Co jeżeli je zeskanują, i odkryją żołnierzy? Czeka ich rzeź. Możemy albo modlić się, żeby nie odkryli, albo, żeby nie skanowali. Moim zdaniem nas na to nie stać. Do tej kwestii wrócimy.
Zakładamy, że ich nie wykryli. Nasi wojacy lecą sobie, lecą, lądują. I zaczynamy atak. Jeżeli zrobiliby to dostatecznie szybko, zdążyli by dotrzeć do laboratorium zanim by stoczyli większą walkę z droidami.
W tym czasie nasza flota powinna wyskoczyć i wysłać żołnierzom kanonierki. Byłyby pod ciężkim ostrzałem, ale i tak zawsze by były. Nie zostawiamy nikogo, oprócz trupów oczywiście. Kanonierki wlatują do hangarów, Immobiliser dezaktywuje swoje pole, uciekamy.
Co, jeżeli odkryją żołnierzy przedwcześnie? I moje pytanie: Czy w okrętach Separatystów skanery mogą wykrywać ilość i w ogóle obecność istot żywych na pokładzie? Jeżeli nie, to dopracujmy nasz plan, jeżeli nie… Proponuję się nad tym zastanowić, i to szybko. To może zniszczyć cały plan A. – komandor skończył. Istoty dookoła patrzyły na niego dziwnie.
– To znaczy plan z konwojem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Brian Solo
Porucznik Republiki
Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Korelia / Wastelands ;]
|
Wysłany: Wto 0:08, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Tego właśnie Brian nie lubił - im wyższy szczebel władzy, tym więcej do gadania. Mierziło go czekanie, aż wreszcie ktoś zatwierdzi pomysł, co oczywiście nie nastąpi tak szybko. Zamiast przyjść z gotowym rozwiązaniem i zwyczajnie przedstawić go reszcie, po czym wybrać najlepszy, tutaj na ciepło wtrącane są różne pomysły, które po chwili negowane są innymi, a do tego dochodzą osobiste rozmyślania, a to znowu ktoś coś powie i ktoś inny zmodyfikuje jego pomysł, po czym inni "oblepiają" to rozwiązanie w kolejne możliwości podjęcia decyzji działania, po czym inne możliwości rozrywają prawie gotowy plan i trzeba gdybać od początku.
Nie, tak nie może być, pomyślał z zażenowaniem Solo, brakuje w dowodzeniu sprężystości i pewności podejmowaniu działań, decyzje powinny być solidnie przemyślane i elastyczne, tak aby można było je szybko wprowadzić w życie bez większego ryzyka, którego nigdy nie da się uniknąć, zamiast siedzieć godzinami i szukać planu doskonałego - jak wiadomo, ideałów nie ma.
Brian przedstawił zwięźle swój pomysł, który chyba nie został dobrze zrozumiany przez wszystkich, jednak zamiast ciągnąć temat dalej, westchnął cicho i postanowił czekać na ostateczny werdykt w milczeniu.
[off] Nie żebym miał pretensje do kogokolwiek, ale daję upust mojej niechęci do briefingów - kilka dni można spędzić na postach typu "co zrobimy" w jednym pomieszczeniu odprawy, zamiast przyjąć z grubsza sensowniejszy plan i ruszyć na misję. Tak jest zawsze [przynajmniej mam takie szczęście ], że konwersacje na temat układania planu ciągną się w nieskończoność. Ja wolałbym być już w akcji - sami przyznacie, że ciekawiej się pisze wtedy, hm? [/off]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Brasidas
Jaszczur
Dołączył: 30 Lip 2005
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Galaktyki
|
Wysłany: Wto 16:29, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Mistrz Rancisis podniósł dłoń, aby uzyskać głos. Jedi nie był zadowolony z rozwoju wypadków. Zanim podał pomysł z konwojem, wszyscy zebrani konstruktywnie starali się, znaleźć sposób, na dostanie się na planetę. Teraz nie padały żadne sensowne propozycje. Jedi nie pragnął, jedynie wspólnego wybrania jednego z planów. W końcu oba posiadały bardzo dużo wad. Stary strateg liczył na świeże spojrzenie na sytuację, pomysłów na udoskonalenie wariantów, aby wyeliminować jak najwięcej wad i sprawić, aby szanse na desant były tym większe. Niestety, oczekiwania okazały płonne. Żadne udoskonalenia nie padły, jedynie pomysły do nieomówionych jeszcze spraw.
- Wykorzystamy taktykę z konwojem. Ryzyko jest, zgadza się komandorze Dallin, wróg może przeskandować zbliżające się statki i wykryć schowanych tam żołnierzy. Jednak możemy coś na to poradzić. Konwój musimy cały przechwycić. Żaden okręt nie może uciec, aby mógł przekazać komukolwiek naszą pozycję oraz to, co się wydarzyło. Mając tak dużą ilość okrętów możemy skupić żołnierzy w jednym lub dwóch położonych bardziej z tyłu konwoju. Wróg może będzie skanował pierwszy, czy drugi transportowiec, ale kiedy wszelkie kody wywoławcze zostaną sprawdzone, prawdopodobne jest, że odpuszczą badanie pozostałych. Takie są moje przypuszczenia. Ale nic innego nie poradzimy. Ryzyko musimy podjąć.
- Ja i Mistrz Tiin dołączymy do grupy desantowej, podobnie oczywiście reszta Jedi. Pan Komandorze Dallin będzie odpowiedzialny za uderzenie na siły w przestrzeni kosmicznej i ewakuacja naszych sił. Ponadto prosiłbym o przygotowanie planu przechwycenia konwoju, tak, aby żaden okręt nie uciekł. Komandorze Appo, proszę o przygotowanie planu i wyznaczenie jednostek szturmowych do zajęcia owych transportowców. Nie powinny one posiadać dużej ochrony. Na wszelki wypadek my również będziemy obecni, aby wspomóc w razie kłopotów. Kiedy zajmiemy transportowce załadujemy wszystkie nasze siły lądowe i wyruszymy w kierunku Xagobah. Flota będzie musiała wyskoczyć nad planetą w chwili, kiedy my wylądujemy. W ten sposób, okręty na orbicie nie będą mogły poświęcić czasu na bombardowanie orbitalne naszych pozycji. Na szczęście kanonierek jest wystarczająco, aby przetransportować wszystkich powrotem jednym rzutem. Ale wsparcie myśliwskie będą musiały one mieć. Jednak zostawiam takie plany w twojej gestii komandorze Dallin.
- Poruczniku Solo, Pan i rycerz Krein, będziecie głównym oddziałem szturmowym, którego celem będzie pojmanie naukowców i ich zabezpieczenie. My razem z komandorem Appo będziemy wiązać walką jednostki konfederatów. Oczywiście nie mamy planów dokładnych kompleksu, dlatego chciałbym komandorze Appo, aby zaprojektował pan plan zabezpieczenia całego kompleksu ze wszystkich stron, wiedząc, że będziemy mieli do dyspozycji jedynie 1-2 transportowce. Wiem, że wymagam dużo, ale nie mamy prawie żadnych informacji. Ślepi jesteśmy podczas tej misji, tym niemniej musimy ją wykonać. Los Republiki od tego zależy.
Wszelkie poczynania zweryfikujemy po przejęciu transportowców.
[off] Później dam post o konwoju, już nie zdążyłem. Możecie wykorzystać czas, aby porozmawiać, poplanować w ciemno itp. [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Brasidas dnia Wto 16:30, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Stratis Krein
Rycerz Jedi
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:07, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Stratis wyczuł mieszaninę negatywnych uczuć jaka rozlała się w mocy po tym jak nie padła żadna konkretna poprawka urozmaicająca nasz plan. Krein nie dziwił się, sam jednak nie wniósł nic nowego zdecydowanie nie był taktykiem i zapędzanie się zbyt daleko w czysto teoretyczne zakusy było nie w jego stylu. Jednak gdyby dostał konkretne zadanie do wykonania wraz z wytycznymi z pewnością wykonał by je jak należy. Słuchał kolejnych słów mistrzów kiwając delikatnie głową, wszystko nabierało sensu chociaż obraz masakry jaka miała się niedługo odbyć układał się w głowie rycerza coraz klarowniej. Z jednej strony chciał się przyczynić do zakończenia wojny a z drugiej... czuł strach który jednak nie powinien mu towarzyszyć. Był jedi, powinien zachować spokój ducha... cóż jak widac przed jedną z najpoważniejszych misji w jego karierze zwyczajnie nie mógł. W końcu z ust mistrza padły słowa które tłumaczyły jego zadanie w całym przedsięwzięciu, niestety przypadła mu ta najbardziej centralna rola - wynieść naukowców z tego parszywego laboratorium. Krein kiwnął delikatnie głową i podszedł do swojego kompana wraz z którym miał podjąć się tego szaleńczego zadania.
-Witaj, nazywam się Stratis Krein co już pewnie wiesz. Urodziłem się na Mandalorze jednak nie czuje się jej częścią, zabrano mnie do zakonu gdy miałem zaledwie rok. Mimo wszystko potrafię mówić w rodowym języku. Wygląda na to że wepchną nas w samo piekło, co? - Rycerz mrugnął porozumiewawczo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|