Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Saesee Tiin
Mistrz Jedi
Dołączył: 04 Sie 2005
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Iktotch
|
Wysłany: Śro 16:59, 31 Sie 2005 Temat postu: Sala Wspólna |
|
|
[off] Jakby co, dostałem pozwolenie na zrobienie komnaty od Brasidasa. [/off]
Sala Wspólna była wielkim pomieszczeniem w umieszczonym w centrum Świątyni Jedi. Olbrzymi sufit umieszczony na wysokości kilkudziesięciu metrów podtrzymywany był na równie olbrzymich kolumnach. Po całej sali, wydawało by się, że przypadkowo, co kilka metrów (co dawało spokój i dyskrecję - nikt nie mógł podsłuchać czyjejś rozmowy), porozstawiane były wygodne fotele i sofy, gdzie siadali Jedi. Było to najpopularniejsze miejsce spotkań w Świątyni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|
Anakin Skywalker
Gość
|
Wysłany: Śro 19:39, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Anakina zawsze przyprawiała o zdumienie wielkość tej sali, ale czul się w niej spokojny, odprężony, tyle myśli nasuwało mu się, kiedy tu przebywał.
Kiedy pewnym krokiem wszedł do niej od razu skierował się w kierunku jednego z wolnych foteli, aby pomedytować
-Żeby tylko Obi Wan przyszedl- Skywalker mówił do siebie
Lecz szybko ta myśl minęła, kiedy usiadł wszystkie myśli i uczucia zniknęły i nastał spokój i cisza
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Obi-Wan Kenobi
Mistrz Jedi
Dołączył: 21 Sie 2005
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:50, 31 Sie 2005 Temat postu: |
|
|
Do sali wszedł Obi-Wan i usiadł naprzeciwko swego Padawana. Spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem po czym powiedział:
- Cos ciebie trapi mój uczniu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Anakin Skywalker
Gość
|
Wysłany: Czw 9:32, 01 Wrz 2005 Temat postu: |
|
|
-Mistrzu Obi wanie, tyle pytań się nasuwa, lecz jak przychodzi, co, do czego to o nich zapominam, tyle zła się dzieje w tych czasach, niech ta wojna skończy się jak najszybciej, bo juz jej mam dość, a dopiero trwa kilkanaście dni...
Następnie Anakin spuścił wzrok ze swojego mistrza
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Ki Adi Mundi
Gość
|
Wysłany: Nie 19:01, 29 Sty 2006 Temat postu: |
|
|
W tych dniach niewielu padawanów i mistrzów pozostało w świątyni, dlatego Sala Wspólna choć zazwyczaj wypełniona subtelnym szumem dyskutujących lub trenujących Jedi teraz była niemal całkowicie pusta i cicha. Dlatego było w niej doskonale słychać kroki wysokiego Careanina, który przemierzał sale niosąc na plecach wór podróżny. Do jego kroków dołaczyły inne, którym towarzyszył metaliczny odgłos przemieszczającego się robota. Był to jak zwykle robot protokolarny, jak zwykle zgodnie ze swoim algorytmem gotowy pomagać Jedi, nawet gdy oni nie marzą o tym:
- Ki Adi Mundi, coż za radość widzieć cię znowu z nami, jeśli zechcesz zapowiem cie Mistrzowi Yoda..
- Dziekuje, wiem że zawsze moge na ciebie liczyć ale Jedi nie potrzebują gońców
- Och w takim razie może zaniosę worek, zapewne po trudach podróży będzie to ulga... - choć robot protokolarny był tylko bezduszną maszyną, jego blacha potrafiła się wyginać w niezwykle błgalny wyraz a duże szklane obiektywy drażniły wrażliwe serce wojownika
- Ehh no dobrze, trzymaj worek tylko niczego nie popsuj - jakby tam było coś cennego do popsucie - ja pójdę od razu do Mistrza Yody.
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Uriel Khaan
Rycerz Jedi
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nar Shaddaa
|
Wysłany: Pon 10:39, 17 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Uriel Khaan już od parunastu minut snuła się bo Świątyni bez jakiegokolwiek celu. Wizyta w archiwum wcale nie poprawiła jej humoru, tak naprawdę miała dokładnie przeciwny skutek. Nie wiedzieć czemu Khaan czuła się… przybita, jakby wypompowana ze wszelkich chęci na robienie czegokolwiek. Nie mogła poukładać myśli, złożyć ich w jedną wspólną całość, miast tego porozrzucane były one po wszystkich zakamarkach jej umysłu burząc nienaganny spokój, tak pielęgnowany przed wyprawą na planetę Bothan.
- Przepraszam.- usłyszała za swoimi plecami, a kiedy odwróciła się spostrzegła małego Zabraka w jasnej, nienagannie czystej szacie.- Mogłabyś wskazać mi drogę do archiwum…? Chyba się zgubiłem.- powiedział z zażenowaniem, instynktownie wbijając spojrzenie czekoladowych oczu w posadzkę.
- Widzisz ten posąg z mieczem skierowanym ku dołowi…?- powiedziała wskazując dłonią na monumentalny posag.- Archiwum jest zaraz na prawo od niego, trzeba tylko iść prosto.
- Dziękuję, padawanko.- sapnął chłopiec kłaniając się nisko. Uriel śledziła go wzrokiem, póki ten nie zniknął za jedną z fontann.
Padawanka westchnęła cicho. Potrzebowała kogoś z kim mogłaby porozmawiać. Natychmiast pomyślała o Mistrzu Vosie, ale nie chciała mu teraz przeszkadzać, sam był pewnie wyczerpany po misji, sam zapewne miał głowę pełną pytań. Dziewczyna była w kropce, w Świątyni nie było nikogo kto mógłby ją wysłuchać, w budynku przebywały w większości młodziki i nieliczni rycerze leczący swoje wojenne rany… nie było nikogo… Nikogo… Prócz jednego, małego mistrza Jedi… Yoda.
Komnata mistrza Yody
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
Aldar Khel'makh
Grey Jedi
Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Śro 11:00, 21 Cze 2006 Temat postu: |
|
|
Wysoki, barczysty mężczyzna sunął korytarzami Świątyni. Wysokie sklepienia, imponujące łuki tak pięknie eksponowane blaskiem, który wlewał się przez piękne witraże dodawał majestatu Świątyni. Była sama w sobie miejscem ujmującym. Swoją siłą, stabilnością, majestatem. Ten jednak wyjątkowo kontrastował z mężczyzną, który pochylony zdawał się próbować jedynie unikać atmosfery Świątyni. Nie czuł się pewnie w swoim „domu”.
Jeden pasaż, krzyżował się z kolejnym. Szerokie dukty i strzeliste kolumny kojarzyły Świątynię ze spokojem i harmonią. Tu wszystko miało swoje miejsce, a każdy zmierzał w przeznaczonym kierunku. Choć rozliczne istoty przemieszczały się w górę i w dół, w prawo i w lewo, to naturalny porządek emanował z tego miejsca.
- Dokąd zmierzasz?
- Co? – głos wyrwał Aldara z zamyślenia.
- Słyszałem że wywołałeś poruszenie na posiedzeniu rady – Luco chyba się uśmiechnął. Choć grymas mógł być dwojako zinterpretowany.
- Zgodzili się... Trudno powiedzieć na co.
[i]- Nie rozumiem.
- Ja również. Decyzja rady trochę mi ucieka. Zdawali się celować w osądzaniu mnie.
- Nie przesadzasz?[/i] – zdziwił się Luco.
- Raczej nie. Celował w tym zwłaszcza mistrz Windu. Uznał że jestem winien wszystkiego co się zdarzyło...
- A nie jesteś? – przerwał Luco.
- Jestem! Ale on ferował wyrokiem również względem Roniego! Powiedział że źle się zachował! Jak śmiał tak powiedzieć?! – Aldar przystanął i mówił wyraźnie w gniewie. Luco nie przerywał jedynie słuchając
- ...nawet jeśli Windu jest nieomylny...!
Ktoś przystanął.
- ...nawet jeśli pozjadał wszelkie rozumy...!
Coraz więcej osób zatrzymywało się zdziwionych.
- ...nawet jeśli posiada niezwykłą zdolność oceniania sytuacji których nie zna...!
W koło nich zebrał się mały tłum gapiów, którego Aldar widocznie zdawał się nie dostrzegać.
- ...to winien jest szacunek Roniemu! Nie powinien tak mówić o mistrzu. A on? Zamiast szacunku okazał mu pogardę. Zamiast dobrego słowa, samą krytykę! Powiem ci coś Luco! On jest głupcem! Zwyczajnym głupcem, który nie potrafi przyznać się do niewiedzy. Z krzesła starszego rady feruje wyrokami, plując na prawo i lewo. I wydaje wyroki niczym alfa i omega. A naprawdę nic! Ale to nic! nie wie o tamtych zdarzeniach!
Szmery dookoła zwabiły uwagę Aldara, który chyba lekko ochłonął. Lekko zawstydzony spoglądał na młodych adeptów, kilku jedi i innych, którzy wpatrywali się w niego wymieniając uwagi w podnieceniu. Nie codzień zdarzało się że w sercu Świątyni jedi ktoś obrażał jednego z najznakomitszych rycerzy.
- Koniec przedstawienia. Rozejdźcie się – o dziwo słowa Luco zadziałały. Wszyscy ruszyli, choć sposób w jaki oglądali się za siebie, wskazywał że echo tego zajścia będzie przebrzmiewać długo w korytarzach i salach Świątyni.
- Al... Rozumiem Twój ból. Sam nie wiem czy nie zareagował bym podobnie – na twarzy wiecznie opanowanego Luco, słowa te wydawały się mało autentyczne – Ale pamiętaj o ścieżce jedi. Opanowanie... Spokój... Samokontrola... Al. Pamiętaj o tym.
- Racja. Choć boję się że odszedłem dalej od ścieżki jedi niż mogłem sądzić...
- Ciemna strona przez ciebie przemawia, przyjacielu – przyznał nie bez smutku Luco.
- Może więc nie powinienem wracać?
- Bzdura! Jedi to nie reguła świątynna. Jedi to nie ascetyzm emocjonalny. Emocje należy zrozumieć i słusznie nimi pokierować, a nie tłumić za wszelką cenę. Al., idea jedi wypływa z czego innego. Idea jedi opiera się na emocjach. Bo bazuje w moralności. W etyce. W systemie moralnym. Umiłowaniu życia, równowagi, harmonii, piękna. Jedi nie są żołnierzami. Nie są nawet dyplomatami. Jedi są miłośnikami życia, równowagi, harmonii, piękna. Rola dyplomatów właśnie wynika z tej miłości. To jest sposób wykonywania naszego zawodu, realizacji pasji. Tylko jeśli zrozumiesz znaczenie słowa pokój, będziesz mógł być dyplomatą. Tylko jeśli pojmiesz wartość życia będziesz mógł walczyć. Jeśli zapomnisz o tych wartościach staniesz się dyplomatą i żołnierzem, a nie jedi. Dlatego nie myśl czy potrafisz walczyć. Nie myśl czy ktoś powiedział coś złego o Ronim. To tylko słowa. One są niczym wobec mocy i prawdy. Musisz być ponad takie impulsy. Skoncentruj się na tym co jest dla ciebie ważne. Zastanów się czy jesteś wojownikiem bo umiesz walczyć czy dlatego że umiłowałeś życie. Każdy cios zadany z innej pobudki jest wiedziony ciemną stroną mocy. I analogicznie. Jeśli jesteś miłośnikiem piękna, harmonii, pokoju i życia jesteś jedi.
- Luco... byłbyś wspaniałym mistrzem jedi. – Aldar wyraźnie był pod wrażeniem przyjaciela.
- E tam. Jestem tylko skrybą. Ale to nie ma znaczenia. Jeśli tak łatwo przyznajesz mi rację, to znaczy że nie słuchałeś. Nie chodzi o to być zaakceptował moje słowa. Chodzi o to abyś je zrozumiał. Przyjął do swego serca i znalazł ich odzwierciedlenie dla samego siebie. Wtedy będziesz żył tę ideą, a nie tylko jej słuchał.
***
Wysoki, barczysty mężczyzna o sprężystym, emanującym sprawnością kroku. A tuż obok niego blondyn o rozbieganym spojrzeniu, pociągający lewą nogą i z wysiłkiem dotrzymujący kroku pierwszemu, zbliżali się do jednej z centralnych sal. Tam zebrani mieszkańcy Świątyni, wpatrywali się w obraz prezentujący wystąpienie senatu.
Występował właśnie ciemnowłosy mężczyzna w nienagannym mundurze, którego napis na ekranie przedstawiał jako komandora Rhade.
„Senatorka Chandrilli przedstawiła swój punkt widzenia nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. W galaktyce toczy się wojna ... WOJNA !. To nie są jakieś niuanse przyjęć czy zakulisowe spiski do jakich państwo zapewne przywykliście, to jest brutalna i krwawa walka. MY żołnierze nie jesteśmy obrońcami, to Jedi są tarczą republiki i jak ostatnie zdarzenia pokazały tarczą postrzępiona, dziurawą i cienką. Żołnierze są ostrzem miecz którym nie głaszcze się przeciwnika tylko ... ZABIJA. Do tego zostaliśmy wyszkoleni, do zabijania na tysiąc sposobów każdej formy życia znanej w galaktyce. Nad Neimodią daliśmy przeciwnikowi szanse poddania się, sam dwukrotnie ponawiałem ten apel, w wyniku nadciągających posiłków konfederacji byliśmy zmuszeni do wyeliminowania potencjału produkcyjnego planety ... i to zrobiliśmy.
Rhade spauzował na chwilkę i zaczerpnął powietrza.
- By zadość uczynić pani senator proponuje wprowadzenie na nowo Reformy Russan i rozwiązanie Wielkiej Armii Republiki, Wielkiej Floty Republiki oraz Auxilli jako organizacji zbrodniczych których celem jest zabijanie wrogów. Zaiste nikt nie będzie chciał walczyć za Republikę ani pod jej sztandarem jeżeli za zabicie wroga będzie skazywany za morderstwo. Ja osobiście żądam jeżeli admirał Dodonna zostanie postawiony przed sądem postawienie też mnie, moich oficerów, ich podwładnych oraz konstruktorów i stoczniowców którzy wybudowali okręty na których walczymy. A mój okręt przebudować na statek pokoju i miłości na których pokładzie senator Mon Motha będzie prowadzić konfederatów na drogę światłości ... o ile któryś jej nie poderżnie pierw gardła!”
- O co chodzi? – spytał Aldar.
- Bombardowanie Naimodii. Republika zbombardowała instalacje planetarne. Miliony istnień...
- On to zrobił?
- Tak.
- Nie wierzę. To jakiś ignorant. Republika nie uczy co to znaczy cywil?
- Nie każdy ma naszą percepcję Al. – szeptał Luco.
- Ale ten tu w dodatku jest debilem. Urwał bym mu głowę.
- Mam nadzieję że żartujesz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry » |
|
|
|
|