Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Sob 21:04, 21 Mar 2009 Temat postu: Łowcy |
|
|
Misja Łowcy
Gracze Casdin Vergo, Ferr-kon Lerton
Okręt Republiki dokował przy jednym z terminali olbrzymiej stacji orbitalnej zawieszonej nad Taris. Casdin Vergo maszerował w cywilnym ubraniu po jednym z licznych pokładów w poszukiwaniu umówionego miejsca spotkania. Miał przechwycić dwójkę Jedi w tajnej misji, a następnie zapewniać im ochronę do momentu dotarcia na pokład „Gwiezdnego” krążownika klasy Thantra. Jego dowódcą był Ferr-Kon-Lerton młody ale doświadczony oficer który miał nadzorować całą operację. Vergo Towarzyszyło kilku członków jego eskadry i dwa klony. Niestety podobieństwo tych ostatnich wykluczało wtopienie się w tłum. Mężczyźni zbliżyli się do knajpki będącej miejscem spotkania. Niewysoka acz młoda i piękna kobieta siedziała przy jednym ze stolików nad szklanką niebieskiego mleka. To był umówiony znak. Casdin ruszył do stolika i przysiadł się do kobiety zagadując umówionym hasłem.
– słyszałem że niebieskie mleko pomaga na urodę.
<plask>
Wymierzony policzek szybko zgasił uśmiech na twarzy młodego pilota. Dziewczyna wstała i wyszła. Zaskoczony popatrzył za nią. Był pewien że to jego kontakt.
Drobna dłoń spoczęła na jego ramieniu a brązowe oczy z iskierkami spojrzały na oficera republiki.
szklanka miała być nietknięta, Mężczyzna oderwał wzrok od gęstych brązowych loków i podążył nim w kierunku stolika za plecami kobiety. Stała na nim pełna szklanka niebieskiego mleka. W barze były dwie osoby a on i tak wybrał niewłaściwą.
- Nie przejmuj się żołnierzu ona była ładniejsza, jestem Faith Sedaya, rycerz Jedi. Mój padawan właśnie obserwuje lokalnego buntownika. Podejrzewamy że pracuje dla KNSu. Dlatego was wezwaliśmy. Musicie pomóc nam go porwać i przesłuchać...
Casdin nie zareagował, jednak jego towarzysze byli gotowi do użycia broni. Spoglądał dalej na kobietę.
- Moja uroda nie czuje się zagrożona Jedi dokończyła hasło i radosne iskierki z jej oczu znikły. Uwierzyłeś już?
Tymczasem na pokładzie okrętu Ferr-Kon-Lerton zabawiał rozmową dowódcę obrony stacji oraz kilku oficjeli z Taris. Z pewnością chętniej znalazł by się gdzieś indziej jednak niestety obowiązki nakazywały wytrwać na posterunku. Drugi oficer podszedł do kapitana okrętu
– Otrzymaliśmy informację od grupy zwiadowczej, nawiązali kontakt z Jedi. Sygnalizują możliwość zaangażowania w walkę. Być może będziemy musieli szybko się ewakuować sir.
Kapitan musiał jakoś pozbyć się z pokładu kłopotliwych gości i musiał to zrobić szybko.
– Piękny okręt panie Ferr-Kon jestem przekonany że takie jednostki poprawiły by nasze bezpieczeństwo.- Jeden z obrzydliwie bogatych mieszkańców stacji zagadnął kapitana...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Casdin Vergo
Porucznik Republiki
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Sob 21:25, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Entuzjazm po chwili natychmiast zniknął z twarzy Casdina, a jego miejsce zajął zwyczajny dla niego, żelazny i zarazem budzący strach u cywili oraz większości wojaków nie-klonów wyraz facjaty - wyraz facjaty dowódcy Szwadronu Renegatów.
- Gdzie jest cel w takim razie? - spytał, od razu przechodząc do rzeczy, jak to miał w zwyczaju - I jakimi informacjami o nim dysponujecie? Jak wygląda?, Gdzie się znajduje? Czy jest uzbrojony? I przede wszystkim - czy ostatnio dokonał czegoś podejrzanego?
Dłoń jego natychmiast powędrowała do pasa, przy którym jak zwykle wisiał pistolet. Gdyby nie klony, przybyłe jako "wsparcie operacji", niemal nie dałoby się pilota i reszty jego szwadronu rozróżnić od innych cywili. Republikańscy wojacy niweczyli jednak to "maskowanie". Jeśli mieli dorwać tego cwaniaka, który odwalał krecią robotę dla KNS-u, tym bardziej musieli działać szybko i zdecydowanie.
Udział Jedi w całej „akcji” oczywiście wywołał w nim pewien rodzaj wewnętrznego sprzeciwu – wielokrotnie bowiem miał już okazję usłyszeć o ich „dokonaniach”, co tym bardziej go negatywnie nastawiało do całego Zakonu, jak również od razu wywoływało w nim podejrzenia, czy czasem wspomniany „padawan” nie odwalił przysłowiowej maniany i owy „zwolennik Konfederacji” czasem właśnie w tym momencie nie uciekał daleko w przestrzeń CIS. Czyniło go to też, jeśli chodzi o politykę, zdecydowanym militarystą. Wiedział jednak, że dla dobra misji lepiej zachować swoje opinie dla siebie, i nie wydał żadnego dźwięku sprzeciwu wobec towarzystwa Jedi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Wto 14:22, 24 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Ferr-kon skinął głową swojemu drugiemu oficerowi i przeniósł spojrzenie na jednego z gości. Uśmiechał się uroczo, tak, jak wymagała teraz sytuacja, ale osobiście nie cierpiał tego typu osób. Zawsze przyjdą, by rzucać pięknymi, ociekającymi jadem słowami, które mają tylko dać im więcej korzyści. Piękny statek, tak, nie wątpię pomyślał Ferr.
- Tak, zdecydowanie to jedne z naszych najlepszych jednostek. Na wiele je stać, ale jak wiemy, to załoga decyduje o wszystkim. A teraz panowie wybaczą, muszę zająć się moją załogą - Lerton uśmiechnął się znów słodko. Chciał się ich jak najszybciej pozbyć. Jednocześnie zwrócił się cicho do swojego drugiego oficera, Rowana Ervesta.
- Szybkie ucieczki to to co lubimy najbardziej. Utrzymuj stały kontakt z grupą zwiadowczą, daj im znać, że jesteśmy cały czas gotowi. Ale na moc, niech dadzą nam znać wcześniej, gdy będziemy musieli uciekać - Wiedział, czego można się spodziewać po nieokrzesanych wojakach w towarzystwie jedi. Napewno bedzie wybuchowo, powiedział do siebie w duchu chichocząc. Skinął również głową do swojego pierwszego oficera, wielkiego białego Togorianina Zirvena Herrika, dając mu znać, zeby się szykował. Kot odchrząknął i zaczął przechadzać się po mostku, patrząc z góry na obsługę i wzbudzając u nich ciarki. W końcu w tym był najlepszy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ferr-kon Lerton dnia Czw 19:12, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Śro 23:55, 01 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Urocza rycerz jedi nie przejęła się lawiną pytań Casdina. Faith Sedaya, była przyzwyczajona do aroganckich i pewnych siebie bogaczy, którzy uważali się za wszechmogących. Zwykły wojak z superego i zaciętym wyrazem twarzy, nie robił już na niej wrażenia. Ze spokojem i pewnością siebie odbiła agresję mężczyzny i skupiła się na wyjaśnianiu mu jego zadania.
- Mój padawan podąża za zdrajcą i wierz mi nie będziecie mieli problemu z rozpoznaniem go gdy już go wam wskażę. - Kobieta umilkła na chwilę koncentrując swą uwagę na czymś co znacznie wykraczało poza zdolności pojmowania zwykłych ludzi. Chwilę później maszerowali krętymi korytarzami stacji mając Jedi za Przewodniczkę. Kobieta wyjaśniała Vergo sytuację
-. Indygo śledzi teraz nasz cel, to mężczyzna używający pseudonimu Godot. Cała planeta jest zagrożona jego podburzaniem. Wiemy że był ciężko ranny, i że używa wizjera który zasłania mu pół twarzy. Zawsze kręci się obok niego dwójka ochroniarzy, ale na pewno ma ich więcej. Kobieta ponownie przerwała rozmowę by lepiej zrozumieć wiadomość, najwidoczniej do kontaktu ze swoim padawanem używała mocy. Godot przemieszcza się, musimy ruszać i to szybko zdecydowanie skręciła i niemal pobiegła w kierunku grodzi numer cztery. Porucznik szybko musiał podjąć decyzję. Jeżeli pobiegnie za jedi cała stacja będzie wiedziała kim są jego ludzie, jeżeli tego nie zrobi już wkrótce straci kobietę z oczu a tym samym zawali misję, być może istniało jeszcze trzecie rozwiązanie... Casdin musiał działać szybko, bardzo szybko.
------------------
Na pokładzie krążownika klimat zadawał się zgęstnieć, można by powiedzieć że atmosfera przypominała tą z Bespine. Śmietanka bogaczy z Taris doskonale wyczuwała kiedy jest niepożądana. A oschłe zachowanie kapitana mogło świadczyć o tym, że właśnie załatwia jakieś ciemne sprawki. Gruby mężczyzna westchnął głośno i odezwał się, najwyraźniej w imieniu wszystkich obecnych.
- Zdaję sobie sprawę z pośpiechu jak i z ciężaru obowiązków które na panu ciążą kapitanie. Nie będziemy zatem zabierać panu Pańskiego jakże cennego czasu. Grubas zaczął powoli toczyć się w kierunku wyjścia a za nim cała świta jego przydupasów i lizusów. - zakładam że szybko skończy pan uzupełnianie zaopatrzenia i opuści naszą jakże gościnną stację. Mężczyzna wytoczył się z mostku zmierzając w kierunku śluzy łączącej okręt z pokładem stacji. Krótko potem na mostku zostali już tylko republikańscy oficerowie i kilka klonów. Kapitan z zadowoleniem stwierdził że osiągnął zamierzony cel. Zadowolenie nie trwało jednak długo. Ekran Holograficzny rozbłysnął i beznamiętna Twarz dowódcy obrony stacji odezwała się do kapitana.
- Jego eminencja gubernator raczył poinformować, że cieszy się z gościny i nie będzie dłużej zatrzymywał państwa. Macie dwie godziny na opuszczenie stacji. Hologram zniknął zanim ktokolwiek zdołał zabrać głos. Ewidentnie musieli przyspieszyć realizację misji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Casdin Vergo
Porucznik Republiki
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Czw 6:32, 02 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Porucznik był przyzwyczajony już zarówno do pośpiechu w niektórych misjach, jak i konieczności zachowania dyskrecji. Obserwując wychodzącą w pośpiechu Jedi, jego umysł pracował na pełnych obrotach i od razu wykoncypował sobie trzecie wyjście.
- Towarzysze! - szepnął cicho do reszty ludzi ze Szwadronu i klonów - By zachować dyskrecję, będziemy wychodzić po kolei, w krótkich odstępach czasowych. Mniej więcej takich jak... TERAZ. Idę pierwszy.
Od razu się zerwał z krzesła i najpierw "tylko" pospiesznym krokiem opuścił wciąż zapchaną knajpę, po czym dopiero na wciąż tłocznych korytarzach stacji przyspieszył, żeby nie stracić z oczu kobiety. Podążał za nią w kierunku grodzi numer 4, jednocześnie wypatrując, czy czasem nie zmieniła kierunku biegu. Sprawdził jeszcze po drodze stan swojego blastera - jak zawsze, w 100% sprawny i gotowy do strzelania. Jednooki Corelliańczyk miał poniekąd słuszne wrażenie, że broń przyda mu się już wkrótce...
Nie musiał się martwić o członków swojej eskadry - to byli sprawdzeni już ludzie i można było na nich polegać. Na pewno by nie popieprzyli trasy "marszu". Bardziej był przejęty klonami. Nie był z nimi tak zżyty, jak z ludźmi z 013, jak również nie miał z nimi dotąd do czynienia. Ci łatwiej mogli się zgubić, a tym samym łatwiej przyczynić się do spartaczenia misji. A tego Casdin nie mógłby sobie nigdy wybaczyć.
Co się zaś tyczy wywrotowca... Cóż, niczego więcej nie było mu potrzeba do identyfikacji. Człowiek z wizjerem zamiast oczu musiał od razu wzbudzać zainteresowanie innych, nawet mimo tego, że w galaktyce jest jeszcze co najmniej kilku takich. Jeśli jeszcze dorzucić do tego Jedi ze swoją Mocą... Cóż, mimo że Vergo nie był zwolennikiem polegania na samej tylko Mocy, akurat teraz nie miał zbyt wielkiego wyboru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Czw 16:54, 02 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ferr westchnął i zbliżył się do jednego z okien mostka. Przyjrzał się dokładniej stacji...
- Cholerni biurokraci i burżuje, niech ich licho... Muszę poćwiczyć nad subtelnością - skrzywił się i odszedł w głąb mostka. Lubił pośpiech, ale nie lubił momentów gdy ma określoną granicę. Zawsze czuł wtedy dziwny ucisk w gardle. Ale dwie godziny powinny wystarczyć. W końcu mają do czynienia z doświadczonymi agentami, nie pierwszymi lepszymi klonami.
- Rowan, mamy kontakt z tymi na stacji? Jeśli tak, daj im znać, że mamy dwie godziny, ale niech się nie martwią, najwyżej coś wymyślimy. Po prostu niech się sprężają, nie potrzebujemy tutaj później awantur, że niby ich ograniczam. W końcu życie jest i tak wystarczająco ciężkie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Pon 18:19, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
[off] Vergo napisałem że knajpę już opuściliście, wcześniej skakaliście przez gródź w poście, taka mała dygresja Dobra wreszcie zacznie się coś dziać [off]
Korytarze stacji.
Vergo i jego ludzie musieli się zdrowo sprężać by nadążyć za Jedi. Nie było już mowy o ukrywaniu się Dwa klony biegnące jako skrzydłowi i Cały sznur gnających korytarzem mężczyzn rzucał się w oczy, Nie mieli jednak czasu do stracenia. To wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli.
Nagle kobieta stanęła klony niemal na nią wpadły, Reszta ludzi Casdina dobiegała ciężko dysząc podczas gdy identyczni mężczyźni byli tylko lekko spoceni. Nie czas jednak było zastanawiać się nad genetycznym geniuszem Kamionian. Faith Sedaya otrząsnęła się nagle i krzyknęła,
- Indygo został zdemaskowany, jest niedaleko i walczy o życie, musimy się spieszyć jeśli mamy go uratować, to jeszcze dzieciak. -
dodała już znacznie ciszej. Cała kawalkada znowu zerwała się do galopu, tym razem byli w mniej uczęszczanej części stacji, co znacznie ułatwiło im przemieszczanie się. Dobiegali właśnie do jednego z wejść serwisowych gdy jedi gwałtownie zwolniła po raz kolejny, tym razem w jej dłoni pojawił się miecz. Ruchem ręki wskazała jednemu z klonów otwór prowadzący do pomieszczenia serwisowego. Mężczyzna sprawnie wysupłał z ubrania niewielki przedmiot i delikatnym rzec można niedbałym ruchem dłoni pchnął go w kierunku śluzy. Granat soniczny zawirował i wystrzelił z drzwi jakgdyby napotkał niewidzialną barierę eksplodując daleko za plecami Republikańskiego oddziału.
Klony jak i ludzie Casdina zareagowali instynktownie kładąc na drzwi zaporę ogniową z blasterów i poszukując w miarę bezpiecznych pozycji strzeleckich. Widać było że dla nich to nie pierwszyzna.
Jedi przywołała do siebie porucznika. Była bardzo spokojna ale w jej głosie czuć było silna wewnętrzną walkę.
- Mój padawan nie żyje... -
Faith urwała a Casdn mógł przysiąc że w pięknych brązowych oczach zalśniły łzy
- ...w środku jest Godot i przynajmniej dwóch jego ochroniarzy jeden na pewno jest ranny. Godot to jedi, inaczej nie odbiłby granatu i wzięlibyśmy ich bez walki.
Wyjaśniła uprzedzając pytanie porucznika. Jej Twarz przeciął cień smutku kiedy wydawała ostatni rozkaz.
- Teraz Pan tu dowodzi. Nie byłam szkolona do dowodzenia oddziałem komandosów zakładam że poradzi pan sobie lepiej niż ja.
--------------------
Mostek Gwiezdnego.
Kapitan Lerton zdawał sobie sprawę z upływającego czasu, w dodatku od dłuższego czasu nie otrzymał raportu od grupy szturmowej. Sytuacja powoli acz nieubłaganie zaczęła się komplikować. Rowan zajmujący się komunikacją nagle gwałtownie zbladł. Potwierdził coś przez comlink i nie czekając podszedł do dowódcy.
Sir mam bardzo złe wieści. Plotka głosi ze jakiś dygnitarz Konfederacji wylądował na pokładzie stacji. Podobno może to być sam Generał Grievous. Jeżeli to prawda możemy mieć poważne kłopoty...
Nie zdążył skończyć zdania gdy brutalnie przerwał mu brzęczek alarmowy. Na głównym ekranie taktycznym ukazała się najbliższa okolica okrętu. Dwa punkty oznaczały Maraudery stacjonujące w pobliży Golana, Obie jednostki powoli acz konsekwentnie przybliżały się do okrętu Republiki. W innych okolicznościach można by uznać to za rutynowy patrol. W świetle obecnych informacji ich ruch stawał się bardzo podejrzany. Do marauderów dołączyła eskadra myśliwców Cloakshape. Patrolując przestrzeń dookoła stacji i doku przy którym zacumowany był "Gwiezdny" Kapitan właśnie uświadomił sobie że jego osłona myśliwska biega radośnie po stacji. Co prawda Cloakshape'y nie wykazywały złych zamiarów i nie zbliżały się zanadto do okrętu Republiki ale należało się spodziewać że sytuacja może się radykalnie zmienić.
Zirven zwrócił się do swojego dowódcy z radosnym uśmiechem na pysku
- Może odważą się na próbę abordażu. Wreszcie będzie jakaś porządna bijatyka.
Entuzjazm pierwszego z jakichś względów nie udzielił się reszcie załogi. Poważne twarze obsady mostka śledziły każdy ruch dowódcy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Casdin Vergo
Porucznik Republiki
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Pon 19:33, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
- Zrozumiałem. – odpowiedział cicho Casdin, na swój sposób współczując „ofierze”, za jaką w tym momencie uważał Faith – Zostań na pozycji – lepiej będzie, jak będziesz nas wspierała niż jeśli rzucisz się w środek walki. – umysł porucznika cały czas pracował sprawnie. Wiedział, że jeśli utraci wsparcie „swojego” Jedi, to walka z nawet dwoma ludźmi, ale dowodzonymi przez „wrogiego” Jedi, będzie mocno utrudniona, jeśli nie niemożliwa.
Od razu zaczął rozdzielać rozkazy reszcie drużyny: - Dwójka i Trójka idą ze mną! Reszta zostaje tutaj i osłania nas ogniem! Jeśli ktoś ma granaty błyskowe, to będę cholernie usatysfakcjonowany!
- Mam dwa przy sobie! – odkrzyknął mu niemal natychmiast Kraken, zazwyczaj nazywany po prostu Renegatem 02.
- Świetnie. – skwitował to krótko dowódca Szwadronu – Na mój sygnał rzucasz jeden do środka – najlepiej pod górę, żeby w razie odbicia granat nie wrócił prosto do nas – i po wybuchu ruszasz zgodnie z wytycznymi. Reszta oczywiście nas osłania! A, i niech ktoś nawiąże kontakt z dowództwem na pokładzie „Gwiezdnego” i poinformuje o zaistniałem sytuacji!
Cały zespół natychmiast się ustawił, zgodnie z rozkazami.
- Na mój znak – odezwał się Vergo – Raz... Dwa... TRZY!
W tym momencie Darios w ciągu kilku ułamków sekund odbezpieczył i rzucił „błyska” lotem parabolicznym, zgodnie z sugestiami Casdina. Krótko po wybuchu porucznik zdecydował się na ten odważny krok i wparował do hali, prowadząc w biegu na oślep ostrzał spodziewanych przeciwników. Biegł tak przez parę sekund, nim nie rzucił się do przodu i szybkim przewrotem nie skrył się za jedną ze skrzyń. Po chwili obok niego zjawiła się pozostała dwójka, dysząc ciężko. Reszta, tak jak chciał jednooki Corelliańczyk, prowadziła ostrzał zaporowy, ściągając na siebie przynajmniej częściową uwagę ochroniarzy Godota i jego samego.
- Dobra – po kilkunastu sekundach odezwał się dowódca - Za chwilę to powtarzamy. Tym razem spróbujmy dość nieco bliżej do tych cwaniaków. Walcie też nieco celniej – trzeba przynajmniej częściowo ich „zmiękczyć”, by nie byli aż tak wielkim problemem, gdy już przyjdzie co do czego. – Vergo demonstracyjnie przeładował swój blaster – Na mój znak: raz... dwa...
[off]Resztę pozostawiam w twoich rękach, Chudy, żebyś się nie pluł, że ci chleb zabieram. [/off]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Casdin Vergo dnia Pon 19:36, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Pon 20:07, 06 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Lerton patrzyl uważnie na ekran taktyczny... Myślał intensywnie. Najpierw informacja, że na stacji znajduje sie konfederat, potem zaś pojawiają się maraudery. Rutynowy patrol? pomyślał w pierwszej chwili, ale zaraz pokręcił głową. Może i tak, ale póki co wszystko wskazywało, że mieli mniej przyjazne zamiary. Dobrze, że Thranta nie była tak charakterystyczna jak Acclamator.
- Cholera z niepozornością, jak sie zorientują, będzie po nas... Rowan, najlepiej, byś dyskretnie wezwał pilotów spowrotem na statek. I tak niedługo będziemy się zbierać. Szykujmy się na przyjęcie duszków i szykujmy się ewentualnie na ucieczkę... A Ty Zirv, lepiej się tak nie śpiesz. Jakbyśmy nawet nie walczyli dzisiaj, obiecuję, że po akcji pójdziemy do pierwszej lepszej kantyny i tam się z kimś pobijesz - zachichotał i oparł się o ścianę plecami, zamykając oczy, nie zwracając uwagę na to, że wielki kot westchnął smutno, bardziej majac nadzieję na większą walkę. Ferr starał sobie przypomnieć wszystko, co pamiętał o Marauderach ze szkoły. Wreszcie odezwał się znów do Rowana.
- I szybko znajdź mi dane techniczne Thranty. Chcę wiedzieć, jak duże mamy szanse na wygraną.
[off]Mówiąc krótko - chcialbym wykorzystać swoją wiedzę o statkach, by dowiedzieć się, czy w regularnej walce mamy szansę w tym momencie na wygranie walki z przeciwnikiem[/off]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Nie 22:37, 19 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Mostek "Gwiezdnego"
Oficer z zaskoczeniem spojrzał na swojego dowódcę po czym szybko wstukał kilka poleceń na konsoli Hologram rozbłysł i wyświetlił dane obu jednostek. Już same rozmiary dość jednoznacznie wskazywały na szanse w pojedynku. Dane potwierdziły tylko statystykę. Niemal dwukrotnie większy krążownik republiki pod każdym względem górował nad przestarzałymi Korwetami patrolowymi. Niezbyt piękna sylwetka jednostki obracała się przed oczami kapitana, nieco niżej Holoekran wyświetlał parametry krętu.
Thranta - Krążownik
Długość: 350 m
Załoga: 200 osób
Roboty: 0
Pasażerowie: 50
Ładowność: brak
Pancerz: 80 RU
Osłony: 90 SBD
Szybkość: 12/18
Zwrotność: 30 na 5 minut
Hipernapęd: 1 kl
Hangar: - 1 Eskadra myśliwska.
Uzbrojenie:
- 8 Baterii turbolaserów.
- 4 Ciężkie działa jonowe.
- 10 Działek laserowych.
- 2 Emitery promieni ściągających.
Migający tuż obok hologram przedstawiający okręt typu Marauder wyglądał znacznie bardziej niepozornie.
Niespełna 200 metrowa jednostka była znacznie słabsiej uzbrojona i chroniona. Jednak sam wygląd nie świadczył o niczym. Okręty te były wiekowe ale wielokrotnie modernizowane, Nie jeden ze staruszków zawierał w sobie niemiłą niespodziankę.
Marauder - Korweta
Długość: 195 m
Załoga: 177 osób
Roboty: 0
Pasażerowie: 80
Ładowność: brak
Pancerz: 50 RU
Osłony: 80 SBD
Szybkość: 18/27
Zwrotność: 60 na 5 minut
Hipernapęd: 2 kl
Hangar: - 1 Eskadra myśliwska.
Uzbrojenie:
- 8 turbolaserów.
- 3 Emitery promieni ściągających.
Ferr-kon niedawno objął dowodzenie nad krążownikiem, co tłumaczyło pewne nietypowe zachowania załoga nadal ufała swojemu dowódcy. Ufali mu pomimo faktu że w przestrzeni znajdowały się dwie eskadry wroga a ich własny okręt nadal był przycumowany do stacji. Maraudery były coraz bliżej gdy nagle staję przeszyła seria eksplozji. Comlinki rozkrzyczały się meldunkami o Walkach toczących się na pokładzie. Wśród raportów znalazła się również informacja od porucznika Vergo. Nawiązali kontakt z Poszukiwanym i właśnie jest w środku tej zadymy a razem z nim cała osłona myśliwska. Pozbawione pilotów maszyny stały sobie spokojnie w hangarze.
- Ktoś ostrzelał wartowników przy śluzie odpowiedzieli ogniem i się wycofali. - meldunek z zewnątrz obudził Kapitana.
Na mapie taktycznej kropki symbolizujące przeciwnika zaczęły się zbliżać z dużą prędkością. Cloakshapey chyba zaczęły walkę pomiędzy sobą, Nie wiadomo było jak zachowają się załogi marauderów.
Przejście serwisowe.
W momencie kiedy cisnął granat z wnętrza dobiegł głos, który natychmiast ucichł zgaszony eksplozją. Ze środka przejścia poleciała w kierunku atakujących seria boltów, Najpewniej ktoś strzelał w trybie auto.
Trzy!! - okrzyk dowódcy poprzedził o kilka setnych sekundy eksplozje granatu, musiała zrobić spore wrażenie bo nikt nie odpowiedział ogniem. Po poprzedniej kanonadzie ten spokój wydawał się być dziwny. Dwaj mężczyźni wpadli z odbezpieczoną bronią i natrafili na niespodziewany widok, W koncie siedział mężczyzna trzymający się obiema rękoma za wizjer. W rogu siedziała przerażona i zapłakana kobieta obejmując kolana ramionami i płacząc, Nieco na prawo leżały zwłoko dwóch mężczyzn, Jedi i jakiegoś grubasa z Wibrotoporem.
Nagle stacją wstrząsnęła eksplozja i zewsząd rozległy się strzały które zdecydowanie zbliżały się do Casdina. W przeciwnym końcu korytarza ujrzał jakieś sylwetki...
[off] casdin skontaktuj sie ze mna przed odpisaniem[/off]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Casdin Vergo
Porucznik Republiki
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Pon 7:19, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Porucznik nie tracił werwy. Od razu wiedział, że cwaniak z wizjerem to najprawdopodobniej poszukiwany Godot, ale wolał się upewnić.
- Faith, chodź tu, ino szybko! - krzyknął w kierunku przejścia.
Jedi natychmiast się zjawiła.
- Coś się stało? - zapytała.
- Ten z wizjerem... - wskazał Casdin na "podejrzanego" - To nasz wywrotowiec?
Sedaya przez chwilę przyglądała się uważnie twarzy mężczyzny. W końcu się odwróciła i rzekła:
- Tak, to na pewno jest on. Nikt inny nie ma takiego wizjera na oczach.
- Świetnie. - skwitował to krótko dowódca - Zgarniamy go. A tamtą - wskazał na zapłakaną kobietę - też - może coś wiedzieć.
I w tym momencie Vergo usłyszał dość głośną serię strzałów, co oznaczało, że tamci napastnicy są już blisko. Jakby na potwierdzenie jego obaw do sali wpadli pozostawieni Renegaci.
- Jesteśmy oblężeni! - krzyknął Aren - Atakują z obydwóch stron! Zdołali też sprzątnąć nasze klony!
- Do cholery! - zdenerwował się porucznik - Tylko tego nam brakowało! Trudno, będzie trzeba się przebić. Dwójka i Trójka - zostańcie tutaj i popilnujcie naszych "więźniów". Reszta - za mną! I niech ktoś też prześle na jednostkę dowodzenia raport z obecnej sytuacji!
Niemal od razu pobiegł w kierunku wyjścia na korytarz. Zatrzymał się jednak przed nim i poczekał na resztę.
- Dobra, plan jest taki. - zaczął znów Casdin - Wyskakujemy razem na korytarz i próbujemy przełamać impas. Faith, ty weźmiesz na siebie jedną stronę przejścia. Staraj się odbijać wszelkie nadlatujące pociski i przesuwać do przodu, żeby w końcu "naszych" strzelców sprzątnąć. Ja i reszta atakujemy w drugą stronę. Trzeba zrobić wszystko, żeby spowrotem otworzyć sobie drogę na pokład niszczyciela. Zrozumiano?! Na trzy. Raz... Dwa... Trzy!
W tym momencie cała drużyna wypadła na korytarz i starała się postępować zgodnie z instrukcjami - Sedaya starała się zapewnić sobie i pozostałym z pomocą miecza osłonę przed ostrzałem, jednocześnie powoli się posuwając w stronę atakujących, w czasie gdy Casdin i jego Renegaci prowadzili zmasowany ogień w drugą stronę, chcąc sprzątnąć oblegających i tym samym ponownie otworzyć sobie drogę do jednostki dowodzenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Pią 8:39, 01 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
- O na moc... - mruknął pod nosem. Nie był zadowolony z rozwoju sytuacji, ale nie spodziewał się przecież, że będzie to zwykłe, rutynowe przejęcie więźnia. Gdy doszła do niego świadomość o eksplozji, zacisnął usta, coraz mocniej zirytowany. Odezwał sie do Rowana.
- Uruchom działka, będziemy się bronić, nie zostawiamy kolegów samych. Nie przejmujmy się za bardzo silnikami, chociaż niech sie już rozgrzewają. No i włącz osłony, po może byc niebezpiecznie. I miejmy nadzieję, że moc stanie po naszej stronie - Ferr spojrzał jeszcze raz na dane statków... Głównym problemem było to, że nie wiadomo czego można bylo spodziewać się po starych, zmodyfikowanych statkach. Nagle jednak wpadł na pomysł.
- Grzejcie działa jonowe. Czy jest możliwość, żeby nawiazać z kontakt z marauderami? - znów zwrócił się do Rowana, po czym odwrócił się do Zirvena - Weź grupkę ludzi i sprawdź co dzieje się w okolicach śluzy, ale nie wychodź za daleko. Dobrze by było, gdyby agenci mieli kogoś, kto ich przywita.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Śro 18:25, 13 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Laserowe bolty zdawały się nadlatywać ze wszystkich stron, Jedi osłaniająca prawą flankę odbijała je bardzo skutecznie, nie zawsze jednak we właściwym kierunku. Piloci Casdina okazali się być niezłymi strzelcami, co i rusz któryś z napastników osuwał się na ziemię. Bardzo szybko zrozumieli jednak że nie utrzymają długo przejścia. Napastników było po prostu zbyt wielu i atakowali z furią. Bolty zaczęły śmigać coraz bliżej a sam Casdin niemal nie stracił szczęki. Odwrócił się i instynktownie strzelił. Niewielki Ilthorianin padł upuszczając blaster.
- Będzie coraz gorzej przybywa ich w zastraszającym tempie.
- Faith przycupnęła za zakrętem korytarza, po chwili zaczęła krzyczeć.
- Przerwijcie ogień mamy Godota, jeżeli nie przestaniecie strzelać on zginie!!
Strzelanina ucichła na moment. Napastnicy najwidoczniej się zastanawiali
Jak go macie to pokażcie
odkrzyknął ktoś po czym Kanonada wybuchła ponownie ze zdwojoną siła. Jeden z pilotów upuścił blaster trzymając się za ramie.
- Szefie wynośmy się stąd i to szybko... - Wrzasnął ktoś z tyłu
Mostek "Gwiezdnego"
Stacja nadal pozostawała strefą walki. Grupa szturmowa wysłana do śluzy natknęła się na strzelaninę pomiędzy ochroną stacji a buntownikami. Sytuacja wygladała niewesoło. Oddział szturmowy zajął pozycje i czekał na rozkaz do ataku bądź odwrotu, pozwalając przeciwnikowi wybijać się nawzajem. Szybko jednak zrozumieli że ochrona stacji nie ma większych szans. Rebeliantów było zwyczajnie zbyt dużo. lojalni legalnym władzą żołnierze zaczęli się wycofywać w kierunku śluzy prosząc o ratunek i schronienie.
Zirven zabronił do nich strzelać i zameldował o sytuacji Dowódcy okrętu.
W kosmosie sytuacja wyglądała równie źle. Maraudery nie odpowiedziały na wywoływanie radiowe, a myśliwce najwyraźniej rozstrzygnęły kto rządzi w przestrzeni. Eskadra maszyn ruszyła w szybkim nalocie na unieruchomiony okręt, I co Nie było trudne do przewidzenia ich celem były silniki jednostki. Działka przeciwlotnicze powitały Cloakshapey seriami śmiercionośnych laserowych boltów, Jednak dopiero strata dwóch maszyn skłoniła pilotów do zaniechania nalotu. Eskadra rozproszyła się i zaczęła zawracać.
Maraudery były coraz bliżej, oczywiste było że również one mają na celowniku silniki jednostki republiki. Najwyraźniej rebelianci chcieli uniemożliwić ucieczkę jednostki. Zdobycie tak nowoczesnego okrętu z pewnością podwoiłoby wartość floty obronnej Taris. Kapitan Nie podjął jeszcze decyzji gdy wrogie jednostki otworzyły ogień, Pierwsza salwa została z łatwością odchylona przez deflektory krążownika. Dowódca jednak nie miał złudzeń taka sytuacja nie potrwa wiecznie. Musiał zareagować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Casdin Vergo
Porucznik Republiki
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Corellia
|
Wysłany: Pon 19:40, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
- Do hangaru! Do hangaru! - dało się słyszeć nawoływanie porucznika. W jednej chwili wszyscy próbujący się przebić przez nacierające masy buntowników pojęli, co się święci, i nie przerywając ognia, natychmiast uciekli z powrotem do wnętrza hangaru. Wbiegający jako ostatni Casdin zakrzyknął jeszcze:
- Zaryglować drzwi!
Aren natychmiast pobiegł w kierunku jeszcze otwartych wrót do hangaru i począł w nich majstrować celem ich zablokowania. Tymczasem ciąż jeszcze dyszący po szybkim sprincie dowódca pilotów zaczął gorączkowo myśleć. Najprostsza i zarazem prawdopodobnie jedyna droga odpadała. Szanse na odnalezienie innej byłby bardzo nikłe. Tym samym byli w sumie otoczeni przez wrogich im rebeliantów. A to oznaczało, że...
- Dwójka i trója, poszukać innej wyjścia z tego kotła - znów krzyknął Vergo - A co do naszego celu... Pora go użyć w "negocjacjach". Faith, idziesz ze mną, na wypadek, gdyby ten wywrotowiec coś kombinował.
Nie spieszył się. Powolnym krokiem podszedł do ustawionego pod jednym z kontenerów Godota, po czym... przywalił mu w łeb rękojęścią od blastera. Cios nie był zbyt mocny, nie porucznik nie chciał go bowiem zabić. Potrzebował go "jedynie" lekko ogłuszyć, żeby na wszelki wypadek nie skorzystał ze swoich "sztuczek". Zaraz potem jedną ręką podniósł go na nogi i go zaprowadził mniej więcej na środek hangaru. Tam zmusił go do uklęknięcia i... przystawił mu pistolet do łba. Palec wskazujący, zazwyczaj leżący na spuście, tym razem zacisnął się z innymi na rękojęści broni. Cas nie zamierzał bowiem zabijać Godota, oj nie... przynajmniej na razie. Był zbyt dumny, żeby dopuścić do siebie możliwość porażki. Był zdecydowany poświęcić wszystko, co miał, żeby osiągnąć sukces.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Śro 8:40, 03 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Ferr nie wachał się z wydawaniem kolejnych rozkazów. Sytuacja nie pozwalała mu teraz na dłuższe zastanawianie się, co robić, w co atakować, czy czekać, czy nie.
- Zirven - Powiedział do osobistego komunikatora - Trzymaj obsługę i pilnuj śluzy, za wszelką cenę. Nie możemy pozwolić, by rebelianci dostali się do środka, ale jeśli zamkniemy drzwi za szybko, nie możemy pozwolić, by je zniszczyli. Ale jeśli będzie za trudno, zamykajcie grodzie... - Przeniósł swoje chłodne, kalukulujące oblicze na Rowana.
- Wołaj pilotów do licha! Zlokalizuj albo najlepiej skontaktuj się z agentami. Jeśli istnieje możliwość, by wyrwali się ze statku samoczynnie, niech to zrobią i potem dolecą do nas. Wtedy nie czekaj na rozkazy, tylko odłączaj nas, kiedy przybiegną piloci. A jeśli nie da rady, to trudno czekamy. Acha i najważniejsze... - teraz podniósł głos, by wszyscy go słyszeli - Wycelować dwa działa jonowe w każdy mostek i ognia. Ostrzeliwujemy myśliwce w pierwszej kolejności, ale resztę broni kierujemy w jeden ze statków, w hangar a następnie w uzbrojenie. Mamy ich wyłączyć z gry
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Śro 19:49, 03 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Stacja kosmiczna
Plan porucznika był genialny, niestety zrealizowany zbyt późno... Już w momencie kiedy biegł do przejścia serwisowego wiedział że coś jest nie tak, Chwilę później był już pewien. Dwójka leżał na podłodze... martwy ze śladami cięć miecza świetlnego. Trójka z odrąbanymi dłońmi siedział bezradnie na ziemi a jego ranami zajmowała się lekarka Godota. Nad świeżym jeszcze trupem dwójki stał sam Godot z aktywnym mieczem świetlnym w dłoni. Za nim stała cała banda uzbrojonych w zbieraninę wszelkiej broni ludności stacji. Między nimi Casdin wypatrzył grubasa z Wibrotoporem w dłoniach. Następnym razem dla pewności strzele mu w łeb, pomyślał. Sytuacja była patowa. Powstańcy z pewnością mieli przewagę liczebną, ale zza pleców republikan wyszła Faith z aktywnym mieczem w dłoni, Kobieta nie była już tą piękną dziewczyną, którą porucznik poznał kilkadziesiąt minut wcześniej. Jej głos był stanowczy i nie znoszący sprzeciwu. Kiedy przemówiła Casdin poczuł że zgadza się z nią w stu procentach i pragnie wykonać każdy jej rozkaz.
- Pozwól im odejść, żadne z nas nie zyska na wzajemnym wymordowaniu się.
Faith miała rację strzelanina w takim wąskim przejściu musiała zakończyć się masą trupów, a ludzie porucznika mieli jeszcze kilka granatów zostawionych "na czarną godzinę" Rebelianci Godota również nie wyglądali na szukających śmierci fanatyków. Być może gdyby przeciwnikiem byli strażnicy gubernatora podjęliby walkę. stojąc jednak naprzeciw świetnie wyszkolonych republikańskich żołnierzy nie przejawiali nadmiernej ochoty do walki.
<Skrr> Comlink zaskrzeczał i rozległ się niespokojny głos należący do oficera łącznościowego okrętu.
- Przerwać misje, natychmiast wracajcie na pokład. Jeżeli powrót jest niemożliwy wdrożyć procedurę SYA!! Powtarzam...
Porucznik szybkim ruchem ściszył Comlink ale niewiele to poprawiło gównianą sytuację udziału. Save Your Ass oznaczało że jest gorzej niż źle i że trzeba spierdalać. Pytanie tylko dokąd...
Sytuacja stała się nie do pozazdroszczenia Porucznik dostał nowe rozkazy, jednak ich wykonanie było chwilowo niemożliwe. Godot, był zagadką, Nie sposób było stwierdzić jakie myśli kryją się za wizjerem...
Kawożlop pośpiesznym spojrzeniem ogarnął sytuacje na polu bitwy. Stracili już przewagę zaskoczenia, a zbędne narażanie życia jego podopiecznych mogłoby poważnie zepsuć jego reputacje w oczach ludności planety, czego nie chciał. Plus, najzwyczajniej w świecie nie czuł by się dobrze widząc ich śmierć. Może dla separatystycznych liderów życie jego ludzi było dużo mniej ważne niż osłabienie republiki i pochwycenie Jedi! Godot nikomu nie życzył takiego losu. Zamaskowany uśmiechnął się pewnie w stronę swoich ludzi, jednocześnie wykonując drobny, uspokajający gest ręką. Odwrócił się do reprezentantki ich wroga, opuszczając miecz ku ziemi.
-Nie widzę najmniejszego problemu w pozwoleniu im odejść i nie wydaje mi się, by moi przyjaciele widzieli jakieś.
Zwolnił odrobinę. Przyłożył palec wskazujący do górnego krańca maski. -Nie jesteśmy jak tyrani, których staramy się obalić, chociaż Republika miała swój udział w zbrodniach które tutaj się odbywały. Ale to politycy powinni odpowiedzieć, a nie ich podwładni. Dlatego z przyjemnością pozwolę dzielnym żołnierzom na opuszczenie planety bez obawy o złą wolę czy przemoc, zapewniając poszkodowanym niezbędną pomoc medyczną. Miałbym tylko jedną prośbę...
Uśmiechnął się rekinio i pogładził po zaroście na twarzy
-Chciałbym, by pani Jedi została tutaj trochę dłużej. Chciałbym zapoznać ją z danymi odnośnie tego, na co Republika i Zakon przymykały oczy, pozwalając lojalnym im władzom na robienie tego co żywnie im się podoba, póki oddają swoją część kredytów. Obiecuje odprawienie szlachetnej niewiasty na bezpieczne terytorium neutralne za kilka dni czasu miejscowego.
Jedi stała, przez chwilę tocząc wewnętrzną walkę, po chwili jednak Wyłączyła miecz.
Zgoda.
Dumnie uniesiona głowa kobiety i wojowniczo wysunięty podbródek, zdawały się przeczyć wypowiedzianym właśnie słowom.
Przestrzeń wokół "Gwiezdnego"
Gwiezdny starał się odgryzać swoim prześladowcom. Jednak fakt że większość okrętowej artylerii mogła strzelać do przodu Jedynie niewielka część była w stanie ostrzeliwać atakujące od tyłu maraudery. Powoli stawało się jasne, że krążownik który w normalnych warunkach nie zostałby nawet draśnięty, teraz zbierał ciężkie baty.
Przeciążone tarcze krążownika zastrajkowały. Regularny ostrzał z Dwóch Marauderów nie mógł pozostać bez efektu. Zwłaszcza gdy po raz kolejny do akcji wkroczyły cloakshapey. Kolejny nalot był znacznie skuteczniejszy, ale okupiony większymi stratami. Cztery maszyny zostały zniszczone ogniem działek przeciwlotniczych okrętu, a piąta uszkodzona uderzyła w stację. Wystrzelone pociski przebiły się jednak przez tarcze trafiając w kadłub krążownika. Okrętem zatrzęsła seria silnych wybuchów. Sam kapitan niemal upadł. Alarmy zawyły a na mostek zaczęły docierać raporty dotyczące zniszczeń.
- Bateria burtowa turbo zniszczona, lewe działo jonowe - sprawne jedynie w 80% Kilka niegroźnych przebić kadłuba i pożarów. Stan osłon spadł do 30% Maraudery zaraz dobiorą się nam do silników.
Nie musiał nic więcej mówić, utrata silników oznaczała utratę możliwości ucieczki. A to oznaczało koniec...
[off] Casdin daj znać na GG/Kanale jak będziesz pisał posta. [off]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Pon 9:23, 22 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Ferr nie czekał dłużej. Po krótkim raporcie, natychmiast stanął na baczność i zaczął wydawać rozkazy. To może być ryzykowne, ale bardziej niebezpieczne jest stanie bezczynnie.
- Odłączamy się panowie... I panie - skłonił się do zajmującej się nawigacją wybitnej Arkaniańskiej techniczki, Luery - Natychmiast. Najwyżej jeszcze po nich wrócimy. Robimy szybki nawrót i atakujemy po kolei - wszystkim co mamy - w jednego maraudera, a następnie drugiego. Tylko zostawiamy działa bliskiego kontaktu na myśliwce. Gdy marauder będzie wyeliminowany, niezdatny do walki, przeskakujemy na drugiego. Acha, nie dajmy się wprowadzić w pułapkę i zaatakować z boku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Nie 17:46, 05 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Kiedy kapitan podjął decyzję o odłączeniu osłona śluzy zobaczyła dziko gnających członków zespołu szturmowego. Nie mieli większych złudzeń misja zakończyła się niepowodzeniem. Zirven zadecydował o położeniu osłony ogniowej na dla wycofujących się towarzyszy, co dziwne nikt do nich nie strzelał. Zziajani wpadli na pokład krążownika osłaniani przez Wycofujących się ludzi Zirvena. Okręt odcumował zaraz jak tylko za ostatnim z żołnierzy zamknęła się śluza. Poranieni i zmęczeni członkowie eskadry ciężko oddychali podczas gdy ich dowódca zameldował o niepowodzeniu misji. Nie było to jednak jedynym problemem dowódcy Krążownika.
Cloakshapey Szykowały się do kolejnego natarcia a maraudery widząc osłabienie przeciwnika nie zamierzały kapitulować. Potężna salwa krążownika uderzyła w tarcze pierwszego z marauderów. Tarcze wytrzymały z trudem odchylając potężne ładunki energii, Chwilę później "do głosu doszła dziobowa artyleria "Gwiezdnego" Tarcze maraudera padły Podobnie jak tarcze republikańskiej jednostki. Z Prawej burty do natarcia ruszyły Cloakshapey. Pozbawiony osłony myśliwskiej i osłon okręt mógł poważnie ucierpieć od uderzeń ich rakiet.
Na mostku panował ograniczony chaos, napływały meldunki o kolejnych przebiciach w poszyciu i odciętych sekcjach. Uszkodzenia okrętu, były niewielkie ale mogło się to w każdej chwili zmienić. Kolejny bolt uderzył w pobliżu mostka a z konsoli wystrzelił radosny snop iskier. Bitwa trwała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ferr-kon Lerton
Kapitan Republiki
Dołączył: 24 Mar 2009
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Alderaan
|
Wysłany: Pon 9:58, 20 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
- Chyba żartujecie - mruknął pod nosem. W takiej sytuacji żałował, że przyleciał tu bez wsparcia... I pozwolił tym śmierdzącym jak banthy pilotom iść do kantyny! Bez myśliwców byli jak Acklay bez nóg.
- Jeśli nas nie zagłuszają, wezwać wsparcie. W okolicznych systemach mogą znajdować się siły Republiki. A tak... Ogień zaporowy, strzelajcie czym się da w Cloacshape'y, a działami jonowymi w maraudera. Nie musimy go niszczyć, wystarczy wyeliminować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Chudeusz
Ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu wariatów
|
Wysłany: Śro 10:43, 04 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Gwiezdny zatrząsł się od uderzeń kolejnych pocisków wystrzelonych z Cloakshape'ów Tym razem piloci nie popisali się celnością uszkadzając głównie kadłub jednostki. Żaden z najważniejszych systemów nie został zniszczony. Eksplozje rozhermetyzowały jednak poszycie okrętu. Z dzikim wizgiem życiodajne powietrze wylatywało w przestrzeń. Okręt został poodcinany śluzami na kilkanaście stref, Z mostku widać było eksplozje i wyrzucanych w kosmos ludzi. Dziobowe działa zamilkły krótko po tym jak udało im się wyłączyć jeden z Marauderów. Druga z jednostek miała się jednak całkiem dobrze i właśnie zniszczyła kolejną z wież jonowych. Najwidoczniej Przeciwnik chcial przejąć okręt nie uszkadzając go zbytnio.
Meldynki z pokładu nie były dobre.
Straciliśmy osłony, kadłub jeszce się trzyma, odcięte są 4 sekcje, w tym łączności. Straciliśmy połowę załogi. Kapitanie Wycofajmy się póki jeszcze możemy. Komputer pokładowy skończył wyliczenia skoku...
błagania oficera przerwało pojawienie się kolejnych dwóch czerwonych kropek na ekranie taktycznym. Dwa świeżo przybyłe Maraudery właśnie wypuszczały myśliwce. Dysproporcja sił była druzgocząca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|